poniedziałek, 30 listopada 2015

Kuroko Tetsuya (Kuroko no Basket) Dwupak+ bonusik dla yaoistek






 Dzisiaj mamy dla was niecodzienną okazję! Każdy kto choć raz oglądał Kurokochi'ego w akcji wie ile dzieciak jest wart! Poza tym każda porządna yaoistka powinna się zaopatrzyć w zestaw składający się z Kuroko i Kagamiego! (*upycha związanego, protestującego Kapelusznika w szafie*). Choć dla nie-yaoistek również mamy wspaniałą ofertę! Przy zakupie całości dostajesz Kagamiego lub Momochi za pół ceny! W każdym innym wypadku- wypchajcie się!

Całość: 2300a
Głowa: 250a
Każda inna część ciała do negocjacji.

ZESTAW DLA YAOISTEK

 
 Oto przed wami...
*fanfary*
KAGAMI TAIGA! Niesamowity środkowy, o zdolnościach koszykarskich umożliwiających mu doścignięcie nawet Pokolenia Cudów! Straszny obżartuch i złośnik, ale za to jaki uroczy! Bez zbytniego przedłużania:

Cało: 2500a
Głowa: 200a
Każda inna część ciała do negocjacji.

+Bonus

 

ZESTAW DLA NORMALSÓW


No tak... Oto Satsuki Momoi... Czy jakoś tak.
W każdym razie jest to dziewczyna o ponadprzeciętnych umiejętnościach szpiegowskich. Potrafi zdobyć informacje o przeciwniku tak dokładne, że dowiesz się z nich kiedy wypadł mu pierwszy ząb. Jednak to nie wszystko. Dzięki swemu wysoko rozwiniętemu zmysłowi łączenia faktów i kobiecej intuicji potrafi z dokładnością do 90% określić w jakim kierunku rozwinie się dany zawodnik.

Całość: 2300a
Głowa: 250a
Każda inna część ciała do negocjacji.

~Kapelusznik&Kot Company

niedziela, 29 listopada 2015

Sora i Shiro (No game no life)




 SHIRO (po lewej)
Jedenastoletni komputerowy geniusz z mangi „No game no life”. Młodsza siostra Sory, członkini legendarnego duetu „Blank” (który w gruncie rzeczy uchodzi za jedną osobę). Neet, hikikomori, uzależniona od gier komputerowych. Z chęcią nabije nowy level w każdej grze. Odżywia się „burżujskim żarciem”, jak to określił Sora. Naprawdę genialna, opanowała do perfekcji grę w szachy, w wieku jedenastu lat znała już 18 języków. Potrafi grać stopami, co sprawia, że może sterować czterema postaciami naraz w grach mmo. Do szczęścia potrzebuje jedynie komputera, tableta i wszelkiej innej elektroniki.

SORA (po prawej)
 Starszy brat Shiro, 18 lat, prawiczek, komputerowy geniusz. Neet, hikikomori, społecznie upośledzony, uzależniony od gier. Je tylko słodkie i kaloryczne jedzenie, bo „mózgowi do funkcjonowania potrzebny jest tylko cukier. Słodkie bułki mają wystarczająco dużo kalorii i wartości odżywczych, a patrząc na ich cenę, ich kupno jest bardziej opłacalne”. Podobnie jak Shiro cierpi na antropofobię i nie może znajdować się dalej od siostry niż na określoną odległość. Potrafi sterować czterema postaciami jednocześnie, nie spać cztery dni i grać w pokera. Zawsze wygrywa, bo kantuje niedostrzegalnie dla przeciwnika, mistrz kłamstwa. Nieco zboczony (czytaj: drugi Leo), cwany i bardzo opiekuńczy. Kocha swoją młodszą siostrzyczkę. Podoba mu się nazwanie ósmej rano ósmą w nocy. Jedyną kobietą znaczącą w jego egzystencji więcej niż najnowsza gra jest Shiro (do czasu...). W przeciwieństwie do siostry nie cierpi na kąpielowstręt.

Z powodu ich istnienioosobnofobji nie można ich kupić osobno, bo skończy się to tak:


Cennik:
Całość:  4000a
Głowy:  500a
Każda inna część ciała do negocjacji.

niedziela, 22 listopada 2015

(Naruto) Analizatornia Pod Nadgryzionym Księżycem #5

 Zanalizowali: Kapelusznik, Gekon i Kot. wspierane przez Roberta i Sebastiana.
Witajcie zagubione, niechciane duszyczki!
Dziś mamy dla was opko o... (Nie zgadniecie.) Naruto!
Ale nie będzie to zwykłe opowiadanie, w którym to młoda kunoichi odkrywa w sobie magiczne moce, albo co gorzej Sakura dołącza do Akatsuki. O, co to to nie.  Dzisiaj czeka na was wypełniony po brzegi pedofilią i nieznajomością fabuły tFur...
 Nie żartujemy, chociaż to nie porno-opko to radzimy zaopatrzyć się w papierową torebkę i duży zapas kocyków, bo po przeczytaniu tego utForu, nikt nie może czuć się bezpiecznie.
Przyzwyczailiście się już do Orocza, podglądającego małolatów zza drzew i samopowiewających pelerynek na baterie słoneczne? Nie? W takim razie schowajcie się w szafie, włączcie alarm anty-pedofilowy, albo waszą prywatną Arye i Indżojcie!

Ps. Nawet nie wiecie jak trudno jest zaciągnąć Kapelusznika do roboty!
 Ej!
 Wywołałam łaskotkową wojnę, robiłam oczy kota ze Shreka a nawet groziłam jej kisielkiem! *bulwers*


Morderstwo zostało popełnione 1 czerwca 2008 roku, pod adresem:
(http://naruto-kitsune.blog.onet.pl/)




„Watashi-no chiisai Kitsune”


Rozdział 1 – “Tragedia wioski Ukrytego Liścia”

Słońce powoli zaczęło ukazywać się nad zenitem, obwieszczając początek nowego dnia. Zapowiadało się na kolejny, parny, sierpniowy dzień. Jedyne schronienie przed gorącym, i zdradliwym słońcem, dawał las, do którego ludzie bali się wchodzić, ze względu na krążące opowieści o nim.
 Zdradliwe słońce knuło i spiskowało, przyprawiając ludzi o udary i halucynacje. Ot co...
  Jeśli o mnie chodzi, to mnie te "opowieści" kojarzą się w większości z pedobearem... Cóż,  jeśli tak to w sumie nawet im się nie dziwię
Stara legenda głosi, że w lesie żyją demony (mówiłam), które go chronią,przed niszczycielskim wpływem człowieka. „Chi no shinrin”, tak nazywał się ten las, i był to jedyny las, w odległości kilku dziesięciu kilometrów. Wiele osób zaginęło, z tych co ośmieliły się przekroczyć granicę, między lasem, a wioską Ukrytego Liścia, która jest największą wioską na świecie.
 Czyli jak oni prosperowali? Wędrowni kupcy musieli udawać się do nich helikopterami, żeby cokolwiek sprzedać?!?! Nie wiem jak wam, ale mnie się wydaje, że te warunki nie sprzyjają powstaniu największej wioski shinobi...
  Czej, czej... To tam był jakiś las "Chi no shinrin"?! 
*przełącza się na tryb "zgadzaj się ze wszystkim, nawet największym idiotyzmem, bo i tak nic na to nie poradzisz"*
Jednak, zawsze znalazł się jakiś śmiałek, co miał odwagę do niego wejść. Niewiedza, i głupota za każdym razem, doprowadzała ich do zguby. Tak było również, dwanaście lat temu, kiedy jeden, chciwy człowiek, zapragnął posiąść siłę, władzę, i potęgę, dzięki której mógł zapanować nad wszystkimi wioskami. Potęgę, którą pragnął, mógł tylko uzyskać poprzez najpotężniejszego z demonów. A był to, władca demonów, Kyuubi noYoukou, dziewięcio-ogoniasty lis, władający w tym czasie wszystkimi krajami i demonami.
 Ja rozumiem, że można nie mieć pomysłu na własne opowiadanie... Ale to jest już po prostu za wiele.
Zgiń aŁtoreczko. Zgiń. 
*wyobraża sobie to:
 *
Kyuubi, był dobrym, i sprawiedliwym władcą. Rządził pewną ręką, chcąc doprowadzić do pojednania krajów, które walczyły między sobą o władzę.
 *przypomina sobie wszystkie sceny, w których to Kurama próbował kogoś zabić, przejąć władzę nad ciałem Naruto i tak dalej...* Yhm... A jego chakra pachnała fiołkami i rozsiewała ogólny spokój i nirvanę. (Wcale nie była przepełniona nienawiścią i wściekłością. Nie... A gdzież tam!)
Ja to myślę (Ty nie myślisz) że aŁtoreczka czymś go naćpała...
 Tak. Dokładnie tak samo jak Gai był zrównoważonym psychicznie instruktorem jogi, a Madara potulnym barankiem, który pada po kopniaku w piszczel...
... Czemu w piszczel?
 Najzagorzalszym wrogiem Kitsune, był Yamata noOrochi, wężowy demon, posiadający osiem głów oraz osiem ogonów złączonych w jednym ciele. Był symbolem zła, w najczystszej postaci,nigdy nie panującym nad swoim gniewem, oraz wykorzystujący głupotę ludzkich serc, łaknących nie skończonej potęgi, we własnych celach. Yamata pragnął władzy, którą posiadał jego młodszy brat. Nie mógł pogodzić się z faktem, że najmłodszy z dziewięciorga rodzeństwa jest najpotężniejszym z nich wszystkich.
 Nie, żeby coś, ale widząc "wężowy demon, posiadający osiem głów oraz osiem ogonów złączonych w jednym ciele" widzę coś takiego:
 Jeeej!!! Gekon zrobiła YamatanoOrocza!!! *cieszy się jak dziecko*

Kitsune, największe wsparcie miał w najstarszym bracie, Shukaku, pustynnym demonie o wyglądzie szopa. Na nim jednym mógł polegać, i nie obawiać się zagrożenia z jego strony. Shukaku zawsze, w swoim młodszym bracie, doceniał wiedzę, i umiejętne jej zastosowanie. On, jako jeden z dziewięciu, nie był samolubny,zachłanny, czy chciwy. Chciał swoją siłę, i mądrość wykorzystać do ochrony ludzi, których darzył ogromnym afektem.
 Z tego co pamiętam to właśnie między Kuramą i Shukaku był największy konflikt z całej dziewiątki ogoniastych...
Nom. A z tego co ja pamiętam to właśnie Shukaku najbardziej tych ludzi nienawidził... 
Ehhh... Pogódźmy się z tą z dupy wziętą ałtoreczkową mocą. W końcu i tak nic innego nam nie pozostało...
Kiedyś, ludzie nie bali się chodzić do Chi no shinrin, mimo swej nazwy.
Znaczy się, że ludzie nie bali się wchodzić do lasu, pomimo tego, że nazywali się ludźmi? Serio? AŁtoreczko, uważasz nas za aż takich tchórzy?
W dawnych czasach, nazwa ta, była tylko symbolem, niczym więcej. Wzięła się ona z prostego czynnika, jakim był wschód i zachód słońca. Za każdym razem słońce, które wstawało rano do życia, a nocą chowało się do snu, dawało piękną poświatę nad demonicznym lasem. Poświatę krwistej czerwieni. I stąd wzięła się nazwa, Chi no shinrin.
Jednak, przed dwunastu laty…

