środa, 6 maja 2015

Dziedzictwo



Arya- Dzielna, gotowana przez godzinę w wywarze żywej śmierci (w celu uzyskania szponów), elfia wojowniczka, obrończyni smoków i... OBROŃCA PRZED PEDOFILAMI!!! Tak drodzy państwo!  Żaden Leo nigdy już nie przerwie waszej kąpieli, nigdy nie dorwie was przed snem, w domu, w szkole, w więzieniu, czy kostnicy. Wasze ciała, mienie, godność osobista (albo jej resztki), magiczne istoty czy dręczące was duchy mogą się czuć bezpiecznie. Arya posiada wbudowaną funkcję mordowania, ciachania, spiekania, torturowania, a nawet robienia HERBATY I KISIELKU!!!
1200a. Do kupienia jedynie w całości.
PROMOCJA!!!
W komętarzach opiszcie w jakiej sytułacji zostaliście zaatakowani przez pedofila (np:Leo) a w prezencie dostaniecie swój własny KISIEL DYNIOWY!!!!


piątek, 1 maja 2015

(Przygody Merlina) Analizatornia Pod Nadgryzionym Księżycem #1

(http://merlin-x-artur-slash.blog.onet.pl/)
 Zanalizowały: Kapelusznik i Kot. Wspomagali nas też dzielnie Robert i Sebastian



Młody czarodziej, sługa i przyjaciel Artura.Zawsze przy jego boku jak Anioł Stróż.
 Aha... Strzeże jego cnot-tyyy... Ekhem... Pomińmy ten fragment!
Lecz czy kiedy okaże się, że książę coś do niego czuje czy będzie potrafił to zaakceptować?
 Eh... Widzę, że jeszcze się nie zdecydowałaś. Podpowiem ci coś: Blog jest jednym z rodzajów yaoi, a po wejściu wyświetla się ostrzeżenie o pełnoletniości. Jak myślisz? Mnie się wydaje, że to coś znaczy... No chyba, że to będzie np. Gajusz i Uter.

 
Książę,przyszły władca Camelotu. Już od dłuższego czasu czuje coś do Merlina jednak nie chce tego ujawniać.
I słusznie. Gdybym ja czuła niesmak do swojego przyjaciela, wolała bym tego nie „ujawniać” przy świadkach. Zwłaszcza po grochowej… Fee…

Mimo to postanawia w końcu wyjawić to swojemu słudze, ale czy na pewno to słuszna decyzja?
 Jeśli go nie lubisz, to weź mu to powiedz, a nie jakieś mi tu podchody będziesz uprawiał!
A może nie, a może tak, może nie...!!! AŁtorko nie zostawiaj nas w takiej nie pewności.
Nieeeładnie...
 
Wychowanica króla,przyjaciółka Gwen i Merlina.Czy będzie w stanie pomóc przyjacielowi przetrwać to wszystko czy też go opuści. Stoi przed trudnym wyborem bowiem ona jest zakochana w Arturze.
 *chrząka znacząco* ona… ekhe, ekhe… jest jego… ekhe… siostrą…
Czego kanon nie obroni to aŁtorka podła zmieni.
 
Opiekun Merlina,dworski medyk. Uczy go magi i innych rzeczy.
 Aha… „Innych rzeczy” powiadasz.
Ale TYCH "innych"? Jesteś pewny?

Czy i tym razem będzie mógł mu pomóc? I jakie on ma na temat tej całej sytuacji zdanie?
 Taaa… Bo jego zdanie jest kluczowe w całej tej sytułacji.
Nie chce mi się używać cenzury więc ja mojego zdania o tej sytuacji nie ujawnię.
 
Władca Camelotu. Kocha syna mimo,że tego nie okazuje. Nienawidzi magi bardziej niż czegokolwiek innego. Nie wie jednak,że Artur jest zakochany w czarodzieju.
 Uroczo. Myślę, że z tej nienawiści pozjadał parę spacji…
Bo on kocha go POTAJEMNIE. Jak Merlin. No wiesz AŁtorko nie ostrzegałaś nas przed zbiorowym Yaoi.
Jeżu, nie strasz!


