(
http://merlin-x-artur-slash.blog.onet.pl/)
Zanalizowały:
Kapelusznik i Kot. Wspomagali nas też dzielnie Robert i Sebastian
Młody czarodziej, sługa i przyjaciel Artura.Zawsze przy jego boku jak
Anioł Stróż.
Aha... Strzeże jego cnot-tyyy... Ekhem... Pomińmy ten fragment!
Lecz czy kiedy okaże się, że książę coś do niego czuje czy
będzie potrafił to zaakceptować?
Eh... Widzę, że jeszcze się nie zdecydowałaś. Podpowiem ci coś: Blog jest jednym z rodzajów yaoi, a po wejściu wyświetla się ostrzeżenie o pełnoletniości. Jak myślisz? Mnie się wydaje, że to coś znaczy... No chyba, że to będzie np. Gajusz i Uter.
Książę,przyszły władca Camelotu. Już od dłuższego czasu
czuje coś do Merlina jednak nie chce tego ujawniać.
I słusznie. Gdybym ja czuła niesmak do swojego
przyjaciela, wolała bym tego nie „ujawniać” przy świadkach. Zwłaszcza po
grochowej… Fee…
Mimo to postanawia w końcu wyjawić to swojemu słudze, ale
czy na pewno to słuszna decyzja?
Jeśli go nie lubisz, to weź mu to powiedz, a nie
jakieś mi tu podchody będziesz uprawiał!
A może nie, a może tak, może nie...!!! AŁtorko nie zostawiaj nas w
takiej nie pewności.
Nieeeładnie...
Wychowanica króla,przyjaciółka Gwen i Merlina.Czy będzie w
stanie pomóc przyjacielowi przetrwać to wszystko czy też go opuści. Stoi przed
trudnym wyborem bowiem ona jest zakochana w Arturze.
*chrząka znacząco* ona… ekhe, ekhe… jest jego… ekhe…
siostrą…
Czego kanon nie obroni to aŁtorka podła zmieni.
Opiekun Merlina,dworski medyk. Uczy go magi i innych rzeczy.
Aha… „Innych rzeczy” powiadasz.
Ale TYCH "innych"?
Jesteś pewny?
Czy i tym razem będzie mógł mu pomóc? I jakie on ma na temat
tej całej sytuacji zdanie?
Taaa… Bo jego zdanie jest kluczowe w całej tej
sytułacji.
Nie chce mi się używać cenzury więc ja mojego zdania o tej sytuacji
nie ujawnię.
Władca Camelotu. Kocha syna mimo,że tego nie okazuje.
Nienawidzi magi bardziej niż czegokolwiek innego. Nie wie jednak,że Artur jest
zakochany w czarodzieju.
Uroczo. Myślę, że z tej nienawiści pozjadał parę
spacji…
Bo on kocha go POTAJEMNIE. Jak Merlin. No wiesz AŁtorko nie
ostrzegałaś nas przed zbiorowym Yaoi.
Jeżu, nie strasz!
Witam
Cześć.
Narka!
*idzie pocieszać skatowany kanon*
To blog yaoi więc jeśli jesteś homofobem to na górze jest
taki czerwony krzyżyk.Kliknij na niego z łaski swojej z prośby mojej.
Chętnie, ale widzisz… Jest taki mały problem. NIE
LUBIĘ SŁUCHAĆ ROZKAZÓW!!!
A ja tak jakby jestem gejem… Ale
i tak tego nie zdzierżę…
Nie toleruje komentarzy takich jak ,,ble jakie obrzydlistwo”
etc.
Masz moje słowo. Na końcu „ble” napiszę wielokropek.
Mam koleżankę która nie toleruje laktozy. Może powinnaś się z tą
" nietolerancją" udać do lekarza?
Blog jest o Arturze i
Merlinie.Na razie chyba tyle.
A żeś się rozpisała! *wręcza jej order Merlina*
Sugerujesz nam że masz zamiar zbezcześcić (zyaoicować) też inne
seriale? RATUJ SIĘ KTO MOŻE!!!
Rozdział 1
Niestety nie ostatni...
Merlin martwił się o Artura. Po tym co ostatnio się stało on
nadal był nie przytomny.Nie ważne co robił Gajusz.
Może Gajusz robił *szept* ...kupę?
O jejku. To grubsza sprawa. Nie wiem jak on się z tego
wykaraska…
A co do Artura: spróbowała bym potraktować go paralizatorem. Na moją siostrę
zawsze to działa jak nie mogę jej dobudzić.
Właśnie teraz Merlin szedł do niego, aby podać mu lekarstwa.
Musiał to zrobić ponieważ Gajusz będąc dworskim medykiem wyszedł wcześniej.
Acha… A wyszedł ponieważ? Z tego co wiem on
najczęściej siedział w swoim mieszkaniu, albo u króla. To Merlin z reguły
załatwiał „sprawunki”.