Cicho i bezszelestnie zakradał się, między drzewami, zamaskowany mężczyzna, mający nadzieję natknąć się na Kyuubi`ego, władcę demonów. Spod maski na świat spoglądały zimnie, i okrutne wężowe oczy.
Były tak zimne i okrutne, że  zamrażały wszystko na co spojrzały i same z siebie deptały takie małe szczeniaczki. Swoją drogą... On te oczy trzyma pod maską, żeby mu nie uciekły?
Tajemniczy ninja przystanął gwałtownie, nasłuchując dziecięcych odgłosów zabawy.
- Dziecko? Tu, w tym lesie? To może być tylko jakiś demon –powiedział z pogardą w głosie. A może…- zastanawiał się głośno- to jest mały Kyuubi`ego. Jeśli tak, to szczęście nareszcie się do mnie uśmiechnęło.
Eee... *patrzy na powyższy fragment z mało inteligentną miną* Rozumiem, że w tym lesie nie mieszkały żadne inne demony, które mogły by mieć młode skore do zabawy? Innego wyjaśnienia nie widzę.
I jak ten Kyuubi się w ogóle rozmnażał? Przez pączkowanie?
Ok! Jestem, przybyłam, sorki za spóźnienie, Robert wybierał buty przez dwie godziny...  
 *patrzy przerażona*
 
Wężowo-oki ruszył szybko w stronę dobiegających dźwięków, zakradając się coraz bliżej z nadzieją na udane polowanie na demony, a raczej jednego konkretnego demona.
- Ofusaaan!! – wołał mały, czteroletni chłopczyk – Ofusaaan,gdzie jesteś? – popatrzył pod kamień – no nie, tu go nie ma – westchnął zrezygnowany.
Nie no... Niemożliwe, sprawdź jeszcze raz.
Zamaskowany ninja dotarł do celu,chowając się w krzakach i obserwując małego chłopca, który definitywnie był demonem.
Jego definitywny demonizm był podkreślony czarną kredką do oczu, czerwonym lakierem do paznokci i dokładną znajomością Harrego Pottera.
Mały nadal pilnie szukał swojego ojca, zaglądając w każdy kąt, w ogóle  nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Ofusan, to nie sprawiedliwe – marudził blond włosy demonek– za dobrze się schowałeś…
Nasz komornik też tak mówi...
- Interesujący … – szepnął cicho mężczyzna w ukryciu, śledząc pilnie każdy jego krok.
Zakradł się nie postrzeżenie bliżej, uważnie lustrując jego nieporadne ruchy. Mały demon schylił się obserwując skaczącą ropuchę i sam zaczął ja naśladować. Jego żółte ogony, które na końcach miały ciemniejszą barwę pomarańczy, z gracją falowały wokół jego zgrabnej sylwetki. „ Dziewięć?
Widzę, że mamy mały problem z matematyką?
 ...
Dobra...
Ja wiem ze to blogasek, i wiem ze jestem analizatorka, ale wizja małego skaczącego za żaba pol lisiego Naruto jest po prostu... No... obłędnie urocza!
Teraz możecie mnie zabić.
*spełnia życzenie koleżanki*
*umiera*
Eh... Znowu?
–zastanawiał się wężowo-oki – Tak, zdecydowanie dziewięć. To jest syn Kyuubi`ego.Szczęście się do mnie uśmiechnęło.” Uszy malca radośnie ruszały się, okazując jak bardzo jest szczęśliwy. Jego białe kimono, z niebieskimi płomieniami przy brzegach materiału, które sięgało do kolan, przy każdym podskoku rozwiewało się, ukazując drobne uda Kitsune.
Samopowiewająca pelerynka na baterie słoneczne?



Drobne uda Naruto...
*przetwarza ilość pedofilizmu w tym zdaniu*
Bleee....
 Chłopiec przystanął. Odwrócił się lustrując całą okolicę, intensywnie lazurowymi oczami. Z jakiegoś dziwnego powodu czuł,że w pobliżu znajduje się zagrożenie. Położył po sobie uszy, zmrużył oczy, i cicho zaczął warczeć, spoglądając w stronę krzaków, gdzie ukrywał się obcy.
Zjedz go! Zjedz go! *zaczyna dopingować, już definitywnie pogodzona z faktem, że każdy z tych boChaterów to tylko uzurpator z tym samym imieniem*
            Wystarczy łułamek sekundy, aby na nowo ukryć swoją czakrę, po ocknięciu się z szoku, jaki wywołał mały Kitsune. „ Jak ktoś może mieć tak intensywnie niebieskie oczy –zastanawiał się mężczyzna – samo niebo mu tej barwy pozazdrościć. Włosy mają barwę czystego złota, które jaśnieją jasnym blaskiem, przyćmiewając piękno słońca. Na policzkach ma po trzy małe blizny, które wyglądają jak kocie wąsy.Karnacja chłopca o odcieniu złotego brązu przyciąga wzrok, i jestem pewny, że jest jedwabista w dotyku. Aż mam ochotę jej dotknąć…zanurzyć dłonie w tych pięknych złotych lokach…”
 Zdajesz sobie sprawę że mówisz o kilkuletnim chłopcu, prawda?
  Czyli może jednak nie przez demony ludzie bali się chodzić do tego lasu...
Pedofilia Yay!
Ja rozumiem, aŁtoreczko, że twoim celem było, żebyśmy po tym opisie  zaczęli rozpływać się nad wdziękami "Naruto", ale mnie to się bardziej robi niedobrze... 
Poza tym, to da się w ogóle dotykać karnacji? *próbuje ogarnąć*
Nie próbuj... 
Nadal obserwując, na powrót radosnego chłopca, zaczął zbliżać się do niego.
Kitsune nie świadomy niebezpieczeństwa, nadal bawił się skakając za ropuchą(może jeszcze patatatając za jednorożcem?) . Nie zauważył wystającej gałęzi, i przy kolejnym skoku, zahaczył o nią nogą, przewracając się na ziemię. Mały demonek zaczął płakać, podnosząc się do pozycji siedzącej. Miał zranione kolana i jeden, prawy łokieć. Krew powoli sączyła się z powstałych ran, brudząc kimono Kitsune.
Co on? Ma potłuczone szkło się przewrócił?
Nie, na aŁtoreczkę. 
„ To jest moja szansa – pomyślał mężczyzna – i mam zamiar z niej skorzystać”.
Rozejrzał się szybko, sprawdzając czy nie ma w pobliżu Kyuubi`ego.Nie było.
Tak stary, teraz możesz go zgwałcić.
ROBERCIE!!! *przerażona*
Ok. Znaczy się, że mały szukał ojca bóg wie ile czasu, zaglądając nawet w najmniejszą dziurkę, a facetowi starczyło spojrzeć na okolicę? Ma oczy na podczerwień czy co?
 Słysząc szmer liści, mały Kitsune podniósł głowę, spoglądając w złote wężowe oczy.
- Nie bój się mnie… – powiedział mężczyzna, widząc jak mały zaczyna się cofać, kładąc po sobie uszy, groźnie mrużąc oczy, które stały się czerwone i wydając głębokie pomruki niezadowolenia w jego stronę. Blizny na jego policzkach pogłębiły się.
- …Grrrr – warczał mały, ukazując ostre kły.
-Grrr...- dołączyła do niego Kot.
-Grrr...- zawtórowała im cała armia postaci będących w posiadaniu sklepiku "Ostatnie Tchnienie".
(Reklama) 
- Nie bój się, jestem Orochimaru –
 A to spoko, już się nie boje...
Właśnie! Dobrze, że to Orochimaru, a nie jakaś... pozytywna postać...
 
 
sięgnął ręką do maski,ściągając ją z twarzy. Oczom małego demona ukazały się ostre kły. Kitsune,rozluźnił się, a jego twarz złagodniała pod wpływem uśmiechu.
 Standardowa reakcja na faceta z kłami w paszczy... No co? Nie każdy czterolatek tak reaguje? *zdziwiona*
 Lazurowe oczy uważnie studiowały długowłosego przybysza, po chwili zapytał cicho.
- Czy… czy jesteś…mo…moim…wujkiem … Yamata no Orochi –spojrzał na niego swoimi uszami czekając na odpowiedź.
Tak, tak... WÓJKIEM...

