wtorek, 29 września 2015

Izumi Myiamura (Horimiya)

ホリミヤ!!!
Drodzy czytelnicy (czyli poprostu Drav) dzisiaj "Sklepik: Ostatnie tchnienie" zaprasza was na prawdziwą gratke dla łowców głów!!! Przedstawiony obiekt jest przedmiotem kolekcjonerskim, poza tym to jedna z najpekniejszych postaci mangowych ever.
*werble*
Dum, dum, dum, dum, dum, duuum duuuuuum...:
MYIAMURA IZUUMIII!!!


(Czy on nie jest piękny?♡)
*mrook*
Miyamura jeeesst móóójj...
*fuczy*
WARA MI OD NIEGO ROBERT!!!!
Ale wracajac do tematu... Po uzgodnieniach z Hori i Hagiwarą Daisuke cena ostateczna to... 3000a. Ale drodzy klienci, dla nas Miyamura jest bezcenny. Z myślą o tak cudownych postaciach jak Izumi postanowiłyśmy stworzyć specjalne miejsce gdzie będziemy oddawać im cześć! Marzy wam się internetowy ołtarzyk Draco? A może uważacie że Perciemu Jacksonowi należy się miejsce kultu? |
Zapraszamy do współtworzenia!

Fandom: Horomia\Hori-san to Myamura-kun.
Pochodzenie: Manga.
Autor\autorka: Hagiwara Daisuke.
Płeć: Mężczyzna.
Wiek: ok 17 lat.
Cena: 3000a.

wtorek, 1 września 2015

(Naruto) Analizatornia Pod Nadgryzionym Księżycem #3

  A gdyby Sasuke Uchiha miał siostrę? Czyli dziecko, co alienem było.
Zanalizowali: Kapelusznik i Kot. wspierane przez Roberta i Sebastiana.

Z: Hoł hoł hoł... Witajcie dzieciaczki! Kto chce usiąść na kolankach u starego Mikołaja?
(S: Nie strasz dzieci aniołku...)
Z:*zdejmuje sztuczną brodę* No dobra.... *patrzy zdezorientowana na zdyszaną Olgę, która właśnie wpadła przez uchylone drzwi w stroju elfa, trzymając w ręku świecącą piłeczkę*
(R: Oddawaj mój nos, ty ograniczony umysłowo gumochłonie od siedmiu boleści!!! *biegnie za siostrą z toporem w przebraniu rudolfa*)
O: Nigdy ci jej nie oddam ty podły, fenicki, skumpapralny, mierzwodajny, strychnej maci, durny złodzieju toporów!!! Za Camelot!!! *biegnie dalej*
(S: Nawet się nie waż...)
Z: *biegnie z wywalonym językiem* Piłećka!!!
(S: O boże... No trudno. Zapraszam na opowiadanie o alienie o majestatycznym i absolutnie dziewczęcym imieniu: "ZapalenieSpojówek", który nie oglądał, albo zignorował filmik o pokazywaniu kotków w piwnicy... To tyle!
Indżojcie!

( http://story-of-uchiha-girl.blog.onet.pl/) 


 Eyen (eye - oko; -n - końcówka słowa "Sharingan")
Dobra. Żeby było jasne. NIE jestem ekspertem, od Naruto (od tego mam kota). Tak tylko zaznaczam. A pro po imienia; dla mnie to brzmi jak "oko w oku". Nie łatwiej byłoby nazwać te postać: "Zapalenie Spojówek"?
, gdy ją poznajemy ma 15 lat. Dostaje się do świata Naruto i spółki
"Naruto i spółka Zoo"
No cóż...
przez tajemnicze torii w jednej z dzielnic Tokio. W Świecie Shinobich okazuje się być siostrą bliźniaczką Sasuke Uchihy, która została wysłana do naszego świata gdy była niemowlęciem. Nie wie, co się dzieje za jej plecami i kim tak naprawdę jest. Wiele przejdzie nim pozna prawdziwy smak szczęścia...
To znaczy dopóki nie wpieprzy czterech tabliczek czekolady, popije herbatką, i następnego dnia rano stwierdzi ze nic nie przytyła.
#Sukcess

Rozdział 1 "To Bliźniaki!!!"
Fascynujące...
No więc tak… niewiem, co mnie podkusiło żeby znów zacząć pisać bloga w tym temacie. 
Nu pewno jaki diabeł... 
*kiwa smutno głową*
Z tej całej zadumy zrobiłaś się pewnie głodna, i stąd ten brak spacji...
Tzn. wiem i pewnie gdyby nie Perła to nic by z tego nie było, bo podobno przyjaciołom się nie odmawia. 
...
Mogę cie zabić?
Nie jesteście przyjaciółmi... 
Jak już zauważyliście duużo rzeczy się zmieniło: adres, skórka?, nagłówek (nie za ładny i nieprofesjonalny, bo wykonany przeze mnie i w Paint’cie), avatar, podpis, zdjęcie głównej bohaterki (teraz mi się wydaje, że jest bardziej podobna do Sasuke), a nawet jej imię! 
Dla zachowania zdrowych zmysłów czytelników, tak fascynujące i niezbędne fakty powinny być zapisane w punktach.
Czemu akurat Eyen? Hm… tak jej imię brzmiało w orginale, że tak to ujmę xD. W fabule praktycznie nic się nie zmienia, ale notki będą już inaczej napisane. Nabrałam chyba nieco wprawy w pisaniu i mam nadzieję, że będą lepsze. No to chyba na tyle z takiego wstępu. Każdy komentarz na każdym blogu będę podpisywała „Meno”. Oczywiście nikogo nie zmuszam do czytania tego samego. Za wszelkie problemy związane ze zmianą adresu, podpisu czy czego tam jeszcze gomenasai.
W wielkim skrócie ałtorka informuje, że zmieniło się WSZYSTKO i przeprasza no... za WSZYSTKO...
***
Z dedykacją dla tych wszystkich, którym spodobała się opowieść o siostrze bliźniaczce Sasuke.
A gdzie dedyk dla mnie?
Albo jakaś pieśń pochwalna na cześć kisielku?! Jak dla mnie każda "nocia" powinna się tak zaczynać...