Witam
Cześć.
Narka!
*idzie pocieszać skatowany kanon*
To blog yaoi więc jeśli jesteś homofobem to na górze jest taki czerwony krzyżyk.Kliknij na niego z łaski swojej z prośby mojej.
Chętnie, ale widzisz… Jest taki mały problem. NIE LUBIĘ SŁUCHAĆ ROZKAZÓW!!!
A ja tak jakby jestem gejem… Ale i tak tego nie zdzierżę…
Nie toleruje komentarzy takich jak ,,ble jakie obrzydlistwo” etc.
Masz moje słowo. Na końcu „ble” napiszę wielokropek.
Mam koleżankę która nie toleruje laktozy. Może powinnaś się z tą " nietolerancją" udać do lekarza?
 Blog jest o Arturze i Merlinie.Na razie chyba tyle.
A żeś się rozpisała! *wręcza jej order Merlina*
Sugerujesz nam że masz zamiar zbezcześcić (zyaoicować) też inne seriale? RATUJ SIĘ KTO MOŻE!!!



 Rozdział 1
Niestety nie ostatni...

Merlin martwił się o Artura. Po tym co ostatnio się stało on nadal był nie przytomny.Nie ważne co robił Gajusz.
Może Gajusz robił *szept* ...kupę?
O jejku. To grubsza sprawa. Nie wiem jak on się z tego wykaraska…
A co do Artura: spróbowała bym potraktować go paralizatorem. Na moją siostrę zawsze to działa jak nie mogę jej dobudzić.

Właśnie teraz Merlin szedł do niego, aby podać mu lekarstwa. Musiał to zrobić ponieważ Gajusz będąc dworskim medykiem wyszedł wcześniej.
Acha… A wyszedł ponieważ? Z tego co wiem on najczęściej siedział w swoim mieszkaniu, albo u króla. To Merlin z reguły załatwiał „sprawunki”.
Po cholerę Merlin szedł do Gajusza?  I co biedakowi się stało że potrzebuje lekarstw?
A co najważniejsze: Jak on ma zamiar to zrobić, skoro Gajusz wyszedł?

 Dotarł do komnat Artura i podzedł (Ja zazwyczaj podchodzę, ale spoko. Może to nowa forma wspinaczki wysokogórskiej?) do jego łóżka. Leżał tam z widoczną gorączką. Jak objawia się widoczna gorączka? Wyskakują mu pryszcze? Wziął ręcznik,zmoczył go lekko i  przyłożył do czoła księcia. Ten mruknął coś nie zrozumiale, a mruczał wyjątkowo seksownie
*patrzy z niepokojem na swojego kota* Nawet nie waż mi się go naśladować bo wylecisz przez okno.

i otworzył zaspane oczy.
A on przypadkiem nie był nieprzytomny?
Magia aŁtorki wleciała właśnie przez uchylone okno i zmniejszyła mózg Artura do rozmiarów pistacji.

Młody czarodziej tego nie widział, ponieważ w tym momencie się odwrócił. Artur otworzył wyschnięte usta.
- Merlin-zdołał wychrypieć.- Weź mnie tu i teraz
Chłopak od razu zwrócił się w jego stronę.
Ha! Jaki napalony!
-Jak się czujesz?-zapytał głosem przepełnionym ulgą i czymś w rodzaju sera pleśniowego, ale o tym później.
Mimo swojego stanu, Artur uśmiechnął się.
-Po prostu świetnie-zironizował.- Alien wyżera mnie od środka, ale tak to spoko. A u ciebie?
-Normalka, dzień jak co dzień, tylko trochę wietrznie.
-A to co?-zapytał, patrząc na butelki, które Merlin trzymał.
-Bawiłem się w małego chemika. Nie martw się. Posprzątam te grzyby z twojej zbroi.
Wolę nie wiedzieć gdzie dokładnie te grzyby wyrosły...