Robercie przestań, przerażasz mnie...
Od kiedy Naruto się jąka?... A no tak. Ja dalej naiwnie szukam kanoniczności...
- Dlaczego tak uważasz?
- Jesteś … wyglądasz zupełnie jak on.
- nie… nie jestem – odpowiedział – ale jestem jednym z jego potomków – dodał, widząc zawód na twarzy małego lisa.
-No j-jak t-t-t-to...?- wyjąkał z rozpaczą mały lisek, najwyraźniej tracąc okazję bycia zjedzonym przez największego wroga swojego ojca.
- Jestem jednym z trzech legendarnych Sannin`ów z KonohaGakure. To jak, pozwolisz sobie pomóc?
            Mały Kitsune przytaknął, pozwalając wziąć się na ręce mężczyźnie.
Pomóc? A w czym? *Kot i Kapelusznik, w których właśnie obudził się siostrzany instynkt, podchodzą do nie-Naruto i wyrywają go z łapsk Orocza* No co? W końcu wygląda jak Naruto! Nie pozwolę mu nic zrobić pedofilu! *warczy gniewnie* 
*osłania odwrót Kota razem z naprędce utworzoną drużyną ANBU* 
A co z resztą opowiadania? 
Hmmm... *ożywia lisią kukiełkę* Macie. Bawcie się...
Ej, weź... Bo potraktują to zbyt dosłownie.
- Dokąd mnie zabierasz Orochimaru-san – zapytał widząc, że oddalają się od miejsca jego zabaw.
- Idziemy do mojej wioski, gdzie medycy się tobą zajmą –spojrzał na chłopca spoczywającego w jego ramionach. „ A potem wykorzystam cię do schwytania twojego ojca”.
- Nie trzeba – powiedział, próbując wyrywając się z uścisku mężczyzny – ja … nie musisz … moje rany szybko się goją. Widzisz – wskazał małym paluszkiem na swoje kolana – już prawie nic nie ma.
 Hehe... Wskazywanie małym paluszkiem- nowy rodzaj objawienia. *wręcza Gekonowi Nobla za rysunek*
Może mu zabrali resztę paluszków...
Albo zgubił je pod kamieniem.
- Nie chcesz zwiedzić mojej wioski, gdzie mieszkam? Na pewno jesteś samotny tutaj, sam, bez żadnych rówieśników. W Konoha spotkasz dużo dzieci, z którymi będziesz mógł się pobawić.
- Ale… ja nie mogę…tak sam…
- Ja jestem z tobą.
*oddycha z ulgą, że jednak zabrała to biedne dziecko* 
*chowa Naruto do sejfu*
 Naruto Memes: Pedophile Orochimaru by Poketoad
- Ale ofusan będzie na mnie zły, że się oddaliłem bez jego wiedzy.
Nie przejmuj się, jego też możemy zgwałcić...
ROBERCIE WYSTARCZY TEGO!!!
*wyrzuca brata z analizatorni*
...
No co, niech trochę ochłonie... 
*wymierza Robertowi mocnego prawego sierpowego*
- Nie martw się, jestem pewny, że twój tata przyjdzie za tobą do wioski.
Kitsune popatrzył na niego z nadzieją. Bardzo chciał poznać inne dzieci i bawić się z nimi. Jego ogony zaczęły radośnie poruszać się, do przodu i do tyłu, za każdym razem pocierając biodra Orochimaru.
 Eh...
Nie musiałaś o tym wspominać... 
*wyjmuje z szafki papierową torbę*
*po chwili namysłu wyjmuje jeszcze dziesięć*
 Sannin zaczynał czuć się zagrożony, przebywanie w pobliżu małego demona, zaczynało mieć dziwny wpływ na jego ciało. Radośnie poruszające się uszy malca, wielkie niebieskie oczy, szeroki uśmiech na twarzy, mocno zaciśnięta, mała piąstka na jego kamizelce, to wszystko sprawiało, że miał ochotę się na niego rzucić. „Orochimaru, co z tobą – zapytał sam siebie – jak możesz tak myśleć o małym dziecku, to jest chore.
 Dokładnie! Chore- jak całe to opowiadanie!
Człowieku powinieneś się leczyć...


 A od kiedy to ja mam jakieś skrupuły? Ha ha ha, to by było coś nowego – kontynuował debatę sam ze sobą – ale… poczekam parę lat, aż dorośnie do odpowiedniego wieku, a w tedy…”...ygh...
- Na pewno ofusan nie będzie zły? – zapytał, wyrywając Sannina z rozmyślań – Daleko jeszcze?
- Jestem pewny, że twój ofusan zjawi się w wiosce – na jego ustach pojawił się okrutny uśmieszek – już jesteśmy na miejscu. Widzisz tę bramę – wskazał na wielką bramę z symbolem liścia, i ze strażą po bokach
 Po bokach tego liścia? Ta cała "Straża" to nowy rodzaj kolumn?
 –przechodząc tą bramę, będziemy już w wiosce.
- Yey…- ucieszył się malec, kładąc głowę na ramieniu Sannina, zasypiając natychmiast.
Bohaterowie blogasków zasypiają jeszcze szybciej niż koty. Na serio! Jeszcze nie dotkną głową poduszki a tu już: Mode off. Ja to zwykle najpierw muszę się wygodnie położyć...
Może oni wszyscy mają na plecach taki mały pstryczek: On-Off 
 Nasz mały kyuubi musiał być naprawdę wysokim czterolatkiem skoro był zdolny położyć głowę na ramieniu dorosłego człowieka
Albo zrobił tak:
 

***

- Oniichan dokąd idziemy? – zapytał z ciekawością sześcioletni,czarnowłosy chłopiec.
- Już raz ci powiedziałem, Sasu-chan, idziemy do Hokage. –spokojnie odpowiedział starszy chłopak, z czułością spoglądając na młodszego brata.
*patrzy podejrzliwie* Kolejny pedofil?
- I nie… nie wiem po co. Dowiemy się na miejscu. A teraz chodź bo się spóźnimy.
- Tak!- radośnie zawołał chłopiec, łapiąc swojego brata za ramie(tak szybko rosną :') ), ciągnąc go aby się pośpieszył.
- Ha Ha… spokojnie Sasu-chan, zdążymy nie potrzebny, aż taki pośpiech. Zwolnij mały.
- Hayaku! Itachi-chan – ciągnął coraz mocniej brata.
- Hai! Hai! – przytaknął Itachi, pozwalając się ciągnąć Sasuke.
Tak!!! Itachi! Jesteśmy uratowane! *płacze z ulgi* 
 https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/c1/73/d0/c173d04a22f9266ca4cf4f27f3cc6ef8.jpg
Nie oszukuj się kochana. To tylko marny uzurpator... Ale może na nie-Orochimaru wystarczy... 
*pełna nadziei*

***

Sandaime siedział spokojnie w biurze, oczekując przybycia Orochimaru. Kolejny raz czytał wiadomość od niego:
                       
„ O zmierzchu zjawię się z małym gościem,jest to czteroletni chłopiec, a raczej demon. Mały Kitsune, syn Kyuubi noYoukou, bardzo cieszy się na myśl o nowych przyjaciołach, więc proszę o pojawienie się w Wieży Hokage, rodzeństwa Uchiha. Sądzę, że jest to najlepszy wybór na towarzyszy zabaw małego. W końcu mamy tu do czynienia z księciem demonów.

Orochimaru”.

- Orochimaru, co ty kombinujesz? Jakie są twoje plany?
-Mam zamiar ubrać go w zmysłową czerwień i wziąć tu i teraz, a rodzeństwo uchiha może mu towarzyszyć.- odpowiedział spokojnie Sannin, oblizując usta.
Mój boru! Leo?! Miało cię nie być...
Tia... Leo jest wszędzie.
Tak w ogóle, to trzeciego naprawdę wcale nie ruszyło to że ten psychol sprowadza małego demona do wioski? Serio ludzie to jak zabierać niedzwiedzicy młode z legowiska!
Not great idea.
Robert, spadaj. Nadal masz szlaban. 
 Sandaime oparł zmęczone dłonie na blacie, cierpliwie czekając na przybycie chłopców Uchiha.
- Powinni już tu być…
- Proszę – odpowiedział słysząc pukanie do drzwi.
- Hokage-sama, chłopcy już tu są. – poinformował średniego wzrostu mężczyzna z blizną na nosie.
- Dziękuję Iruka-san, poproś chłopców.
-I-Iruka?!- rzuca się z płaczem na mężczyznę.- Ciebie też tu zamknęli?
- Hai – ukłonił się ze smutkiem przytulając Kapelusznik i Kota - wiem że jest wam ciężko ale przetrwamy to razem!
 
  wychodząc, aby po chwili wprowadzić potomków klanu Uchiha. Zamknął za sobą drzwi, pozostawiając skołowanych chłopców na środku pomieszczenia. Sasuke mocno trzymał się spodni brata, bojąc się Hokage.
 Yhm... yhm... której części tych spodni dokładnie? *dalej szuka oznak pedofilizmu, by w razie czego interweniować*
Nie no, daj spokój, to przecież Sasuke i Itachi, aŁtorka by przecież nie...
...
Dobra, teraz ja też się boje. 
Był tutaj pierwszy raz, ale wiedział, że nie ostatni.
- Hokage-sama… – zaczął Itachi – w czym możemy pomóc?
- Witajcie, usiądźcie pierwsze – chłopcy, dziękując kiwnęli głowami, czekając na słowa Hokage.
- Mam dla was … – Sandaime zastanawiał się jak dobrać słowa,aby nie urazić uczuć dumnego Uchiha – specjalną misję.
- Co to jest za misja, która wymaga udziału Sasu-chan?
- Za – spojrzał na zewnątrz, widząc że już zaczyna zmierzchać dodał – parę chwil zjawi się tu Orochimaru-san z bardzo specjalnym gościem. Chcę abyście, dobrze się nim zajęli. Od tego może zależeć… przyszłość naszej pięknej wioski.
Chłopcy popatrzeli po sobie, nic nie rozumiejąc. Mają kogoś niańczyć? Co to ma być za misja? Ich zdziwienie było tak wyraźne, że Sandaime uśmiechnął się pod nosem.
Po czym nawiedził go duch Orochimaru i wybuchnął szatańskim śmiechem.

***

- Naruto! Naruto! Gdzie jesteś, to nie jest już zabawne –wołała po lesie wysoka postać o blond włosach, krwisto czerwonych oczach, które błyszczały chęcią mordu.
 Gaude Matter Polonia. 
AŁtoreczka zmiksowała Minato z Kyubim.
Jego dziewięć ogonów gniewnie poruszało się, powodując zniszczenie wokoło.
 To były ogony, czy śmigła odrzutowca?
 Nie zwracał na nic uwagi, jedyne co się liczyło w tej chwili, to zaginięcie jego ukochanego, jedynego synka. W powietrzu unosił się zapach jego krwi, jak również zapach potomka jego największego wroga,Orochimaru! Jak on śmiał dotknąć jego synka, jakim prawem!
Spoko, spoko! *zakrzyknęła wojowniczo Kot* Twój syn tylko się wypierdzielił, jak ta ostatnia fajtłapa, ale nie pozwoliłam go tknąć temu pedofilowi! *dumna z siebie*
Aniołku, jaka była umowa? *patrzy na siostrę z pode łba* Nie wchodzimy w interakcje z boChaterami opek, chyba, że grozi to przemocą seksualną wobec dzieci.
Hai...Hai... *siada z powrotem przed komputerem, ze spuszczoną głową*
Dobrze wiedział czego chce Sannin, chciał władzy, jak jego protoplast. Ale jej  nie dostanie,posunął się za daleko o jeden krok. Ten piękny sierpniowy dzień, źle się dla niego skończy.
- Dzisiaj KonohaGakure… – ryknął na cały głos, sprawiając że cały Chi no shinrin, zadrżał w posadach, a zwierzęta w nim mieszkające pochowały się, bojąc się swojego władcy – … przestanie istnieć!!! Dziś nazwa mojego lasu, Chi no shinrin, nie będzie już tylko symbolem. Dziś będzie to prawdziwy krwawy las!!!
Ale ty masz zamiar ich wybić w wiosce, nie w lesie. Co on będzie zaciągał ich trupy i wieszał jak bombki na drzewach?  
*wyobraża to sobie, a na jej ustach pojawia się niepokojący uśmiech* Jak nie zapomni o aŁtoreczce, to ja się zgadzam.