Rozdział 1 – „To bliźniaki!”
Niesamowite!
W Konoha,  mieście, gdzie nikogo nie dziwi, że po ulicach chodzą ludzie używający dziwnych technik, które można przydzielić jedynie wojownikom ninja,
Albo czarodziejom!
 Hmm... A to nie przypadkiem dla tego, że Konoha to wioska ninja, a wszyscy ci ludzie na prawdę nimi są??? Ale co ja tam wiem...
A może dżutsu seksapilu tak na wszystkich wpłynęło że po prostu nic ich już nie rusza.
 zaczyna się opowieść o niezwykłym uczuciu, przyjaźni, poświęceniu, przeznaczeniu i zemście. Zagłębmy się w niej…



Oł gasz...
Poczekaj. Skocze po mój skafander:
 Przyniosłam... O ten ci chodziło???
***
W Wiosce Liścia żyło wiele klanów, jednak były tam dwa,
 Wiem, że tam dalej jest jeszcze rozwinięcie tego zdania, ale ten fragment i tak mnie rozwalił...
posiadające niezwykłe Kekkei Genkai. Jeden z nich to klan Hyuuga, posiadający Byakugana, a drugi to klan Uchiha, mający w oczach Sharingana.
Ten Sharingan siedział w ich gałkach ocznych i od czasu do czasu z nudów rozbijał się o ścianki swojego więzienia, niektórych posiadaczy doprowadzając do szaleństwa.
 To właśnie do tego drugiego klanu należy nasza bohaterka…
Pozwólcie że zinterpretuje ten trzy kropek w ten spósob:
Dum dum dum duuum...
***
 - Tatusiu, co się stało mamusi? – zapytał ciekawie czteroletni chłopczyk o czarnych włosach i bladej twarzy. 
-Nie pytaj, tylko pompuj dalej!- odpowiedział z dumą patrząc na napompowaną, niczym żaby w Shreku żonę. Trzeba wam bowiem wiedzieć, że był to mężczyzna o dziwnych fetyszach...
Patrzył na matkę, która stała w kałuży jakiegoś płynu i mocno trzymała się za brzuch krzycząc coś o szpitalu.
Zaraz... To w świecie Naruto było coś takiego jak "szpital". W WIOSCE?! 
*sprawdza w internecie*
A to skubance...
Zwracam honor!
Posikała się! Ale... Nietrzymanie moczu, to jeszcze nie powud by jechac do szpitala!
- Itachi, zostań w domu! Muszę szybko zawieść mamę do szpitala! Obiecuję ci, że niedługo wrócimy! – krzyknął do syna mężczyzna bardzo do niego podobny. Itachi stał zdziwiony i patrzył jak jego rodzice znikają za drzwiami.
*klaszcze* Tak! Zostawcie czterolatka samego w domu i to z powodu nietrzymania moczu! Gratki dla rodziców!
A potem się dziwią jak znajdują dom zdemolowany...
I wybitych sąsiadów...
***
- Jeszcze trochę! Uchiha–sama, proszę wytrzymać! – wołała ubrana na biało pielęgniarka, która razem z lekarzem odbierała poród. 
Hmmm... A to nie położna odbiera poród? Ok... Czytamy dalej...
Może położna postanowiła zająć się zapomnianym Itachim...
I to sie nazywa prosze panstwa postawa obywatelska!!!
 - Ale… ja już… nie mogę!!! KonstantYnopolitAńczykowianeczka!!! – wydarła się czarnowłosa kobieta o bladej twarzy i dużych ciemnych oczach.
W jej sytuacji napisała bym raczej "wytrzeszczonych oczach".
Jej ból był nie do zniesienia i za wszelką cenę starała się nie o nim nie myśleć, ale miała zbyt słabą wolę.
 To ma bidulka przesrane
Ja bym się raczej martwiła o dziecko...
 - Jeszcze trochę, już widać główkę! – krzyczała pielęgniarka o ogniście rudych włosach.
 Tak. W tym momencie kluczowym elementem jest kolor włosów pielęgniarki. Toż to priorytet!!!
No a powiem ci ze jak odbieraliśmy poród naszego dziecka to krzyczałeś coś w stylu:
"Uratuj mnie mój rudowłosy aniele!!!".
*rzyga*
Chciałam ci skarbie przypomnieć, że ciebie przy tym porodzie NIE BYŁO!!!
 Kobieta zaczęła przeć jeszcze mocniej, by tylko poród dobiegł końca. Po sali porodowej rozniósł się krzyk, a potem dziecięcy płacz.– Udało się! Uchiha–sama, to chłopiec! 