-To twoje leki, panie-odpowiedział młody mag. Usiadł na skraju łożazjadłkilkaspacji, popił kanonem,przyłożył fiolkę do ust księcia i powiedział
-Wypij.
-Ale ja nie cem!- zakrzyknął wojowniczo i z naburmuszoną miną odwrócił głowę.- Daj kisielka!
Przechylił ją powoli, aby przyszły król się nie zakrztusił. Niestety zapomniał mu założyć śliniaczka…Tak podał wszystkie cztery mikstury. Musiał jeszcze zmienić opatrunek.
-Dasz radę usiąść?-zapytał niepewnie.
Artur spróbował,ale tylko jęknął z bólu. Merlin pochylił się nad nim, złapał lekko za biodra
Łapy przy sobie zboczeńcu.

i jak najdelikatniej tylko potrafił podniósł do siadu. Rozpiął mu koszule i jego oczom ukazał się umięśniony tors, z kilkoma bliznami, nieciekawym znamieniem w kształcie Azji środkowej (Fuj... Ktoś powinien mu to zbadać.) i raną, zasłoniętą przez opatrunek. Wyciągnął z kieszeni maść, którą Gajusz kazał posmarować przed założeniem bandażu. Delikatnie zaczął wcierać ją w ranę. Artur zadrżał.
Zimno biedakowi bez koszulki.
I bez mózgu. Artur postanowił złożyć zażalenie do aŁtorki.

Nie wiadomo czy to od zimnej maści czy też czegoś innego. Od zręcznych paluszków, które zeszły trochę za nisko… Założył nowy opatrunek, a stary wyrzucił.
Tak, tak… Marnuj dobre bandaże, tylko dla tego, że się pobrudziły. W cale nie lepiej będzie je wyprać, bo po co?
Przecież akcja dzieje się w czasach współczesnych, w nowoczesnym klinicznym szpitalu... Oh wait...

-No, to ja już pójdę-rzucił speszony, z powrotem zapinając koszulę księcia.
Biedak cierpi na zniedołężnienie starcze? Sam guzików zapiąć nie potrafi?
Ty nie rozumiesz! On zrobi to LEPIEJ!
Masz rację. Nie rozumiem.

-Dobrze, to do zobaczenia-odpowiedział  Artur, trochę mocniejszym głosem.
Tak. W czasie trwania tej sceny, głos zdążył pojechać starym, dobrym PKP do najbliższej siłowni i przypakować. Podziwiam…
Merlin skinął głową i wyszedł z jego komnat.
Najpierw uwolniwszy rękę ze spodni. >.<




Dobra dodaje drugi rozdział.
Od razu ostrzegam,że akcja strasznie szybko się potoczyła.
Bardzo za to przepraszam.
Nie przepraszaj. Im szybciej to się potoczy, tym szybciej my skończymy.



Rozdział 2.

Wstał o świcie. Czuł,że to będzie niezwykły dzień. Jak co dzień zjadł śniadanie,umył się i ubrał.
Na śniadanie miałeś spacje. Prawda?
A gdzie lekki makijaż i półgodzinna sesja uwielbienia przed lustrem? No halo?!

Zszedł po schodach na dół.
A nie zszedł na górę? Jesteś pewna?

Zastał tam Gajusza czytającego jakąś opasłą księgę. Podniósł znad niej wzrok i zobaczył Merlina.
O! Pacz! Kto by się tego spodziewał!? O.O

-O,już wstałeś,to dobrze.Pójdziesz dziś znów do Artura i zmienisz mu opatrunek. Jesteś w końcu jego sługą i to twój obowiązek opiekować się nim
Eee… Nie prawda. To bardziej jego obowiązek, jako przyjaciela. No trudno… Go go truloff!!!
Dalej dalej magiczne paluszki Merlina!
Ale zrozumcie staruszka! Wnuki mu się marzą, a znając zajebistość Merlina… Za 9 miesięcy wynajmą Lancelota jako niańkę.
On nie żyje…
Milcz!