***

            W obłoku dymu, w Wieży Hokage, zjawił się Orochimaru.
Wszyscy obecni zaniemówili. Nie tego się spodziewali. W ramionach Sannin`a spał mały Kitsune. Drobna piąstka demona była mocno zaciśnięta na jego kamizelce, drugą rączką obejmował dwa, z dziewięciu ogonów,jakie posiadał. Długie rzęsy rzucały cień na policzki, uszy delikatnie się poruszały, jego złote włosy w nie ładzie opadały na zamknięte oczy, pięknie kontrastując z opaloną skórą, uroku dodatkowo dodawały zarumienione policzki,oraz lekko rozchylone, czerwone usta.
 Orochimaru zrobił z niego transwestytę czy jak?!
*ociera łzy wzruszenia*
Ooo... Jaki on uroczy.
...
ZŁY KAPELUSZNIK!!! ZŁY!!! OGARNIJ SIĘ KOBIETO!!!

Nie marudźcie. Dobra nasza. Jeszcze się nie zorientowali, że to kukiełka!
- Orochimaru… mam nadzieję, że Kyuubi o tym wie – zaczął Sandaime, przerwał widząc zimny, i okrutny półuśmieszek, który zaczął się kształtować na jego ustach.
 Też bym się zdziwiła jak by jakieś pół-wójwieco zaczęło mi się na ustach kształtować ( i to wbrew mojej woli!)
Może to po prostu opryszczka? *ziewa znudzony*
Itachi stał jak zahipnotyzowany, nie mógł oderwać od małego Kitsune oczu. „ Jak taka piękna istota może istnieć? Niewinność, aż od niej promieniuje. Odwrócił głowę spoglądając na swojego braciszka, który stał, tak samo jak on i wpatrywał się w niego. Nagle krzyknął, budząc małego ze spokojnego snu.
 O kurka!!! Sasuke chyba zorientował się że znajduje się w blogasku!
Co teraz zrobimy?
 Szybkie wykasowanie pamięci? To może mu zniszczyć życie! 
 Zaczął się rozglądać, zaciekawiony nowym miejscem. Spojrzał na chłopców, z których jeden krzyczał głośno. Był on nieco wyższy, niż on sam.Miał krótkie, kruczoczarne włosy, onyksowe oczy i mleczno białą skórę.
 Kruczoczarne, onyksowe i mleczne - bo nie można przecież powiedzieć że coś jest białe, jasne albo czarne.
Jak ty nic nie rozumiesz! AŁtoreczka przedstawia nam tu kinder pingui!
 Drugi z chłopców, który próbował coś wyjaśnić, najwyraźniej swojemu bratu, był wysoki,ubrany podobnie jak Orochimaru-san. Jego długie, czarne włosy miał związane z tyłu na szyi czerwoną wstążką, a jego oczy błyszczały dziwnym blaskiem.
Dlaczego wyobraziłam sobie że Itachi ma kucyka z kokardką? 
Nie. On ma kucysia z kokardunią *poprawia jak zawsze "trzeźwa" na umyśle*
 
- Oniichan, ja go chcę do domu! Ja chcę to zwierzątko, tego liska!! Proszę, będę o niego dbał. Będę z nim wychodził na pole, mamy duży ogród...
Ooo... ^.^
- Sasu-chan… – próbował bratu przerwać Itachi.
- Proszę! Będę go czesał, mył, i będę go mocno kochał! –spojrzał na brata błagalnie.- Codziennie wieczorem i czasem rano! Jak chcesz, to będziesz mógł też...- dodał widząc brak reakcji brata. 
- Sasuke – Itachi uklęknął przed bratem, kładąc mu ręce na ramionach – nie możesz. To nie jest zabawka, czy zwierzątko, jak ci się najwyraźniej wydaje, to jest żywa istota. Tak samo jak ty, czy ja. Rozumiesz? –zapytał patrząc mu głęboko w oczy.
 Czyli zwierzęta nie są istotami żywymi?! Całe życie w kłamstwie...
Wrrrr...*kradnie słonia z zoo i idzie pokazać aŁtoreczce jak bardzo jest on nieczuły na to po czym depcze*
- Rozumie –szepnął spuszczając głowę w zawodzie – ale…
-… – mały blondynek wysunął się z ramion Sannin`a, podszedł do chłopców, chwytając rękę młodszego w swoje małe rączki, powiedział.
- Możemy zostać przyjaciółmi, jeśli chcesz.
- Naprawdę?! – uradował się czarnowłosy – jestem Sasuke, ale mów mi Sasu-chan.
- Ja jestem Naruto Uzumaki.
 Czyli to znaczy, że Kurama też ma na nazwisko Uzumaki?! Ale jeśli Kushina była z klanu Uzumaki, a Minato miał na nazwisko Namikaze, to czy to nie znaczy, że tak naprawdę Kushina była żoną Kuramy, a później zdradzała kyuubiego z Minato, a Minato myślał, że Naruto jest jego synem podczas, gdy tak naprawdę był on synem Kuramy?!?!
Czyli potwierdza się moja teoria o miksowaniu postaci.
*dumna*
Eee... Zagmatwane, zagmatwane... Nie próbujcie zrozumieć bo mózg wam nosem wypłynie. *wali głową w ścianę*
 
- Naru-chan! – krzyknął radośnie Sasuke.
- To jest mój oniichan – powiedział wskazując na Itachi`ego– Itachi.
- A to jest mój oniichan - powiedziala znudzona Lu wskazujac na związanego i zakneblowanego Roberta.
Naruto nieśmiało popatrzył na starszego chłopca, uśmiechnął się, widząc jak wyciąga do niego rękę. Kitsune rzucił się na niego mocno go obejmując, Itachi wstał trzymając demonka w ramionach.
- Czy mogę … mogę nazywać cię … Tachi-chan? – zapytał nieśmiało Naruto.
Nie.
- Oczywiście, że tak.
Shit...
Zgłaszam reklamacje Itachiego.
Naruto zaczął wtulać się w jego szyję, głęboko wdychając jego zapach, napawając się nim. Nagle poczuł niesamowitą chęć, aby ugryźć go.
Eee... Wtf?
Emnghtfijmb.! *bełkot*
Nie Robercie nadal nie masz prawa glosu.
Sasuke patrzył na nich z zazdrością.
- Tachi-chan…
- Tak?
- Czy ja mogę … ja wiem, że to jest głupie… ale…ale –położył uszy po sobie, a jego ogony zaczęły się gwałtownie poruszać, całkowicie zasłaniając widok innym. Sasuke zaczął się denerwować. Dlaczego jego brat, trzymie(polska język trudne mowa być) Naru-chan w ramionach, a on nie może.
Dobra. Skoro on tak reaguje, to ja nie wiem co się dzieje u nich w domu. *zabiera Sasuke i ożywia kolejną kukiełkę* Nie będzie gwałcenia dzieci na mojej warcie!
Naruto przybliżył się do ucha starszego, szeptając swoją prośbę.
- Tachi-chan… czy mogę cię ugryźć?
0.0 Ja dobrze przeczytałam?
-Nie, do puki nie nauczysz się poprawnie odmieniać słowa "szepcze"!
- Naru-chan, czy ty wiesz o co mnie prosisz?
- … – Naruto pokręcił gwałtownie głową, powodując że jego włosy zakołysały się wokół jego ślicznej główki.
*rzyga*
- Watashi-no chiisai Kitsune…
- Wybierz takie miejsce, żeby go nie było widać.
- Dobrze – uradował się Naru-chan. Odsunął koszulkę ukazując kość obojczykową, pochylił się liżąc delikatnie to miejsce i wgryzł się w nie. Itachi syknął cicho, po chwili rozluźniając się, pozwalając fali przyjemności aby go zalała. Naruto zlizał spływającą krew, i uśmiechnął się słodko. Szepnął.
- Teraz jestem spokojny. Domo arigato gozaimasu!
Obiad podano... *wyłącza mózg*
 Jak chorym trzeba być człowiekiem, żeby pisać coś takiego?!!
Do tego to trzeba być aŁtoreczką... *chwila grozy* Ten blogasek ma zły wpływ nawet na moją kukiełkę!
Nagle rozległ się przeraźliwy krzyk wyrażający wściekłość,zdradę i rozpacz.
Jak krzyk może wyrażać zdradę?
Jak krzyk może wyrażać trzy rzeczy jednocześnie?
- Ofusan! – krzyknął szczęśliwy chłopiec, nadal w ramionach Itachi`ego, jego ogony opadły odsłaniając ich znowu.
- Orochimaru, coś ty uczynił! – krzyknął Hokage, widząc zniszczeni jakie dokonywał w wiosce Kyuubi w postaci gigantycznego lisa. –doprowadziłeś do zagłady naszej wioski, jednym czynem.
- Taki też miałem zamiar – odparł spokojnie Sannin,spoglądając na małego lisa.
No cuż mistrzu Sarutobi... *powstrzymuje śmiech* Może trzeba było się wcześniej spostrzec że twój pupilek to psychol.


- A teraz jeszcze przejmę potęgę Kyuubi, i już mnie, nic ani nikt nie powstrzyma.
Powiedział i wybuchną szatańskim śmiechem niczym doktor Dunderstych.
Zniknął za obłokiem dymu, aby pojawić się przy demonie.
Kyuubi zaczynał się dziwnie czuć, nie wiedział co się dzieje. Był tak pochłonięty poszukiwaniami Naruto, że nie zauważył jak Orochimaru się zakradł, wykonując liczne skomplikowane znaki. I w końcu do niego dotarło, co wężowo-oki chciał uczynić. Chciał go zapieczętować zakazaną techniką w swoim ciele, aby przejąć jego moc. Nie mógł do tego dopuścić.Pozostała mu tylko jedna rzecz do zrobienia.
 Od kiedy techniki pieczętujące są zakazane?
- Naruto! – krzyknął Kyuubi – pokaż się synku!
Blond czupryna wychyliła się z Wieży Hokage.
Nie mogłeś tak odrazu zrobić ty dziewięcio-ogonisty durniu?! (Z całym szacunkiem do prawdziwych Minato i Kuramy).

- Żegnaj synku – szepnął. Z chwilą gdy poczuł jak jego siła jest z niego wysysana, Kyuubi wykorzystał ten moment i wszedł do ciała swojego syna.
 Ja rozumiem mieszkańców wioski: w końcu widzą Naruto po raz pierwszy, ale jego własny ojciec? Serio nie zauważył, że to drewniana kukła?!?
 Został zapieczętowany. Pozostawiając po sobie chaos i zniszczenie. Orochimaru zawył z bezsilności. Po raz  kolejny nie udało mu się schwytać jego mocy. „ Cwany lis – myślał Sennin, oddalając sięz Konohy – wybrał swojego syna, aby się w nim ukryć. Ale to jeszcze nie koniec.Jak tylko odzyskam siły, wrócę i dokończę to co dziś zacząłem”.
Akt gwałtu na kanonie?
  
Słownik:
Czyli właśnie to, co aŁtoreczka powinna wziąć do ręki, zanim napisała to opowiadanie.
Nie moja droga, ty masz na myśli mózg.