Kolejny śliczny chłopczyk! – czarnowłosa oddychała głęboko, była pewna, że to już koniec i nie była przygotowana na niespodziankę
 Nagle alien, który od jakiegoś roku wyżerał jej wnętrzności postanowił wyjść, pooddychać świeżym powietrzem. Taki suprise!
 daną jej przez los. – Ale zaraz… widać główkę jeszcze jednego… jeszcze jedno dziecko!
 Nie! To ten alien...
Ewentualne to tylko sama głowa.
Uuu... Crepy.
 – krzyknęła pielęgniarka, a Yuri nie mogła w to uwierzyć. Bliźniaki! – pomyślała z radością. Modliła się by drugim dzieckiem była dziewczynka. Tak bardzo pragnęła wychować małą Uchihę. Znów wrzask i kilka pocieszeń i próśb. Po ciężkich dziesięciu minutach na świat przyszło kolejne dziecko.
Coś czuję, że nikt mnie tu nie słucha... Zabić to, zanim złoży jaja!!! 
Ach kocie... Nie możesz oczekiwać ze ludzie będą zabijać wszystkie żywe istoty za każdym razem jak będziesz krzyczała "zabić to zanim złoży jaja!!!" Takie zachowanie doprowadziło by do wybicia polowy ludzkości!!!
Nie lubię ludzi... *nadyma policzki niczym dwuletnie dziecko*
Wiemy aniołku, wiemy... *głaszcze siostrę po głowie*
 - To dziewczynka! – krzyknęła podniecona pielęgniarka. Yuri głośno oddychając nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Jednak nie trwało długo, bo gdy tylko noworodek wyszedł z brzucha rodzicielki, dziewczynkę otoczyło dziwne błękitne światło, które w nią wsiąkło. Matka bliźniąt poczuła trwogę i przerażenie. 
 A mówiłam...
...
No dobra. Tym razem przyznaje ci racje.
Chciała wierzyć, że tylko jej się przewidziało ze zmęczenia i nie dopuszczała do siebie dziwnej miny pielęgniarki.
 Ta mina jednak nie dawała jej spokoju i trzech funkcjonariuszy musiało wyprowadzać ją za drzwi.
Mimo ich interwencji mina pozostała zawieszona w powietrzu i będzie tam wisiała po wsze czasy.
Dum dum dum duum...
 Z jej oczu popłynęły łzy radości, gdy tuliła do siebie dwa małe zawiniątka, jedno owinięte w niebieski fosforyzujący, a drugie w różowy kocyk. Do sali wpadł mąż Yuri, rozglądając się wokoło i szukając żony. Kiedy ją dostrzegł również wyglądał na szczęśliwego z potomka. Nie wiedział, że klan Uchiha został obdarowany bliźniaczkami.
I w cale nie zwrócił uwagi na DWA zawiniątka w ramionach żony! Kto by się czymś takim przejmował!
Chwilunia momęcik. Gdzie on był jak mu żona rodziła dwa ponure szkraby? 
Podrywać pielęgniarki w TAKIM momęcie... Wstydził byś się stary...
I kto to mówi...
 - Yuri!… – krzyknął i chciał coś jeszcze dodać, ale żona przerwała mu ruchem ręki
 Jak ona ruszyła ręką, jednocześnie trzymając dwójkę dzieci?
Może po prostu ma trzecią rękę.
Może...
 i z matczyną troską w głosie rzekła:
- Cii. One przed chwilą zasnęły. Niech pośpią. – na twarzy mężczyzny wykwitło zdumienie.
I kwitło i kwitło, a potem przekwitło i znowu zaczęło pączkować...
 - One? Chyba nie mówisz, że to…
-Tak! Jedyny normalny! Ogarnął, że...
Po wprowadzeniu małych poprawek: 
 - Tak! To bliźniaki, Sakimoto! Chłopiec i aliendziewczynka. – po minie męża dostrzegła, że nie może w to uwierzyć, ale, że także cieszy się z ich dwóch małych szczęść.
O bosz... No to maja przesrane.
 - Jakie je nazwiemy? – dodał po krótkiej chwili wpatrywania się w nowonarodzone dzieci.
A kolejna spacja poszła w pizdu...
O! O! O! O!
Ja wiem!!! Ja wiem!!!
*wyrywa się i podskakuje jak Hermiona do odpowiedzi*
Fineasz i Ferb!
Remulus i Romulus!
Artemida i Apollo!
Tom i Jerry!
Bonnie i Clyde!!!
...
Już wiem!!!
PINKI I MÓZG!!!!!
- Już wymyśliłam imiona, a ty oczywiście jako ich ojciec nie masz absolutnie nic do powiedzenia. Chłopczyk będzie nosił imię Sasuke, a jego siostra ZapalenieSpojówekEyen– odpowiedziała podniecona. 
Po czym zachichotała jak stereotypowa  beliberka na koncercie... Ekh... wybaczcie, przez gardło mi to nie przejdzie. Wiecie o kogo chodzi.
Nie chciała mącić jego szczęścia tym, co widziała. Chciała by się nacieszył dziećmi nim coś miałoby im w tym przeszkodzić. W głębi czuła, że coś się wydarzy.
Są trzy wytłumaczenia tego zjawiska 
-albo była po prostu głodna.
-albo ugryzł ja radioaktywny pająk.
-albo (czytaj słowa powyżej) alien.
 Przeczucia nie myliły Yuri. Tydzień po powrocie do domu opowiedziała Sakimoto to, co widziała.
 Pewnie znowu wszystko zwalą na jej słabą wolę...
 Jej mąż przejął się tym i poszedł porozmawiać z Hokage, którego ta sprawa również mocno zaniepokoiła. Przez kilka dni wertował stare księgi, aż któregoś wieczoru złożył szczęśliwym rodzicom niespodziewaną wizytę wszystko im wyjaśniając.
- To… to nie może być prawda! – krzyknęła Yuri mocno przytulając do piersi słodko śpiącą dziewczynkę. – Musi być inny sposób!
Tak. Po obozie harcerskim dowiedziałam się, że sposobem na wszystko jest masowy mord. ^.^
Albo czekolada.
- Uchiha–sama… wiem, że na pewno będzie ci trudno, ale naprawdę to najlepsze wyjście. – kobieta cały czas potrząsała przecząco głową, a z jej oczu płynęły łzy.
Psst... Myślę, że dostała choroby sierocej...
Może jej osa wpadła do oka. Na Herę nie zakładajmy od razu najgorszego!
- Wolę by moja córka żyła z dala od nas, ale żeby żyła! Nie jest dla mnie ważne gdzie! – 
 -A więc sprzedamy ją do ruskiego burdelu! Postanowione!- przytaknął Sarutobi
Któremu od dawna marzył się najnowszy "Batman:Arkham knight". 
Nie pomyliłaś go z kimś siostrzyczko?
powiedział Sakimoto i nie zważając na płaczliwe protesty żony zabrał jej córeczkę. Gdy dziewczynka została oderwana od ciepłej i bezpiecznej piersi  zaczęła płakać, 
 To na pewno nie był chłopiec...? *patrzy podejrzliwie*
a wtedy serce jej matki krajało się jeszcze bardziej. Po kilku minutach w salonie rezydencji Uchiha pojawiła się brązowowłosa Jounnin – Kurenai,
 Ejejejej... Kurenai miała czarne włosy!
Poza tym, skoro przybyła dopiero po paru minutach, to po cholerę zabierali matce to dziecko! Mogła je jeszcze potrzymać!!!
Może musieli to dziecko najpierw zapakować? No wiesz, owinąć w folie bombelkową, włożyć do paczki i nakleić znaczek z Putinem. 
Folia bombelkowa!!! *bierze cały zwój i zakłada koszulkę z napisem "nie przeszkadzać, sprawy wagi państwowej"* *pyk*
której Hokage przekazał niemowlę.*pyk* Już miała znikać, gdy Yuri podbiegła do niej i *pyk* włożyła coś na szyję maleństwa.*pyk* Był to srebrny wisiorek ze znakiem klanu Uchiha. *pyk*
Ktory kupila w sklepie z pamiatkami, obok restauracji z Ramen. *pyk*
Tylko tyle mogła ofiarować swojej córce. *pyk* Po chwili kobieta zniknęła w białym dymie. *pyk*  Hokage również zaczął się zbierać, ale widząc zapłakaną twarz *pyk* Yuri rzekł: *pyk*
Możecie przestać?!?! 
Przeszkadzacie w analizie!
Psieplasiam...
*głaszcze siostrę* Dobre dzie... *pyk* ...cko... Eh...
Ups... :)
- Uchiha–sama… to naprawdę było jedyne najlepsze wyjście. Proszę się nie martwić, macie jeszcze dwóch wspaniałych synów, więc co się macie przejmować jedną nic nie znaczącą Marry Sue?
Biznes to biznes, a nie fundacja charytatywna!
. – i także zniknął w białym dymie. 
Małżeństwo stało jeszcze przez chwilę w salonie, a potem skierowali się w stronę swojej sypialni. To był ciężki wieczór. Może sen im pomoże?
Taa... Sen jest dobry na wszystko, chociaż po tym blogu będę miała koszmary...
Oj tam oj tam... Mnie się ostatnio śniło, że miałam skrzydła, wiec po prostu stad wylecę.

