– powiedział i nie dając mu nic powiedzieć,wrócił do czytania.
Czarodziej westchnął tylko,wziął bandaże i wyszedł. Nie zauważył przebiegłego uśmiechu swojego opiekuna. Wchodząc do komnat księcia,zobaczył,że ten już nie śpi. Uśmiechnął się na jego widok i powiedział
Już nawet mi się nie chce wspominać o tych nieszczęsnych spacjach… Gary Stu musiał być głodny.
Głodny nowych doznań oczywiście.

- Miło cię znów widzieć, Merlinie.
Ostatnio zauważył,że Artur jest dla niego zbyt miły jak dla sługi. Jednak na razie postanowił nic z tym nie robić.
Mądry chłopiec. Dają, to bierz.

-Zjadłbyś śniadanie,panie?- zapytał. (jaki rym xD dop.autorki) Tsa...>.<”
-Janie. Oczekuję jajek na bekonie i trzech misek owsianki na już. No! Raz, raz…
, potem masz mi wypolerować zbroję, wyczyścić buty, urządzić striptiz na rachunek aŁtoreczki, wyczesać konia i przespać się ze mną.

Artur uśmiechnął się lekko na samą myśl o striptizie. Już od dawna czuł do chłopaka coś więcej niż tylko sympatie.
Zniesmaczenie? Nienawiść? Obrzydzenie? Litość?
Może on czuł coś OD chłopaka? Na przykład smród.

Nie mógł tego okazać,w końcu był księciem,jednak coraz częściej czuł,że nie może już tego ukrywać. Właśnie dziś miał zamiar to ujawnić,a przynajmniej przed obiektem swojego zainteresowania.Pożądał go,tak,ale nie tylko. Kochał wszystko co należało do Merlina.
Z wszami łonowymi włącznie.
Kochał jego wielkie zęby, wrzody na tyłku i mały palec u stopy, który był dziwnie dłuższy od pozostałych.

Od jego kruczoczarnych włosów aż po końce jego stóp. Jego usta wydawały się idealne do pocałunków.
*rzyga*

-Może zjesz ze mną?-zapytał wesoło.
-J-Już jadłem-zająknął się czarodziej,jednak wiedział,że  z przyszłym władcą nie można dyskutować. Westchnął, już chyba po raz dziesiąty w tym dniu.
Gdzie się nagle podziała cała asertywność Merlina?!?!
Służyła jako polewa do spacji.
Kiedy on do cholery zdążył się już tak nawzdychać?
-Tak,panie-powiedział zrezygnowany i wyszedł.

Po 10 minutach wrócił ze śniadaniem.

Usiadł na skraju łóżka i położył tace na aksamitnej pościeli obok swojego pana. Przyszły król uśmiechnął się do niego zachęcająco. Po skończonym posiłku przyszła pora na lekarstwa. Jak poprzedniego dnia podał mu cztery mikstury zrobione przez Gajusza. Potem ściągnął  opatrunek i posmarował ranę maścią. Dziś nie było z tym takiego problemu jak wcześniej.
 Bo on go głaskał po brzuszku! O tak:


Założył nowy bandaż i już miał się podnosić,kiedy usłyszał swoje imię. Spojrzał na księcia,a ten delikatnie złapał go za kark i przyciągnął do pocałunku. Był w takim szoku,że nie był w stanie nic zrobić. Kiedy pocałunek dobiegł końca nie potrafił się odezwać. Artur zrobił to za niego.
Pocałował go za niego? *_*
Wyssał mu mózg przez usta?!
Widzę to tak:

-Merlinie, ja… przepraszam. Wiem,że nie powinienem był,ale ja cię kocham-powiedział,czemu towarzyszyło intensywne spojrzenie błękitnych oczu.
*rzyg*
Spojrzenie zapłakało żałośnie i razem z westchnięciami zastanawiało się za jakie grzechy musiało tu trafić.