  • Watashi-no chiisai Kitsune – mój mały lis
  • Chi no shinrin – krwawy las
  • Ofusan – tatuś
  • Kitsune – lis
  • Oniichan – starszy brat
  • Hai – tak
  • Hayaku – szybko
  • Domo arigato gozaimasu – dziękuję bardzo
Na zakończenie tego jakże pięknego i pouczającego tForu mam dla was pakiet ANTYSTRESOWY. Nam się bardzo przydał... 

+ Orochimarowy bonus od Kapelusznika:

środa, 18 listopada 2015

Dracon Malfoy (Harry Potter)

 

 Witajcie! Dziś wystawiamy na aukcję kolejnego bohatera, a mianowicie Dracona Lucjusza Malfoya! (ur. 5 czerwca 1980 roku) - czarodziej czystej krwi, jest on jedynym synem Lucjusza Malfoya i jego żony Narcyzy Malfoy, z domu Black. Uczęszczał do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie w latach 1991−1998, podczas ceremonii przydziału został przydzielony do Slytherinu, tak jak wszyscy z jego rodziny.
Powiem tak: Jeśli macie dość ciągłego biegania do kuchni po picie bądź jedzenie w czasie trwania jakiegoś fajnego filmu, lub jeśli nienawidzicie sprzątać swojego pokoju, jest to zdecydowanie coś dla was! Draconowi wystarczy jedno zaklęcie, a cały dom lśni czystością, a wy nie musicie ruszać tyłka z przed telewizora (Co my bardzo często wykorzystujemy. Hehe...)

Cena:
Całość- 2500a
Głowa- 200a

Miłej zabawy życzą:
Kapelusznik&Kot Company

środa, 21 października 2015

(Zmierzch) Analizatornia pod nadgryzionym księżycem #4

Zanalizowali: Kapelusznik i Kot. wspierane przez Roberta i Sebastiana. (I niestety: Leo)

Dziecko, co samolotem było, czyli brud, smród i malaria na przedmieściach Forks.

[Z]: Witajcie drodzy czytelnicy!
[O]: O kim mówisz?
[Z]: Eee... Nie przerywaj!
[O]: Dobra, dobra...
[R]: A więc kontynuując...
[S]: Zapraszamy na blogasek...
[O]: ...w którym znajdziecie...
[Z]: ...mnóstwo wszystkiego...
[R]: Jednak bez żadnego sensu.
[Z]: Czy mi się wydaje...
[O]: ...że powinniśmy...
[S]: ...przestać kończyć za siebie zdania?
[R]: Zdecydowanie.
[O]: No dobra... To na czym skończyliśmy?
[S]: Wydaje mi się, że na zawartości analizy...
[Z]: A! No tak. A więc tym razem aŁtoreczka przeszła samą siebie!
[O]: No dość jej było mordu i tyranii w blogaskach o naszej parze sparklących się wampirów!
[R]: Bezlitośnie przypuściła szturm na zdewastowany fandom potterowski, a żeby tego było mało: zdobyła go!
[S]: I tym sposobem zrodził się paradoks: Czy Samoht jest tak na prawdę synem naszego Edzia pedzia, czy kolejną córą...ekhm... Przepraszam. Synem Voldemorta?
[Z/O/S/R]: A więc strzeżcie się osoby o zdrowych zmysłach! Indżojcie!

Morderstwo zostało popełnione w sobotę, 1 marca 2014roku pod tym adresem:
(http://mystery-of-bella-and-anyone.blogspot.com/)


Ten blog będzie opowiadał inną historię Belli i Edwarda... Bella będzie półwampirzycą, która była kiedyś z Edwardem...
 

To się nazywa zdradzać fabułę...
Jednak ten z nieznanych jej przyczyn zostawił ją i wraz z Cullenami wyjechał z Forks...
"Nieznanych przyczyn" powiadasz...
Może po prostu się tobą znudził kotku. Nie zaspokajałaś go w łóżku, albo nie potrafisz gotować...
Krew B+ podgrzewamy delikatnie, wlewając 500ml BRH-, cały czas nieszamy...
Jakiś czas potem Bella dowiaduje się, że będzie miała z Edwardem dziecko... 
Hmmm... A więc będzie szukanie dziecka w kapuście! Już się nie mogę doczekać!
*idzie po łopatę i latarkę* 
Kupią je na allegro.
Jej przyszywani rodzice i przyjaciele będą jej we wszystkim pomagać. 
 Jeżu... Czym oni tych ludzi przyszywają?
 Siedem miesięcy po wyjeździe Cullenów z Forks na świat przychodzi syn Belli i Edwarda, który otrzymuje od matki imię Thomas, ale wszyscy będą go nazywać Tommy...
Nie. Nie wszyscy. Według wujka Google THOMAS od tyłu to SAMOHT i tak właśnie będę go wołać.
Akcja rozpocznie się w momencie powrotu Cullenów do Forks, jednak nie wrócą wszyscy... Edward wróci później...
Aa...haha...hahahahahahahaha... HA!
Znaczy, że wróci tylko Edward, ale później... ?
Jak zareagują Cullenowie na to, że Bella ma dziecko?
Oj czarno to widzę...
*ślini się* Ja chyba wiem jak...
Eee... Obiad?
Z czasem dodam opisy bohaterów, z których dowiecie się wszystkiego o naszych bohaterach
Zaraz jak to "naszych"? Ja nic nie kupowałam!
 Jakie kolor pantalonów preferuje nasz kochany Edzio-pedzio, które szpilki lepiej leżą na Emmecie i co Carlise trzyma w swojej piwnicy :)
 :) Na razie nie wiem kiedy rozpocznę ten blog... Na razie muszę do końca obmyślić fabułę...
*kiwa głową z powagą* Tak słońce. Tylko dobrze się zastanów, zanim napiszesz jakieś merysuowskie bzdury...
Mogła byś przestać uzupełniać słownik tymi dziwnymi zlepkami liter?
Chodzi ci o słowa?
Ja bym tak tego nie nazwał...
 

 Prolog


Wszyscy myśleli, że to miłość na wieki... 
Z własnego doświadczenia powiem , że miłość na wieki znaczy po prostu wieczny proces rozwodowy...
Prawda Sebastianie? *patrzy sugestywnie*
Phi... Ale ty narzekasz! Ja w ogóle nie wiem o co ci chodzi...
Ja na te "wieki" radził bym raczej jakieś tabletki dla seniorów, dobrą łopatę i przytulną działeczkę na cmentarzu. Nie wiem, kto cię leczy, ale miłość z reguły nie pomaga.
Ale szybko się skończyła..
Kup większe opakowanie.
On ją zostawił z całą rodziną...
Och bidulka... Została taka samotna, z całą rodziną na głowie...
Zaraz... W sensie że on i jego rodzina ją zostawili, czy on zostawił ją i swoją rodzinę?
Szukasz jakiś nędznych resztek kanonu?
Nadzieja umiera zawsze ostatnia. 
Ale dlaczego?
Bo ma cię dość. 
Bo cię nie kocha.
Bo kiepsko gotujesz.
Bo bardziej pociąga go twój ojciec. Co zrobić. Taki fetysz... 
Bo dziwnie pachniesz.
Bo masz przyjaciela wilkołaka.
Bo na "wieki" wciskasz mu miłość.
Bo przychodzisz najedzona na obiad do domu wampirów.
Bo cały film twoja mina upodabniała cię do zombiee.
Bo próbowałaś wyssać mu mózg przez usta.
Bo pokonałaś Emmeta na rękę.
Bo dopadła cie wszechmocna siła aŁtoreczki.
Bo Edward jest gejem.  
Bo... No dobra znudziło mi się... 
Dalej niech wymyślają czytelnicy...
(miejsce na kolejne "Bo")
-
-
-
-
-
-
Powiedział jej, że już jej nie kocha.
Ale czy to prawda?
Nie, ale ona tego nie wie,,,
To znaczy, że Bella nie wie, że on jej tego nie powiedział? *zdezorientowana*
Ona po jakimś czasie dowiaduje się, że jest z nim w ciąży...
Pomagała jej rodzina, pomagali przyjaciele
W czym? W byciu w ciąży?!
 
Cała rodzina szukała malca w kapuście, a przyjaciele dzień i noc wypatrywali z lornetkami lecącego bociana.
Ale brakowało jeszcze kogoś... JEGO
JEGO... Czyli kogo? Tego, którego imienia nie wolno wymawiać?
Po co im tam Voldemort? 
Na pewno chcesz wiedzieć?
Urodziła synka, który jej o wszystkim przypomina.
O płaceniu podatków, o tym że jest głupia i o tym że znajduje się w blogasku.
O nim, co ich kiedyś łączyło...
A ona go nadal kocha...
Kocha Voldemorta? *patrzy przerażony*
Zaraz, chwilunia! No to w końcu coś ich KIEDYŚ łączyło  czy jeszcze ich łączy? (Np; dzieciak)
A on tymczasem załatwiła sprawy z przeszłości,
a potem podróżuje po całym świecie...
 Yhm...Yhm... Voldemort, po zabiciu Harrego podróżuje po świecie. Ta aŁtoreczka pobiła wszelkie rekordy, w jednym prologu dewastując kanon dwóch różnych, na pierwszy rzut oka zupełnie nie możliwych do połączenia historii... Amen.
W nieświadomości, że ma dziecko...
Małego synka...
A on ją nadal kocha...
Po półtora roku wszyscy wracają...
Najpierw jego rodzina,
Później on... 
 
ZA DUŻO WIELOKROPKÓW!!! ZA DUŻO!!!
ILE MOŻNA TO BOLI!!! 
Czy dowiedzą się prawdy?
Prawdy o czym? O tym, że bella zdradziła Edzia z Voldkiem? Pewnie. Wystarczy spojrzeć na to beznose dziecko...
Jak zareagują?
Jak zakończy się ta historia?
Szybko, mam nadzię.
Obiadem? Beznosym obiadem?


Hej!
Oddaje w wasze ręce prolog :)
*uśmiecha się szatańsko* Dzięki!
Myślę, że się wam spodoba *wybucha pobłażliwym śmiechem*:D Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział pierwszy... Mam dwa blogi, a w mój pierwszy angażuję się bardziej.
Zauważyliśmy...
Ale może pod koniec miesiąca będzie rozdział 1.
Do napisania :**
UWAGA UNIK!!!