Rozdział 2- Sny


Rozdział 2 – Sny
Eyen zbudził ze snu potworny dźwięk budzika. Znów miała „ten” koszmar.
 Znów się biedaczce śniło, że Voldemort zabrał jej nos... Czekaj, to nie ta bajka...
 Śnił się jej na oko osiemnastoletni chłopak o czarnych włosach, bladej skórze i zimnych, wyrachowanych oczach.
 Oczy były tak zimne, bo od tygodnia trzymał je w lodówce.
Błagam powiedz, że się w nim nie zakochała. Nie chce powtórki z "Darów Anioła".
Noup... Tu chyba chodzi o Sasuke(jej brata)
 Przed nim stało dwoje ludzi i coś do niego mówili, ale ten gadał, że chce jednego, a gdy miał wymówić co, sen się kończył za sprawą znienawidzonego budzika.
 Okej.... Jeśli ktoś zrozumiał to zdanie, ofiaruję nobla.
*szept*
Eee... Noble nam się skończyły. Przetopiłam wszystko i wydalam na batmobil...
Mogłaś to ze mną skonsultować! Eee... Co powiecie na kisiel?
 Zawsze w tym samym miejscu. Dziewczyna się zastanawiała czy ten złośliwy przedmiot robił to specjalnie.
 Mam niezawodną radę. Wyłącz budzik słońce, to nie będzie cię budził... W moim przypadku zawsze działa. :-)
Świat się słonko nie zawali jak raz jedyny Mary Sue spóźni się na śniadanie.
 Z niechęcią wstała z łóżka i przeciągnęła się. Musiała się ogarnąć, a jakoś tak nie za bardzo się jej chciało. Ostatnimi czasy była mocno przymulona i nie do końca wiedziała, co się dzieje wokół niej.
*robi mądrą minę i wypisuje receptę:*
Z serii Sebastian radzi: Odstaw zioło. Powinno pomóc...
 Powoli wstała i wykonała poranne czynności. 
 Poranne czynności- odhaczone! Kapeluszniku, przygotuj się na "Zejście na Śniadanie"!
*odpala wszystkie komputery w Batcave i przygotowuje się do startu i kontroli lotu rakiety miedzyblogaskowej "Mary Sue" z ładunkiem "Eyen"
Panie i panowie to historyczna chwila!
Alfredzie podaj mi odświętną pidżamę i kisielek! 
10... 9... 8... 7...
...Nudyyy... 0!!!
Gdy wchodziła do kuchni jej matka jak zawsze krzątała się po pomieszczeniu. Eyen nieprzytomnie usiadła na krześle i zaczęła pogryzać bułkę, gdy kasztanowowłosa kobieta odezwała się:
- Kochanie! Już 7.50! Spóźnisz się!
- Co?! Znów się spóźnię! Stara Matsuki mnie zabije! – wrzasnęła dziewczyna i zrywając się z krzesła z pośpiechem wzięła w rękę jakąś pierwszą lepszą bułkę,
 Czy ona dopiero jednej nie zjadła? Jeśli przy takiej ilości bułek utrzymujesz linie, to znak, że mieszkasz w blogasku! No bo, ludzie... Zjadła dwie bułki... I to w pośpiechu!
 torbę z książkami i jak oparzona wyleciała z domu krzycząc: – Pa mamo! Wrócę jak zwykle! – i już jej nie było. Kobieta jeszcze nieco zmartwiona odprowadzała córkę wzrokiem.