Czarodziej nie wiedział co na to odpowiedzieć,więc po prostu…wyszedł.
Uciekł!
A to menda!

Koniec rozdziału 2.
Nareszcie!
Wiem,wiem mówiłam,że tak będzie. Nie spodziewam się pozytywnych komentarzy.
(Ja też nie…)
Ten rozdział pisałam o 8 rano na lekcji angielskiego jednak to mnie nie usprawiedliwia.
Nie długo dodam następny rozdział.
Nie… Tylko nie to…

Jak już powiedziałam rozdział 3. Mam nadzieje,że wam się spodoba.
Porzućcie nadzieje ci którzy tu wchodzicie...

Dedykuje go Emily. Bardzo dziękuje,że ktokolwiek czyta to opowiadanie.
PS. Ten rozdział będzie troszkę romantyczny.
Bardziej niż tamten?! *płacze*
Obawiam się, że tak…
*wymiotuje*

Rozdział 5.
Doprawdy? Ja myślałam, że 3…

Następnego dnia,kiedy Artur wstał od razu przed oczyma stanęło mu wczorajsze wydarzenie. Nie,nie powinien tego robić,wiedział to,ale nie potrafił nad sobą zapanować. Usta młodszego chłopaka za mocno kusiły.
 *Ucieka z płaczem*

Wstał z łóżka,ubrał się i czekał. Za pół godziny miał przyjść Merlin,aby przygotować go do turnieju.
Ale chwilunia, momencik!!! Zwolnijmy trochę. Ty przypadkiem jeszcze niedawno nie leżałeś jeszcze nieprzytomny?

Nie wiedział czy ma, czy nie ma się spodziewać toteż denerwował się tylko trochę. Na korytarzu rozległy się kroki,jednak nie przypominały one kroków Merlina.
*wraca z nową siłą na lekach antydepresyjnych*Rozpoznaje go po krokach? Mnie to podchodzi pod obsesję!
Albo nadmiar nudy...
To na pewno Gajusz przyszedł zrobić mu lekcję o używaniu tego… i tamtego…

 Drzwi otworzyły się powoli i ukazała się w nich Gwen,służka Morgany. Książę od razu wyprostował się na krześle.
Bo normalnie siedział zgarbiony jak pingwin.

-O co chodzi?-zapytał.
-Merlin kazał przekazać,że nie będzie mógł dziś przyjść,panie-powiedziała.
Artur nigdy nie pozwoliłby sobie na takie wymigiwanie się od pracy jednak tym razem wiedział co było tego przyczyną.
Wrzody na tyłku i spuchnięty język.

Dziewczyna podeszła do niego,kłaniając się lekko.
-Mówił dlaczego?-chciał się upewnić. Ona pokręciła tylko głową.
-Życzę powodzenia,panie-uśmiechnęła się promiennie i pocałowała go.
Promienie usmażyły Artura i tak nastał koniec blogaska.
Chciała bym, ale nie… Oni jacyś tacy żaroodporni…

Merlin nacisnął klamkę drzwi do komnat księcia i wszedł. Zobaczył tam coś co wstrząsnęło nim do głębi. Artur całował jego najlepszą przyjaciółkę. To on szedł do niego żeby wyjaśnić tą sprawę z pocałunkiem i powiedzieć mu,że on także coś do niego czuje,a teraz widzi jak całuje się z Gwen. Potraktował cię jak szmatę podpowiedziała mu jego podświadomość.
Ja myślę, że bardziej jak męską dziwkę, ale wedle uznania…
Hmm... Całkiem fajna ta podświadomość... Na testach i sprawdzianach też podpowiada?