Rozdział 1

Samotność byłaby idealnym stanem, gdyby można było wybrać sobie ludzi, których się uniknie.
~ Karl Kraus 
Święte słowa...
HA! A gdyby internet mógł uniknąć wypocin aŁtoreczek... *marzy* 
Avril Lavigne- Forgotten

        Minęło już półtora roku... Półtora roku od ostatniego naszego spotkania. On nie zdaje sobie nawet sprawy, jak wiele się zmieniło w moim życiu... Ból, tęsknota... Nie tylko za nim, bo i za resztą Cullenów... 
 Czyli jednak wszyscy się wynieśli! Mądrze, popieram.
Oni się nawet ze mną nie pożegnali, bo, po co?... A uważałam ich za rodzinę- Alice była dla mnie jak siostra i przyjaciółka w jednym.
Taki dwupak z kokardunią.
 Zawsze mnie wspierała, a gdy wyjeżdżała, nawet się nie pożegnała. Nie przyszłą i nie powiedziała zwykłego „do widzenia” czy „żegnaj”. Nic z tych rzeczy, bo dlaczego mają się ze mną żegnać? Z nikim, kimś, kto nie znaczył dla nich nic?
Skoro znasz odpowiedź, to nie zawracaj głowy Marysiu! *bulwers*
 Może po prostu przez te dwa lata naszej znajomości udawali, że mnie lubią, kochają, traktują jak własną córkę, członka rodziny? Sama nie wiem... 
Tak, tak bardzo nam przykro złotko.
*kiwa głową*
Ej, siostra obudź sie!
Chryy...
Ale co sie stało?
*ziew*   




                Po jego odejściu poczułam się jak stara, niepotrzebna nikomu szmaciana lalka, którą rzuca się w kąt, gdy się znudzi... Wielokrotnie zapewniał mnie o swojej miłości, mówił, że mnie kocha i nigdy nie zostawi, że zawsze będziemy razem. Mówił, a jednak zostawił.
Fascynujące...
Przez wzgląd na zdrowie, cenny czas czytelników i moje lenistwo usunęłam kolejny akapit w którym rybio-morda rozwodzi się nad swoim nieszczęściem.
Bądź pochwalona Kapeluszniku.
Amen.
Nie udawało im się przywrócić do lepszego stanu aż do pewnego czasu... Miesiąc po ich wyjeździe okazało się, że jestem w ciąży z nim. Wszyscy byli w szoku, a ja już w szczególności. Próbowałam z Edwardem tylko kilka razy i nie wiedzieliśmy, że mogą być tego takie konsekwencje. 
Aha... Ja to widzę tak:

 Wtedy zrozumiałam, że mam, dla kogo żyć- dla tej małej kruszynki, która ma przyjść na świat. Wszyscy bardzo mi pomagali w dotrzymaniu ciąży, ale nie było wcale łatwo. Tata szukał wszędzie informacji na temat dziecka wampira i mieszańca takiego, jak ja.  
Wiem że kanon został tu już niejednokrotnie zgwałcony, ale nazwanie Charliego "tatą" jakoś szczególnie mnie wkurza...
Patrząc optymistycznie, to mógł w cale nie być Charlie... *sprawdza w zakładce "bohaterowie"* Tak. To nie Charlie. Dopiero stary znajomy taty z Seattle, Kendall nam pomógł. Na szczęście wiedział o takim przypadku i nam pomógł. 
... to się nazywa pójść po linii najmniejszego oporu...
Tak po prosto znaleźli znajomego który przez przypadek posiadał rozległą wiedzę na temat mych wampirów-mieszańców.
*facepalm*
Ech... Już nawet przestało mnie to dziwić...
Dzięki jego pomocy kilka miesięcy później, 20 grudnia na świat przyszedł na świat mój mały synek, który otrzymał imię Thomas. Ale wszyscy mówili na niego Tommy.       
ZNAWCA WAMPIRÓW I POŁOŻNA W JEDNYM?!
No tego jeszcze nie grali...
Dzieci przywitajcie nowego kolegę!
-Cześć Samoht!

Zawsze jestem przy nim ja lub ktoś z rodziny. Ale najczęściej ja. Nie pyta o niego.

                Wraz z jego narodzinami moje rany po odejściu Edwarda. 
Twoje rany co? Zatańczyły kaknkana? Wbiły nowy level zbieractwa? Odgadły ze znajdują się w  blogasku i postanowiły odśpiewać arie Carmen?
Pocięły się piłą mechaniczną. Swoją drogą, nie było sensu niszczyć piły, która na twardej jak kamień skórze wampira stępiła się. Później kroili nią już tylko świeże drożdżówki... Mały jest moim oczkiem w głowie, a kocham go nad życie. Przypominał mi go, ponieważ miał zielone oczy, takie same jak on, kiedy był człowiekiem. 
Skad ona...?
Na pewno chcesz wiedzieć...?
A skąd wiem, że mój były miał taki kolor oczu?  
No właśnie! Bo opowiadał mi o tym kiedyś. Nie chciałam być wyrodną matką i opowiadałam mojemu synkowi o ojcu. Jednak dla niego nigdy go nie było, bo go nie zna. 
 ... 
Co kuźwa?! Niech mi ktoś to przetłumaczy!
Bycie wyrodną matką= Nie mówienie dziecku o ojcu, który ich porzucił...
                Wszyscy chcieli mnie namówić, abym spróbowała się skontaktować z Edwardem i powiedziała mu o dziecku. Jednak ja nie mam na to odwagi... 
Jeszcze nie daj boże był by głodny...
Albo... Uwaga!... Wuj by go to obeszło!
Na spotkanie z nim i rozdrapywanie starych ran, które ledwo się zagoiły i nawet nie do końca. W moim sercu jest rana, która nigdy się już nie zagoi. 
Eh... Dramatyzujesz.
Litr ośmiorniczki i będzie cacy.
*recytuje* "Ośmiorniczka wszystko skleji, żadna siła nie rozkleji"... Ach te ambitne chwyty marketingowe...  
Ale mam mojego synka, a jego towarzystwo pozwala mi na jakiś czas zapomnieć o bólu spowodowanym jego odejściem. Jednak, gdy Tommy spał, wszystko wracało. 
Jak notariusz. Nigdy się cholery nie pozbędziesz...

Ale już nie bolało jak kiedyś, czas zaczął leczyć rany. W końcu minęło już półtora roku od naszego ostatniego spotkania.

ale on nie mógł zasnąć. Teraz jest szósta rano, a zazwyczaj o tej porze jeszcze spał. 

                Właśnie kołysałam na rękach małego. Nie spał od jakieś godziny i próbowałam go jeszcze uśpić, 
Opium pomaga.
Serio? Ja po tym mam raczej tak:
http://nyanyan.it/upload/2012/04/41098_u3n9orst0jwl8hzxy4ai1qpfbe7c52kmvdg6.gif
Jakie normalne dziecko śpi o tej godzinie?! *patrzy z wściekłością na młodszego brata*
Artur wstaje o czwartej i od rana nic tylko :"Ola chodźmy polować na Jockera." "Ola jak znaleźć batcave" " Ola ulepimy dziś bałwana?!" "Ola poczytasz mi Kubusia" " Ola poszukajmy pockemonów!"
ZWARIOWAĆ MOŻNA!!!
*lekko zażenowana* Tak, bo ja oczywiście w cale nie robię tego samego, siedząc w środku nocy na jej parapecie. *szepcze do siebie* Swoją drogą, to jest biedna... Całą noc musi użerać się ze mną, a potem od rana ma brata, ale cóż. Takie są uroki nocnego życia! *mruga porozumiewawczo do Kapelusznika*  
Kołysząc go, patrzyłam na niego. Mój synek miał prawie dziewięć miesięcy. Rozwijał się w takim samym tempie, jak człowiek, ale wyglądał już jak roczne dziecko i uczył się o wiele szybciej. Zaczynał już mówić pierwsze zdania i stawiał powoli pierwsze kroczki.
 Tak, tak... Rozwijał się tak samo, tylko w wuja szybko. Ogólnie był jakiś takiś zajebistrzy...
 Jednak był bardzo drobnym dzieckiem. Miał brązowe włoski i zielone oczka. Mama uważała, że wygląda jak aniołek, a Zack zawsze powtarzał, że ma uśmiech Edwarda. 
Tak. Kop leżącego. Dla przypomnienia słońce, wydaje mi się, że Bella wolała by tego nie wiedzieć. *mimo ogólnej niechęci, zaczyna współczuć Isabelli takiej nieczułej rodzinki*
Ps: Zack jest jakimś dziwnym z dupy wziętym bohaterem którego wymyśliła ałtorka.

Tu był fragmęt w którym Bella rozwodzi się nad swoja samotnością i wspomina jak Edward grał jej na fortepianie.
Nuudaa... Możemy już skończyć? *słodkie oczka*
                Nagle do pokoju weszła mama. W ręku miała metalową butelkę dla małego, w której miała krew. Tommy musi ją pić, a nie je w ogóle ludzkiego pożywienia. 
Te przeskoki czasowe mnie dobijają... 

Zadecydowałam, że będzie pił krew zwierząt, choć w czasie ciąży nie raz musiałam pić ludzką krew, którą tata przywoził od swojego przyjaciela. Bez tego mały nie rozwijałby się prawidłowo i by umarł przy porodzie.
Charlie ma dziwnych znajomych...
*wyobraża dobie tego "znajomego" chodzącego po mieście i pytającego ludzi:
"-Hej! Nie jestem zboczeńcem, ale mam do ciebie wielką prośbę. Mogę ci upuścić pół litra krwi??? *słodkie oczka*"*
- Dzień dobry, kochanie. Przyniosłam krew dla małego- powiedziała mama, podchodząc do nas.
- Dziękuję- odpowiedziałam, biorąc od niej butelkę.
                Od razu włożyłam małemu butelkę do buzi. Tommy od razu zaczął pić. 
A ja OD RAZU zastanowiłem się jak można napisać takie zdanie i nie ogarnąć, że coś jest nie tak...
Yhm... Pić. Aceton.
    jedną rączkę na butelce i cały czas patrzył na mnie. Mama stała obok mnie i patrzyła na nas z szerokim uśmiechem.
- Ale on szybko rośnie. Ale ty rosłaś szybciej. Zanim się obejrzeliśmy, a ty już byłaś dorosła- powiedziała, patrząc na małego.
-Kiedyś nawet, wchodząc do twojego pokoju widziałam jak zrzucasz skórę i z pięciolatki zmieniasz się w reptilianina! Ale to były czasy...
 
- Wiem, mamo. Ale mam nadzieję, że on będzie rósł chociaż trochę wolniej ode mnie i będzie mógł się cieszyć dzieciństwem. Tak, jak większość dzieci.
 Momęcik... To Bella od urodzenia była reptilianinem   pół-wampirem?
Na to wygląda. Poza tym kto powiedział że dzieciństwo kończy się po osiągnięciu jakiegoś tam wieku? 



 Żeby to było tylko 40... Marzenia...
No i że nie objawi się żaden dar, zanim dorośnie. Chcę, aby żył- powiedziałam cicho.
Patrząc na to logicznie, to on już jest w 3/4 martwy... *po chwili zastanowienia* A, no tak. Jesteśmy w blogasku...