Cholera cholera! Już nie żyję! – myślała, gdy poruszała się po Tokio w oszalałym tempie.
 No i miała rację, bo na najbliższym skrzyżowaniu potrąciła ją ciężarówka... Koniec!
Nie bądź taką optymistką... To dopiero początek... :(
Dam milion absurdów temu kto mi pokaże jak poruszać się szybko po Tokio. Co ona była duchem, czy po prostu te tłumy śpieszących do pracy japończyków ustępowały jej z ukłonem z drogi?
Co marysue, to marysue... Nic nie poradzisz...
 Jej długie do pasa czarne włosy pięknie powiewały na wietrze.
 Miała bladą twarz i wielkie, tajemnicze, czarne oczy. Z pozoru spokojna, ale potrafiła wybuchnąć. Łatwo się irytowała i wpadała w złość. Zawsze kierowała się emocjami. To było jej zaletą i wadą. Wielu chłopców się za nią uganiało, ale Eyen zbywała ich jednym spojrzeniem. 
 Szlachta nie jada z plebsem. Pff... *robi wyniosłą minę*
 Miała w nich coś… coś takiego, co nie pozostawia żadnych złudzeń. 
 Martwi mnie, CO ona mogła mieć w tych chłopcach???
Szybko wbiegła na szkolny korytarz i pognała do swojej sali modląc się by Matsuki–sensei jeszcze nie było. Jak wicher wbiegła do sali i usiadła w swojej ławce dysząc. Tuż koło swojej przyjaciółki – Sasori. Była to blondynka o fiołkowych oczach i twarzy miłego, niewinnego dziecka.
To trochę podejrzane... Dzieci nigdy nie są niewinne...  
Eh... Wiem coś o tym. *patrzy na siostrę z wyrzutem*
- Mamy święto Eyen. Po raz pierwszy od trzech miesięcy nie spóźniłaś się. Co to się stało? – zapytała z sarkazmem spoglądając na swoją przyjaciółkę. Jej nie przerażało nawet zimne spojrzenie czarnowłosej przy którym tylu innych wymiękało.
 Nie żeby coś, ale mnie też przeraża wizja spojrzenia oczu trzymanych w lodówce... Kapeluszniku, musisz zabrać mój zapas gałek ocznych do siebie, ja przez tydzień będę miała koszmary...
 Dziewczyna postanowiła puścić pytanie mimo uszu. Z uwagą słuchała nauczycielki, która pojawiła się w klasie tuż zaraz po niej, ale po dziesięciu minutach całkiem odpłynęła.
 *Patrzy na zdanie powyżej*... *wybucha niekontrolowanym śmiechem*... *analizuje*
Wniosek:
Eyen uważnie słuchała nauczycielki, która weszła tuż zaraz po niej... I wszystko by było w miarę OK, gdyby nie to, że nie da się słuchać nauczycielki, która po dziesięciu minutach odpłynęła...
 Znów śnił się jej ów tajemniczy chłopak, ale tym razem sen został przerwany wcześniej niż zazwyczaj. Z nieukrywaną irytacją podniosła jedną, zaspaną powiekę i o mało nie spadła z krzesła. Jej nauczycielka wydawała się balansować na granicy wściekłości i udawanego spokoju.
Okej... Ot zagwozdka: Czemu jej nauczycielka miała nauczycielkę?
A propo nauczycielki: Hulk wściekły. Hulk miarzdyć...
- Asahara…! – Eyen już wiedziała, o co chodzi i szybko wyszła z klasy nim Matsuki – sensei rzuciłaby w nią czymś ciężkim. Z trudem dotrwała do swojej ulubionej lekcji jaką była lekcja wychowania fizycznego. Uwielbiała ruch i żadne gimnastyczne akrobacje nie były jej straszne.
 Ha ha ha... Nie bała się fikołków, a nawet skręto-skłony nie mogły jej podskoczyć!
 W drodze powrotnej Eyen rzekła:
Ej, no zaraz.. Co sie tu dzieje???!!! Wyrzucili ja z lekcji czy co?
- Ymm… Saori… co ty o tym wszystkim myślisz? – blondynka spojrzała na nią z nieukrywanym zdziwieniem.
- To znaczy o czym?
- O tych snach, o moim zachowaniu. Co jest ze mną, do cholery nie tak?! 
*kiwa głową z godnością Buddy*
Dorastasz kochanie... Dorastasz...

 – krzyknęła i ze wściekłości walnęła pięścią w najbliższy słup. Gdy zabrała stamtąd rękę w słupie pozostało wgięcie. Saori zawsze nieco się denerwowała na pokaz siły przyjaciółki, która robiła to zupełnie nieświadomie. Musiała się na czymś wyżyć żeby nie wybuchnąć w niektórych momentach.
Okej. Ja rozumiem, że ona jest z wioski ninja, że będzie kunoichi i tak dalej... Ale skąd do cholery u niej super siła?!?
 