Próbował powstrzymać cisnące się do oczu łzy. W końcu tamci oderwali się od siebie. Przełknął rosnącą gule w gardle i chrząknął. Teraz Artur go zauważył. Wyraz jego twarzy wyraźnie wskazywał,że jest zdziwiony. Gwen odchrząknęła cicho.
-To ja już pójdę-powiedziała i wyszła.
Śmiejąc się szatańsko.

Pierwszy odezwał się Artur.
-Słyszałem,że miałeś dzisiaj nie przyjść-powiedział lekko zmieszany.
-Tak,al jednak przyszedłem-odpowiedział Merlin,siląc się na spokój.
Podszedł do stołu,na którym leżały zbroja,miecz,tarcza i hełm. Założył to wszystko na księcia nie odzywając się przy tym ani słowem czym irytował Artura.
Jak śmiał?!

-Co do tego co się wczoraj stało-zaczął,ale Merlin mu przerwał.
-Zapomnijmy o tym.
Proszę zapomnijmy. I nigdy już do tego blogaska nie wracajmy.

Nie odrywał przy tym wzroku od okna,za którym roztaczał się widok na cały Camelot.
Zamek znajdował się w chmurach, czy to raczej Camelot się skurczył?
Myślę, że raczej jedno i drugie… Poznaj moc blogaska!

-Teraz,panie musisz zająć się Gwen-dodał,nadal na niego nie patrząc.
I wtedy Artur wreszcie zrozumiał. Chłopak widział pocałunek,który został na nim wymuszony. Stanął przed Merlinem i złapał go za brodę,zmuszając go żeby spojrzał mu w oczy.
-Jeśli widziałeś wszystko to musiałeś widzieć
A jak nie to się dowiesz czy tego chcesz czy nie...
Czy tylko ja tam widzę: „Jeśli widziałeś, to musiałeś widzieć.”?

też,że to nie ja zacząłem,i że nie chciałem tego-powiedział,patrząc w hipnotyzujące oczy swojego sługi.
Ten nic na to nie odpowiedział,tylko odwrócił wzrok. Książę westchnął i puścił jego twarz
Twarz pozbawiona punktu oparcia upadła na podłogę z żałosnym plaśnięciem.
Hipnotyzujące oczy powiadasz...
Wyświetlanie PicsArt_1430436175761.jpg

-Życzę powodzenia,panie-powiedział chłopak i wyszedł z jego komnat.
Po turnieju musiał jeszcze zostać na uczcie.
Ale.. Co? Kiedy? Jak?
Mnie nie pytaj. Jeszcze nie rozgryzłam wcześniejszego zdania…

Była jak zawsze wspaniała,ale tym razem stoły pełne pysznych potraw nie robiły na nim wrażenia. Nie myślał o niczym innym niż o tym jak ma przeprosić Merlina. Miał pewien pomysł,musiał go tylko zrealizować.
Powinnam się bać?
Tak. Ja trzęsę portkami… Ze strachu oczywiście.

Na uczcie specjalnie nic nie pił mimo usilnych próśb swojego ojca. Po skończonej kolacji [tak to nazwijmy]
Albo nie nazwijmy.
Droga aŁtoreczko. 
Skoro nawet ty nie masz pojęcia jak to nazwać, to skąd my mamy wiedzieć, czy nie siedzieli w starej stodole, a za stół nie służyła im krowa?

poszedł szybko do swoich komnat. Zabrał kartkę,na której napisana była wiadomość,
Eee.. Przepraszam że się powtarzam ale: kiedy?
Najwyraźniej aŁtorka ma level100 w zaginaniu czasoprzestrzeni...

a potem zakradł się do królewskich ogrodów. Było w nim wiele pięknych kwiatów,ale on tylko wiedział gdzie rosną najpiękniejsze.
AŁtorka mu szepnęła.
Pff… Mapkę mu rozrysowała.