- Będzie żył, zobaczysz. A co do tego dzieciństwa... Jesteś pewna, że on może mieć szczęśliwe dzieciństwo bez ojca?- zapytała. Znowu schodzi na temat Edwarda...
- Nie wiem, mamuś... 
 Kanoniczna Bello gdzie jesteś?
"MAMAUŚ"?!?! *żyga dalej niż widzi* To jakiś nowy rodzaj nocnika? Tylko co nocnik ma do tego, czy syn belli będzie miał szczęśliwe dzieciństwo?
Są dzieci, które wychowują się bez obojga rodziców (na przykład z dziadkami) i są szczęśliwe! 

Gdyby Edward chciał ze mną być, to by nie wyjeżdżał. I nam wszystkim byłoby łatwiej?
 Widzę aŁtoreczko, że nawet ty sama nie jesteś tego pewna.
 A może on nie zaakceptuje małego? Albo uzna, że to nie jego syn?
 Dziwisz mu się? Mogłaś się zastanowić, zanim zaczęłaś wieloletni romans z Czarnym Panem. A teraz masz... Beznosego bękarta.
 Że... Że go zdradziłam i Tommy jest synem innego...
 A jednak! Miałaś racje kocie! Takie poczucie winy i wątpliwości z niczego się nie biorą...
HyHy... *dumna*  Nie chcę, by był ze mną tylko ze względu na dziecko, ale tez na mnie. Bo gdyby zaakceptował małego, to by chciał stworzyć mu rodzinę co wiązałoby się z naszym ślubem. A ja nie chcę tkwić w związku z mężczyzną, który mnie nie kocha i jest ze mną tylko z przymusu.
 Ale słońce, kto ci karze od razu przyjmować jego oświadczyny? Możesz pozwolić mu widywać się z dzieckiem w soboty i niedziele. Nie musisz od razu się z nim żenić!
No chyba, że tego chcesz... W takim razie już nic nie rozumiem.
 Ja tak nie chcę spędzić reszty wieczności- powiedziałam, patrząc na nią.
 To go sklonuj wypierz mózg i zabij. Proste.

- Wiem, kochanie. Ale kto powiedział, że od razu będziesz musiała wychodzić za mąż.  Przecież nikt cię nie będzie do niczego zmuszał- odpowiedziała.
*klaszcze* Znalazłam mądrą osobę! W blogasku! Poproszę nobla!
- Przecież wiem... Ja po prostu nie jestem gotowa na spotkanie z nim- oznajmiłam.
- Tylko proszę cię o jedno, o to, co zawsze... Spróbuj się z nim skontaktować, jak tylko będziesz na to gotowa. Dla dobra Tommy`ego. Powinien poznać ojca i jego rodzina.
 Jak się poznaje jego rodzina?
Ja bym najpierw chciała wiedzieć kim jest ten cały Jegorodzin...  Jeśli spotka ich po latach, to będzie dla niego ogromny szok.
 Ale on ich w ogóle nie zna! Co to ma być za "spotkanie po latach"?
 I czemu miał by to być szok? W końcu Bella mu o nich mówiła...
 Nawet bardzo. Wtedy nawet może cię znienawidzić za to, że mu nie powiedziałaś- powiedziała. Zawsze mówiła tak samo, że mały mnie może znienawidzić, jak pozna ojcach po latach.
 Aaa!!! Czyli tu o tego całego Timmi'ego chodziło! 
O Samohta!
Chwilunia... Młody ma JĄ znienawidzić za to że nie poznała go z ojcem który ich zostawił?
Fuck logic.
Ale...Ale... Przecież parę zdań wcześniej aŁtoreczka wyraźnie napisała, że Bella nie chciała być wyrodną matką i opowiadała synkowi o ojcu... *zdezoriętowana*  Że nie było go z nim, jak dorastał, stawiał pierwsze kroki itp. 
A to nie przypadkiem wina tego ojca? I co do tego ma Edward?
- Ja zdaję sobie z tego sprawę- mruknęłam, przenosząc wzrok z mamy na mojego synka. On cały czas patrzył na mnie i w tym momencie właśnie wyciągał sobie butelkę z buźki.
 WEPCHNĘŁAŚ DZIECKU BUTELKĘ DO GARDŁA!!!??? 
*dzwoni po policję* 
- Chyba już nie zaśniesz, co?- zapytałam, a Tommy tylko pokręcił przecząco główką.
Yhmm... Skoro on wszystko tak doskonale rozumie...
...a one rozmawiają o Cullenach przy nim...
...to fucken o co ty chodzi???
- Córciu, idź się przebrać. A ja zajmę się małym- zaproponowała mama.
- Dobrze- odpowiedziałam, podając mamie Tommy`ego.
- No chodź tu do mnie, malutki. Idziemy się przebrać i damy mamusi chwile wytchnienia- powiedziała mama do małego, biorąc go ode mnie. Zaraz położyła go na moim łóżku i zaczęła przebierać w przyszykowane dla niego przeze mnie ubranka.
                A ja tymczasem poszłam do garderoby.  Tam wybrałam sobie ubrania na dzisiaj, które zabrałam ze sobą do łazienki. Kiedy już się przebrałam, rozczesałam włosy, które zostawiłam rozpuszczone zrobiłam letki makijaż (tak, wiemy...) i zeszłam do moich bliskich.
 Wszyscy byli w salonie. No prawie wszyscy... Tata pewnie był w studiu, a mama... nie wiem. Czasami pomaga tacie w pracy, ale to prawie rzadko kiedy. Ale przecież niedawno zabierała ode mnie Tommy`ego...
 No to kto tam w końcu był?
No oprucz mnie ale ja jestem wszędzie... :) 
Na mnie nie patrz... Ja siedziałam na parapecie...
-Cześć. Wiecie może, gdzie jest mama?- zapytałam.
- Hej, Bella. Wiesz... Michele przed chwilą zostawiła nam małego i powiedziała, że jedzie do Port Angeles na drobne zakupy. Podobno zobaczyła ostatnio w katalogu meblowym kilka ciekawych rzeczy do salonu i chciała je zobaczyć na żywo. Może kupi coś nowego do salonu. Tak nam powiedziała- odpowiedziała Kate.
 Dla świętego spokoju damy wam link do zakładki o bohaterach w blogasku bo nie chce nam się tłumaczyć kto jest kim... [LINK]
- Aha...- odpowiedziałam.
- No tak. Przy okazji oznajmiła, że w drodze powrotnej zrobi krótkie zakupy w sklepie spożywczym w Forks. Wiesz, trzeba stwarzać pozory...- zaśmiał się Zack, trzymając Tommy`ego na rękach i udając jednocześnie samolot.
 Ale Timmy udawał samolot czy Zack? Bo jako ojciec powiem wam że trudno trzymać dziecko i jednocześnie udawać samolot... Chyba że taki z jednym skrzydłem.
Nie zaczyna się zdań od "Bo"!
...
Poskładali Samohta w papierowy samolocik! O tak:
 
- Przecież wiem. A mówiłam jej wczoraj, że pojadę dzisiaj na nie z Tommy`m- mruknęłam.
- Tak, tak... Wiesz, gdy ostatnio byłem z Kate w Forks, mijałem Jessicę z tą jej psiapsiółką... Jak to ona miała na imię...-  powiedział.
- Lauren- oznajmiła Kat.
 Z opisu postaci na blogu aŁtoreczki wynika że Bella jest, cytując: "84 - letnią hybrydą, której życie rozsypuje się jak domek z kart po śmierci ukochanej osoby" i tak dalej bla, bla, bla.. Czyli z tego wynika (trzymają się kanonu) że Jessica i Lauren mają około: 101-104 lat???!!!
- Tak, Lauren. Rozmawiały o tobie i Edwardzie... A konkretnie o małym. Już minęło półtora roku od jego wyjazdu, a one cały czas o tym plotkują i rozpowiadają coraz to nowsze plotki. Wcześniej w sklepie Newtonów usłyszałem, że ponoć mały nie jest synem Edwarda...- odpowiedział trochę zły.
 Skoro już patrzymy pod tym kontem, to ja się dziwię, że przez tyle lat nikt się nie skapnął, że Bella się nie starzeje. W tym Forks mieszkają sami imbecyle?
- Tak, ledwo go powstrzymałam, bo chciał z nią porozmawiać. A znając jego charakterek, to nie byłaby za ciekawa rozmowa. Miałaby następne tematy do rozmowy... 
Skoro nie była by to ciekawa rozmowa, to skąd następne do niej tematy?
Na przykład, że jest damskim bokserem, bije kobiety i Bóg wie jak traktuje mnie czy inne- odpowiedziała z sarkazmem Kate.
 Biorąc pod uwagę wiek Jessy można jej chyba wybaczyć potrzebę plotkowania z koleżanką, prawda?
Wybaczamy. W końcu to chyba jedyna kanoniczna postać...
- Nie martw się, nic bym je nie zrobił. Tylko powiedział kilka słów- zaprzeczył jej partner.
Bo jak wszystkim wiadomo, Zack choruje na dziwną przypadłość, która objawia się nagłym pragnieniem wstawiania z dupy wziętego "JE" w środku zdania. Biedak zapomniał dzisiaj wziąć leków...
- Już ja to widzę... Nie będziemy tego rozstrzygać przy małym, ale wieczorem sobie z tobą inaczej pogadam- powiedziała dziewczyna, mijając mnie i wychodząc z pokoju.
Wieczorem inaczej pogadamy...? Nie przy małym...? Mrrr... Robercie my też wieczorem musimy "porozmawiać"... *uśmiecha się słodko*
- Kotku, poczekaj! Nie gniewaj się na mnie, kochanie! - krzyknął Robert Zack, postawił małego na ziemi i pobiegł za dziewczyną, która szła na górę.
*razem* 
Ktoś tu ma przesrane...
 Muachacha...
- Mamusiu, a gdie posli wujek i ciocia?- zapytał zdezorientowany Tommy, podchodząc do mnie.
- Poszli porozmawiać. A może pobawimy się klockami, co?- zapytałam, biorąc go za rączkę.
- Taaak! Ułozymy dusą wiesę z klocków!- powiedział uradowany. 
Czy tylko mnie dziwi, że mały wymawia "C", ale z "Ż" już ma problemy?
Leo? Co ty ty do jasnej anielki robisz?!?!  A co ważniejsze: Od kiedy jesteś taki mądry *mdleje z nadmiaru kretynizmu, powtarzając przez sen jak mantrę: "Leo...Mądry? Cóż za dziwny sen... Tak. Dziwny sen..."*
Niedowiarek jeden pfff... *odchodzi obrażony*
                Poszłam z nim do jego pokoju i tam usiedliśmy na dywanie, a Tommy rozsypał stojące w pudełko obok niego klocki, bezskutecznie próbując zagłuszyć dziwne dźwięki dochodzące z pokoju cioci i wujka.  Na początku układaliśmy wieże, ale później mój synek się rozmyślił i zaczęliśmy budować z klocków domek. Jednak i tego nie robiliśmy długo. Mój synek dzisiaj był bardzo niezdecydowany. Rzucił klocek na podłogę i zapytał:
- Mamusiu, a pójdiemy na spacer? Do palku...
O najświętszy Beowulfie i Mefistofelesie dużo tego jeszcze?
 