- Eyen ja myślę, że jesteś po prostu przemęczona i… Właśnie dla tego gołą ręką potrafisz zrobić wgniecenie w metalowym słupie. Logiczne...
The "Haters Gonna Hate"
- Wcale nie jestem przemęczona! Od ponad półtora roku nawiedzają mnie dziwne sny, w których pojawiają się dziwni ludzie. Nie wiem już, co o tym myśleć, momentami czuję się zagubiona…
Phi, mnie odkąd skończyłam pięć lat męczą koszmary... I nie narzekam!!!
Czas pomyśleć o porządnej sesji terapeutycznej.
 *reklama* 
*zaczesuje włosy na bok i przemawia głosem Brada Pitta*
Czy męczyła was kiedyś bezsenność?
Czy jakieś dwie stare wariatki rodem z krainy czarów wisiały wam kiedys na parapecie?
Czy macie dość bezsęnnych nocy spędzonych z karabinem?
Sklepik "Ostatnie tchnienie" oferuje wam pierwszorzedne usugi terapełyczno-senno-ochroniarskie!!!
Levi Ackerman jako ochroniarz i Amidamaru, (jako czytacz bajek terapeuta i miś do przytulenia) tylko w cenie 3000 absurdów!!!
Ale wracając do analizy:
- Eyen… – Saori przerwała czarnowłosej próbując ją jakoś pocieszyć.
- …ale przyrzekam, że ja, Asahara Eyen znajdę rozwiązanie! I wiesz, co jeszcze? Jestem święcie przekonana, że ja tych ludzi znam! –
 Podziwiam... Nie wiem jakim cudem pamiętasz swojego brata, którego widziałaś zaledwie parę dni, a poza tym nie widzieliście się od jakiś 16 lat... Nie zmienił się w ogóle, czy co? Dalej jest mały, łysy i pomarszczony? Morze tam inaczej płynie czas, a Sasuke ma już 140 lat i jest zgrzybiałym starcem?
Albo faktycznie, dalej niemowlęciem...
 blondynka tylko lekko pokręciła głową. Miała inną teorię na temat tych snów, ale jej przyjaciółka uparcie nie chciała ich słuchać. Teraz wolała się z nią o to nie kłócić. Obie w milczeniu rozeszły się do swoich domów.
 Żadnego: "Hejka!", "Pa!", ani nawet "Widzimy się w szkole!"? Przykre...