Poszedł tam i odnalazł swój ulubiony-najczerwieńszą różę jaką widziało oko ludzkie.
Za to oczy psie widziały już ładniejsze. Ale szczerze. Trochę mnie przeraża to samobieżne i świadome oko.
Ej… A ta róża to tam jedna, sama taka bidna rosła?

Szybko wyszedł stamtąd i ukradkiem podszedł do okna Merlina,które było jakieś 3 metry nad ziemią.
Dla pewności sprawdził szkolną linijką.

Włożył kartkę do kieszeni,różę oskubał z kolców i włożył w zęby po czym zaczął się wspinać. Było mu ciężko,ale nie poddawał się. Wskoczył cicho przez okno i rozejrzał się po  pomieszczeniu. Wyglądało jak każda zwykła izba.
Siedziba Mary Sue bez aksamitów i czarnych atłasów?! Niedopuszczalne!!!

Stało w niej łóżko,regał z książkami,jakiś stolik i szafa na ubrania. Widać było jednak,że jej właściciel z niej nie korzysta,bo ubrania walały się po podłodze.
Na miejscu Artura pomyślałabym że ktoś wyrzucił zawartość szafy podczas przeszukiwania pokoju. Chyba że Artur ma w zwyczaju podglądać Merlina i przyzwyczaił się już do tego syfu.
Nie chcę cię martwić, ale chyba tak właśnie jest.

Nagle zauważył jakąś księgę pomiędzy odzieżą. Podniósł ją i otworzył na pierwszej lepszej stronie.
Zobaczył jakieś niezrozumiałe,prawdopodobnie po łacinie
Niezrozumiałe co...?
Yyy… Kiedy wpisuję w wikipendję „Księga po łacinie” wychodzi mi Tora. Co mam o tym myśleć?

słowa,ale nie to było najważniejsze. Jego wzrok przykuło jedno słowo-zaklęcie.To nie może być prawda. Tylko nie on-myślał
Kim jest "on-myślał" i co robi w tym blogasku?
Nie wiesz kim jest on-myślał? Jak możesz!? Zbezcześciłaś ten blogasek!
*szept* …kto to…?
*szept* …nie wiem…

Rozgryzłam to! Minus można też interpretować jako nie. ON-MYŚLAŁ= ON NIE MYŚLAŁ!!

zrozpaczony. Odłożył księgę na jej miejsce i położy róże razem z kartką na stoliku. Wyszedł z powrotem na dwór tym oknem. Jak by kuźde dżwi w zamku nie było. Wrócił do siebie,starając się nie myśleć o tym czego się dowiedział
AŁtorka nadal blokowała mu dostęp do mózgu.

rozebrał się i wsunął pod czerwoną,aksamitną pościel.
-Dobranoc,Merlinie-powiedział jeszcze i zasnął zmęczony wrażeniami dnia.
Artur ma omamy czy Merlin (nie daj Boże) znajduje się w jego łóżku, albo pod?
Eeee.. Niespodzianka!?


Następnego dnia,kiedy czarodziej otworzył oczy zobaczył coś czerwonego leżącego na stole. Krew  Nie przypominał sobie żeby coś tam zostawiał. Podniósł się niechętnie i podszedł do niego. Leżała tam wspaniała róża i jakaś karteczka. Wziął ją do ręki i przeczytał

,,Merlinie,musimy wszystko sobie wyjaśnić. Przyjdź do mnie o 21:00.
Artur.”
Wyczuwam pedofila...
Leo?

Westchnął cicho i usiadł na łóżku. Jedno było pewne… Musi zobaczyć co Artur ma do powiedzenia.
Nie, nie musi… On po prostu chce.

Koniec rozdziału 3.
No i proszę. Mam nadzieje,że się spodoba.

Nie. Nie spodoba się. Twoje nadzieje zostały pogrzebane razem z zarżniętym kanonem.

Bardzo… Jesteś nam winna odszkodowanie. *patrzy na siostrę łkająca w kącie*

To koniec! *ucieka ze zgrabnością tego kota*