- Pewnie. Chodź, pójdziemy powiedzieć cioci i wujkowi, że wychodzimy i możemy iść- odpowiedziałam.
Ja bym tam nie wchodził...
                Wzięłam go na ręce i zeszłam na dół, poprzednio sprawdzając, czy nie ma Kate i Zacka u nich w pokoju, ale tam ich nie było. Całe szczęście! Znalazłam ich w  schowku na miotły piwnicy salonie.
- Idę z Tommy`m na spacer do parku. 
 Tommy`m? CO?!?! Co to do &*$/:2!?,.;]**# jest?! To pomiędzy "Y" a "M". Co to do jasnej anielki?!?! Stawiam lizaka temu, kto wyjaśni mi powód istnienia tu tego bytu.
Nie wiem, kiedy wrócę- powiedziałam.
- Czekaj, idziemy z wami- powiedziała Kate, wstając z kanapy, na której siedziała z Zackiem.
- No właśnie. Dobre powietrze bardzo dobrze nam zrobi- dodał z zapałem Zack. Ahh, te jego teksty... Czasem są w ogóle nie na miejscu.
 Nawet narrator jest zażenowany.
- Z czego wiem, to wampirom powietrze jest do życia niepotrzebne-powiedziałam, patrząc na niego. 
Oczywiście pomińmy fakt, że Bella jest w połowie człowiekiem (chyba), a mały jest nim w 1/4. Kto by zwracał uwagę na tak nieistotne szczegóły?!?!
Ale powietrza nie potrzebują, bo...
...wdychaja własną zajebistość!
- Ale tobie i małemu na pewno dobrze to zrobi... Taki spacerek na łonie natury- drzewka, trawka, te sprawy.
Ach te narkusy... 
A nie jednak tylko z Belli jest taka idiotka...
Zwracam honor.
- Wiesz, co Zack? Nic już lepiej nie mów- mruknęłam, idąc z małym na korytarz.
 Właśnie!
Moja wewnętrzna feministka właśnie się uzewnętrzniła... Nawet mnie to boli. 
*przerażona* Od kiedy Robert jest twoją wewnętrzną feministką?!?!
- A ja nie mam zielonego pojęcia, co ja w tobie widziałam, gdy poznaliśmy się te 100 lat temu-oznajmiła Kate.
Skleroza, kotku? 
Nie wierzę, że to powiedziałeś...
                Posadziłam Tommy`ego na krzesełku stojącym w korytarzu i zaczęłam zakładać mu buciki. 
I kaganiec.
Ale oczywiście tylko zaczęła. Miała mały problem z kończeniem czynności już zaczętych...
Tymczasem zjawił się Zack i powiedział:
- No jak to co we mnie widziałaś?? Przecież jestem przystojny, zabawny, towarzyski, inteligentny no i bardzo romantyczny i kochany i oczywiście też bardzo skromny.
- Kochany to może ty jesteś, ale jesteś też głupi, wygadany, bezmyślny, nieostrożny i mega wkurzający. Wymieniłabym jeszcze sporo różnych cech i większość nie byłaby za przyjemna, ale nie będę ich mówiła przy dziecku- odgryzła się dziewczyna.
Och Robercie... Prawie widzę nasze kłótnie! (te z przed ślubu, bo potem każda kończyła się rozwodem...)
 Nasze kłótnie powiadasz...? Jakoś nie widzę żeby ktoś tu się ganiał z siekierami.
- A jaki jesce jest wujek?- zapytał Tommy.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- zapytała znudzona blogaskiem Kapelusznik.
Na co wujek Zack bardzo spokojnie i z opanowaniem odpowiedział:
-Nie wtrącaj się szczylu, bo w dziób! Dzieci i ryby głosu nie mają!
Te wykrzykniki były oczywiście tak tylko, dla ozdoby...
- Nie musisz wiedzieć, skarbie- zapewniła Kate, uśmiechając się do niego.
- Ale ja cem wiedzieć!- oznajmił zbulwersowany mój synek, kiedy zakładałam mu na główkę czapkę.
- Nie musisz wiedzieć. A teraz ja się ubiorę i możemy iść. A wy na co czekacie?- zapytałam Kate i Zacka, którzy stali i się na nas patrzyli. Ja tymczasem ubierałam kurtkę.
-Mózzzgggg...- odpowiedzieli zgodnym chórem. 
-Mózzzgggg...- Zgodziły sie kot i kapelusznik. 
- Ale my przecież już jesteśmy gotowi- powiedział Zack, narzucając Kate na ramiona jej kurtkę. Sam stał tylko w t-shircie.
 - Mógłbyś chociaż stwarzać pozory- mruknęła wściekła Kate, ubierając dobrze swoją kurtkę.
Najświętrzy Ramenie, co jeśli ja całe życie ubierałam swoją źle?!!
 
- Już je stwarzam, nie denerwuj się kotku- odpowiedział Zack, narzucając na siebie bluzę.- Tak lepiej?
- Już tak. Ale i tak porozmawiamy na ten temat wieczorem. Nie wywiniesz się- ostrzegła go, ukradkiem szykując już małą, niebieską tabletkę.
Nie popisuj się znajomością tematu Leo.
Mówisz tak, bo parę razy dałeś mi się złapać *prycha* 
Czy ja o czymś nie wiem?
Załatwcie to w cztery oczy, proszę. 
- Owszem, może porozmawiamy. A kto powiedział, że nie będziemy robić czegoś innego...- powiedział, ruszając rzęsami.
Kręcił nimi piruety, wykonywał salta, a na koniec odtańczył całe jezioro łabędzie.
Po tym wydarzeniu zmęczone rzęsy zażądały podwyżki. 
- Nie przy dziecku, Zack!- krzyknęła Kat.
*zdezorientowanie* A co złego jest w kręceniu piruetów rzęsami, przy dziecku???
- Wiecie co, ja już idę. Jak zachcecie, to do mnie dołączcie. Nie mam zamiaru słuchać waszej rozmowy. A tym bardziej nie będzie słuchał tego mały-powiedziałam, wsadzając Tommy`ego do spacerówki i wychodząc z domu.
- idziemy z wami. Zack już się nie odzywa- powiedziała Kate, (kneblując go) biorąc swojego chłopaka za ręce i idąc za nami.
                Park znajdował się niedaleko naszego domu. Gdy przeprowadzaliśmy się tutaj, nie chcieliśmy mieszkać w odosobnieniu- wszyscy mamy wystarczająco dobra samokontrolę, żeby się na nikogo nie rzucić. Więc wyszło na to, że mieszkamy w bogatszej dzielnicy Forks,
 niedaleko parku.  Ten park nie był jakiś pokaźnych rozmiarów, ale w sam raz na spacery. Był w nim plac zabaw, na którym mój synek szczególnie upodobał sobie karuzelę z krzesełkami. Czasami chodził na zjeżdżalnię czy huśtawkę. A czasami po prostu spacerowałam z nim parkowymi alejkami.
[Wycinamy przydługi fragment, w którym następuje kutnia kochanków. Bella beszta ich niczym pięciolatki (czyli, patrząc na zachowanie, zgodnie z ich mentalnym wiekiem). Potem cały akapit jest o tym jak to oni się jednak kochają... Tak więc wszystko aut!]
- Edward to już przeszłość. Rozstaliśmy się półtora roku temu i jakoś zagoiłam moje rany w sercu. Ale nigdy o nim nie zapomnę- odpowiedziałam.
-A tam...- mruknął Alzheimer, nalewając jej kolejny kieliszek.- Poczekaj jeszcze parę dni, zobaczymy.
 fire animated GIF

 NIECH ŻYJĄ LEKI!!!!
*krzyknęła będąca w trakcie terapii wnuczka Kapelusznika z krainy czarów*
- W końcu go nadal kochasz. I łączy was coś...- tu nie dokończyła.
Tylko spojrzała na jej książeczkę czekową.
- Chyba chciałaś powiedzieć ktoś- odparłam.
- No właśnie. Ale mały powinien znać prawdę. Ma do tego prawo- powiedziała Kat.
 - Wiem. Jak tylko podrośnie- zapewniłam.
*wraca do początku tekstu*  Spóźniłaś się skarbie. Twoja zła siostra bliźniaczka już wszystko mu wygadała...
- Oczywiście. Ale nie uważasz, że powinnaś Edwardowi powiedzieć o małym? Jako ojciec...- znowu nie dokończyła, bo jej przerwałam:
- Wyjechał, bo mnie nie chciał. Gdyby dowiedział się o małym, chciałby ze mną być ze względu na małego. A ja nie chcę być z kimś, kto mnie nie kocha-powiedziałam, dumna ze swojego godnego zimnej suki przemówienia, wstając. Spojrzałam na alejkę i zdawało się, że zobaczyłam Rosalie. Dziewczyna byłam odwrócona do nas tyłem i nie byłam pewna, że to, aby na pewno Rose.
-Być, albo nie być...? Oto jest pytanie!- mruknęła smętnie Rozalie.
- Czy ja tam widzę Rosalie Hale?- zapytała Kate, również wstając z ławki i stając obok mnie.
- Ja nie wiem...- odpowiedziałam.
- O Boże, to jest ta Rosalie!- krzyknęła po chwili Kate.
-A była jakaś inna?- zapytała zdezoriętowana Stephanie Meyer.


                Wtedy blondynka się odwróciła i okazało się, że to Rosalie... 
 -A jednak być!- dyskretnie wyrzuciła stokrotkę bez płatków, a dla pewności jeszcze zgniotła ja obcasem.
Ławka, na której niedawno siedziałyśmy, stała za karuzelą, na której kręcił się, Tommy. Nie było już odwrotu, zobaczyła nas...  
No to dziewczyny, przykro mi, ale nie macie wyboru i musicie ją zjeść...

Hejo :))
Dzisiaj pod przypływem weny oraz dobrego humoru dokończyłam rozdział 1, nawet mi się podoba, mam nadzieję, że wam również :))
 Szczerze? Jakoś tak nieszczególnie...
O aŁtoreczko! Twa skromność już zawsze pozostanie dla mnie zagadką.
Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział drugi... Może do końca miesiąca, ale nie obiecuję. Jeśli ktoś chce być informowany o nn,
O... Nationale-Nederlanden? 
to niech w zakładce informowani zostawi na siebie jakieś namiary, tak będzie mi łatwiej was informować :) Z góry dzięki wielkie ;p
Z mojej strony to tyle :)
Z naszej też. Więcej nie zdzierżę.
Do napisania ;***
 *patrzy przerażona* Oby nie! Kapeluszniku! Wiejemy!
Wiejemy!!!
*uciekają z krzykiem
Epicka ucieczka