Rozdział 3- Smutna Prawda


 
Rozdział 3 – Smutna prawda
Drzwi trzasnęły z typowym hukiem. 
 To znaczy... *zaczyna obgryzać paznokcie ze strachu*... że moje mogą trzaskać z nietypowym?
Do przedpokoju wleciał podmuch chłodnawego jesiennego powietrza. Eyen szybko zdjęła płaszcz i skierowała swoje kroki do kuchni by napić się ciepłej herbaty. Przechodząc zauważyła, że obydwoje rodzice siedzą w salonie jakby mieli pod tyłkiem szpilki.
 Ja bym tam nie szła... Może za kanapą siedzi seryjny morderca, i mierzy im w łby pistoletem? Zawsze rozważaj ten najczarniejszy scenariusz...
Albo jest jeszcze gorzej! Może oni na prawdę pod tyłkami mają szpilki?!?
Albo szpilki w tyłku...
Jej ojciec przywołał ją gestem do pokoju. Czarnowłosa zdezorientowana ich zachowaniem posłusznie wykonała polecenie. Usiadła na brzegu fotela, patrząc ciekawym spojrzeniem czarnych oczu na rodziców. Przez chwilę panowała cisza, która jeszcze bardziej przerażała czarnowłosą. Zastanawiała się, co się stało. Wtem jej ojciec odezwał się:
-Eyen,… bo… jest coś o czym musimy ci powiedzieć… – 
-Jesteś alienem.
-Zamierzamy sie rozwieść.
-Zostałaś poczęta w probówce.
-Tak naprawde jesteś chłopakiem i masz na imię Leo...
*śmiechy na sali*
Jesteście pewni że to żart?
*cisza*
przez ciało dziewczyny przeszedł niemiły dreszcz. O co, do cholery chodzi? – pomyślała. W głowie wytworzyło jej się kilka scenariuszy, ale wszystkie były wręcz absurdalne. 
W jednym z nich teletubisie porwały jej rodziców za siedem gór i lasów, a to są ich hologramy, które powiedzą jej, że ma uratować świat. Natomiast w drugim ich rodzice naćpali się i i mają zamiar jej kazać łapać białe myszy biegające po suficie... osobiście skłaniam się ku pierwszej opcji...
A mnie się druga podoba.
*idzie łapać białe myszy na suficie*
Milczała pozwalając rodzicom by dokończyli to, co mieli jej powiedzieć.
- Już dawno powinniśmy to zrobić, ale zawsze się baliśmy, że coś ci się stanie. Zawsze miałaś taki wybuchowy charakter. – powiedziała jej matka Mari Asahara. Eyen cicho prychnęła z irytacji jak zawsze, gdy ktoś wypominał jej wady. – Musisz zrozumieć, że… że nie chcieliśmy cię oszukiwać, a jedynie ochronić… Zanim ci powiemy, musisz wiedzieć, że zawsze cię kochaliśmy i będziemy kochać, bez względu na to, co będziesz zamierzała uczynić. Nawet jeśli postanowisz wymordować cały klan i zatruć umysł młodszego brata chęcią zemsty... A nie, czekaj... To już zrobił Itachi! – czarnowłosa na chwilę zesztywniała. Przez moment przeszło jej przez myśl, że rodzice chcą jej powiedzieć, że będzie miała rodzeństwo. Była jedynaczką i od zawsze pragnęła mieć młodszego braciszka lub siostrzyczkę. 
Ale Eyen przecież ty już masz Braciszka! Nawet dwóch!!! I... No i w sumie nikogo więcej, bo Itachi wszystkich wymordował...
Jednak im nie o to chodziło. – Eyen… ty… nie jesteś naszą rodzoną córką. Przygarnęliśmy cię, gdy byłaś niemowlęciem. – w salonie zapanowała grobowa wręcz cisza. 
A powiedzieli jej to TERAZ poniewaaaż...?
Ostatnia wypowiedź trafiła w czarnooką jak piorun i poczuła, że nagle wszystko legło w gruzach. Jej piękny świat, który stworzyła u boku tych dwojga ludzi, których kochała rozpadł się jak domek z kart przez podmuch wiatru. Ciało odmawiało jej posłuszeństwa i tylko delikatne drżenie rąk i ramion wskazywało, że jeszcze żyje.
 Hola, hola! Oni jej powiedzieli, że jest adoptowana, a nie, ze są seryjnymi mordercami, którzy hodowali ją tylko po to, żeby sprzedać jej organy na czarnym rynku! Czemu zaraz ma się rozpadać cały świat?!?
A miałaś przecież trafić do Rosyjskiego burdelu... NIE NARZEKAJ.
 – E… Eyen? – Mari spróbowała dotknąć córki, ale ta wyrwała się i w furii wrzasnęła:
- Nie dotykaj mnie! – przestraszona kobieta cofnęła się nagłym atakiem wściekłości.
 *czyta*... *czyta jeszcze raz*... *i jeszcze raz*... Nie. Z której strony by nie spojrzeć, ze zdania wynika, że ta kobieta cofa się nagłym atakiem wściekłości...
 – Jak… Jak mogliście?! I niby kiedy miałam się o tym dowiedzieć?! Nienawidzę was! – krzyknęła na koniec i uciekła po schodach do swojego pokoju. Gdy tylko trzasnęły drzwi, Mari osunęła się w ramiona męża i załkała:
- Yosuke… czy to na pewno była słuszna decyzja?
- To była jedyna decyzja, Mari. – odrzekł jej mąż i mocno przytulił ukochaną żonę.
 Dobra... Nie mogę zrozumieć, czemu ałtorka nie zmieniła słowa "decyzja" na na przykład "wybór". No bo proszę was! To brzmi tak, jak by to była jedyna decyzja jaką w życiu podjęli!!!
 Gdy tylko za Eyen trzasnęły drzwi, dziewczyna rzuciła się na łóżko zanosząc się niepohamowanym płaczem. Nie mogła znieść myśli, że została tak paskudnie oszukana. W jej sercu kłębił się teraz niewypowiedziany żal i lęk. Na pewno płakałaby tak jeszcze przez dłuższą chwilę, rozczulając się nad sobą. To spowodowało, że powstrzymała cisnące się jej na oczy łzy i starała się racjonalnie pomyśleć Przecież nie była beksą! Wtem poczuła ostry ból głowy. Syknęła i położyła się na plecach, próbując o nim zapomnieć i przypisać go zmęczeniu i emocjom. Najważniejsze to musiała się zastanowić, co ma teraz zrobić. Tysiące pomysłów przebiegało przez jej umysł, aż w końcu wybrała ten najbardziej szalony: postanowiła uciec z domu.
Ale... Ale... Po co?! Dlaczego?! Ludzie nie takich rzeczy się dowiadują... Mnie tata kiedyś powiedział że nie kupił kisielku. TO była tragedia...
 Na poczekaniu wymyśliła bym co najmniej 10 bardziej szalonych rzeczy.
Na przykład? *patrzy podejrzliwie*
Hmmm... Wbiec do domu z wyrzutnią kisielu i wszystko nim ostrzelać? Skoczyć na bangee?  Uprawiać zapasy z krokodylami w budyniu... Albo po prostu zrobić to:

Złapała za plecak i zaczęła wrzucać do niego rzeczy, które wydawałby się jej najpotrzebniejsze. Po kilku przepakowaniach jak stwierdziła była gotowa do ucieczki. Wyszła z pokoju delikatnie zamykając za sobą drzwi i powoli schodząc po schodach. W zamierzeniu miała wyjść po cichu tak żeby nic nie wskazywało na to, że jej niema. Jednak nie udało się to. Przechodząc obok kuchni rzuciła cień na kafelkowaną posadzkę i to zwróciło uwagę Mari. Kobieta ruchem ręki zaprosiła Eyen do środka. Dziewczyna niechętnie zrobiła to, o co ją prosiła kobieta, którą przez piętnaście lat nazywała „matką”
 Rozumiem, że to, że ta właśnie kobieta obdarzyła ją miłością i wychowała jak własne dziecko nic dla niej nie znaczy... Sorry, ale już jej nie lubię.
Dopiero teraz?
 i usiadła po drugiej stronie ciemnego, drewnianego stołu. Brązowowłosa dostrzegając plecak zrozumiała, co jej córka zamierza uczynić.
- Eyen … wiem, co chcesz zrobić i nie będę cię od tego odciągać. Masz prawo poznać swoich prawdziwych rodziców, ale zanim odejdziesz chcę ci coś dać.
Zaraz, chwilunia... Ta kobieta przez 16 lat ja karmiła i wychowywała, a teraz tak poprostu pozwala jej uciec z domu???!!!
*wręcza jej nagrodę matki roku*
-Krzyżyk na droge, a wracając przynieś mleko...
  – Mari położyła na stole małe zawiniątko owinięte w białe płótno. Czarnowłosa nie wiedziała czy ma sięgnąć po ów prezent czy raczej nie. Widząc, że kobieta naprzeciwko się nie rusza, wyciągnęła rękę po pakunek. Powoli odwinęła płótno i wyraz szczerego zdumienia wykwitł na jej twarzy. W dłoni trzymała mały srebrny wisiorek w kształcie przypominającym koło. Mari pośpieszyła z wyjaśnieniami. – Ten łańcuszek miałaś na sobie, gdy cię znaleźliśmy pod naszymi drzwiami.
 Serio? Pod drzwiami? Nie słyszeliście może o czymś takim jak sierociniec? A nawet jeśli nie, to tam zwykle dzieci spędzają pewien czas zanim znalazcy nie wypełnią papierów adopcyjnych, o ile oczywiście zdecydują się adoptować to dziecko!
 Twoja prawdziwa mama pewnie bardzo się o ciebie martwiła i dała ci go jako amulet.
Bardzo... Właśnie dla tego zostawiła cię pod drzwiami obcych ludzi.
 – Gdyby się naprawdę martwiła to by mnie nie porzucała! – pomyślała Eyen, znów czując napływającą wściekłość.
- A moje imię? Wymyśliliście je sobie czy faktycznie tak się nazywam? – jad w jej głosie był nie do zniesienia i Mari lekko się skuliła słysząc go.
Bezczelność+chamstwo+brak szacunku dla ludzi którzy ja kochali i wychowywali= Mary Sue.
- N… Nie. Do kocyka była przyczepiona karteczka z twoim imieniem. Tylko tyle. – Eyen poczuła ukłucie bólu w swoim sercu. Miała teraz straszny mętlik. Ścisnęła srebrny wisiorek  jak to miała w zwyczaju zadziałała pod wpływem emocji. Podbiegła do swojej przybranej matki i mocno ją objęła.
- Dziękuję za wszystko… i przepraszam. – wyszeptała. Mari uśmiechnęła się ciepło i pogłaskała córkę po długich włosach. Dziewczyna nie miała już ochoty na dłuższe pożegnanie, więc szybko ulotniła się z domu. Gdy już miała zniknąć za zakrętem zauważyła, że w oknie pewnego domostwa stoi kobieca postać oświetlana światłem żarówki. Eyen szybko stłumiła w sobie wszelkie sentymentalne uczucia i pozwoliła by jej postać okryła ciemność.
[Wspaniałomyślnie usuwamy długi i bezsensowny fragment o tym, że nie ma się gdzie podziać... Nagle pojawia się jakiś gościu i bum:]
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? – rzuciła wrogo. Pod ręką nie miała nic ostrego prócz własnych paznokci, które dzień wcześniej spiłowała.
*patrzy na dłoń*
Tylko ja nie mam paznokci pod ręka?
Szlag by to trafił! – przeklęła w myślach. Blondyn jednak zręcznie ominął zadane wcześniej pytanie.
- Jesteś sama, przemoczona i jak przypuszczam głodna. Chodź ze mną. Ogrzejesz się i przeczekasz deszcz. – rzucił niby od niechcenia. Eyen ta propozycja wydawała się niezwykle kusząca.
Przed chwilą chciałaś mu wydrapać oczy...
Mary Sue zmienną jest.
Przez kilka sekund rozważała za i przeciw przyjęcia propozycji. W jej umyśle zapaliła się czerwona lampka, ale zignorowała ją z premedytacją 
Dlaczego z premedytacją?!
Chciała go potem zgwałcić i zamordować w ciemnej uliczce?
i pozwoliła się poprowadzić nieznajomemu blondwłosemu chłopakowi do jego mieszkania.
 Co oczywiście udowadnia nam jak mądra jest nasza bohaterka...
 Wnętrze domu było nawet przyjemne i wyglądało na niezwykle drogie. Wszędzie skóry, marmury i inne rzeczy, których ci bogaci używają do wystroju swojego domu. Chłopak wskazał Eyen skórzaną sofę, a sam zniknął w kuchni zaparzyć dla niej herbatę. 
Ona wie, że u obcych się nic nie je, nie pije i się nigdzie z nimi nie chodzi... Prawda?
 Nie aniołku... Ona chyba nie oglądała filmiku o kotkach...
O Jakim filmiku mówisz??? 
https://www.youtube.com/watch?v=3oO3zRycaN8
Dziewczyna niepewnie usiadła na skraju sofy i jak małe dziecko, ciekawie rozglądała się dookoła. Blondyn wrócił po pięciu minutach z kubkiem pełnym parującej herbaty. 
 I zaproponował jej wycieczkę krajoznawczą do piwnicy...
Czarnowłosa z wdzięcznością przyjęła napój. Nieznajomy patrzył jak ta zachłannie wypija całość naczynia i uśmiechnął się pod nosem. Wątpił żeby to była ona, ale jeden człowiek wte czy wewte nie robił mu różnicy.
Okej... Mnie niby też to rybka... Sayonara skarbie!
Jak ci nie bedzie potrzebna to mamy niedobur ludzinz w sklepiku. Na czarnym rynku schodzi jak ciepe bueczki...
- Niech ci idzie na zdrowie… Asahara Eyen… – dziewczyna jakby coś jej stanęło w gardle, popatrzyła na chłopaka. Dopiero teraz zauważyła, że miał krwistoczerwone oczy.
Refleks szachisty, nie powiem...
- C… Co? Skąd wiesz kim ja… – ale nie zdążyła dokończyć, bo poczuła nagłą senność. Powieki zaczęły jej opadać i nawet nie próbowała tego powstrzymywać. Zanim całkiem zapadła ciemność ujrzała zdziwioną twarz blondynka i czerwone światło.
Ciąg dalszy może nastąpi... 
A morze jest głębokie i szerokie...

Kapelusznik widząc kolejny rozdział wykitował! Akcja ratunkowa trochę potrwa, więc do zobaczenia w następnej analizie!