Po cholerę Merlin szedł do Gajusza?
I co biedakowi się stało że potrzebuje lekarstw?
A co najważniejsze: Jak on ma zamiar to zrobić, skoro Gajusz wyszedł?
Dotarł do komnat
Artura i podzedł (Ja zazwyczaj podchodzę, ale spoko. Może to nowa forma
wspinaczki wysokogórskiej?) do jego łóżka. Leżał tam z widoczną
gorączką. Jak objawia się widoczna gorączka? Wyskakują mu
pryszcze? Wziął ręcznik,zmoczył go lekko i przyłożył do czoła księcia. Ten mruknął coś
nie zrozumiale, a mruczał wyjątkowo seksownie
*patrzy z niepokojem na swojego kota* Nawet nie waż mi się go
naśladować bo wylecisz przez okno.
i otworzył zaspane oczy.
A on przypadkiem nie był nieprzytomny?
Magia aŁtorki wleciała właśnie przez uchylone okno i zmniejszyła mózg Artura
do rozmiarów pistacji.
Młody czarodziej tego nie widział, ponieważ w tym momencie
się odwrócił. Artur otworzył wyschnięte usta.
- Merlin-zdołał wychrypieć.- Weź
mnie tu i teraz
Chłopak od razu zwrócił się w jego stronę.
Ha! Jaki napalony!
-Jak się czujesz?-zapytał głosem przepełnionym ulgą i czymś
w rodzaju sera pleśniowego, ale o tym później.
Mimo swojego stanu, Artur uśmiechnął się.
-Po prostu świetnie-zironizował.- Alien wyżera
mnie od środka, ale tak to spoko. A u ciebie?
-Normalka, dzień jak co dzień, tylko trochę wietrznie.
-A to co?-zapytał, patrząc na butelki, które Merlin trzymał.
-Bawiłem się w małego chemika. Nie martw się.
Posprzątam te grzyby z twojej zbroi.
Wolę nie wiedzieć gdzie dokładnie te grzyby wyrosły...
-To twoje leki, panie-odpowiedział młody mag. Usiadł na
skraju łożazjadłkilkaspacji, popił kanonem,przyłożył
fiolkę do ust księcia i powiedział
-Wypij.
-Ale ja nie cem!- zakrzyknął wojowniczo i z
naburmuszoną miną odwrócił głowę.- Daj kisielka!
Przechylił ją powoli, aby przyszły król się nie zakrztusił. Niestety
zapomniał mu założyć śliniaczka…Tak podał wszystkie cztery mikstury.
Musiał jeszcze zmienić opatrunek.
-Dasz radę usiąść?-zapytał niepewnie.
Artur spróbował,ale tylko jęknął z bólu. Merlin pochylił się
nad nim, złapał lekko za biodra
Łapy przy sobie zboczeńcu.
i jak najdelikatniej tylko potrafił podniósł do siadu.
Rozpiął mu koszule i jego oczom ukazał się umięśniony tors, z kilkoma bliznami, nieciekawym znamieniem w kształcie Azji środkowej (Fuj... Ktoś powinien mu to zbadać.)
i raną, zasłoniętą przez opatrunek. Wyciągnął z kieszeni maść, którą Gajusz
kazał posmarować przed założeniem bandażu. Delikatnie zaczął wcierać ją w ranę.
Artur zadrżał.
Zimno biedakowi bez koszulki.
I bez mózgu. Artur postanowił złożyć zażalenie do aŁtorki.
Nie wiadomo czy to od zimnej maści czy też czegoś innego. Od zręcznych
paluszków, które zeszły trochę za nisko… Założył nowy opatrunek, a stary
wyrzucił.
Tak, tak… Marnuj dobre bandaże, tylko dla tego, że się
pobrudziły. W cale nie lepiej będzie je wyprać, bo po co?
Przecież akcja dzieje się w czasach współczesnych, w nowoczesnym
klinicznym szpitalu... Oh wait...
-No, to ja już pójdę-rzucił speszony, z powrotem zapinając
koszulę księcia.
Biedak cierpi na zniedołężnienie starcze? Sam guzików
zapiąć nie potrafi?
Ty nie rozumiesz! On zrobi to
LEPIEJ!
Masz rację. Nie rozumiem.
-Dobrze, to do zobaczenia-odpowiedział Artur, trochę mocniejszym głosem.
Tak. W czasie trwania tej sceny, głos zdążył pojechać
starym, dobrym PKP do najbliższej siłowni i przypakować. Podziwiam…
Merlin skinął głową i wyszedł z jego komnat.
Najpierw uwolniwszy rękę ze
spodni. >.<
Dobra dodaje drugi rozdział.
Od razu ostrzegam,że akcja strasznie szybko się potoczyła.
Bardzo za to przepraszam.
Nie przepraszaj. Im szybciej to się potoczy, tym
szybciej my skończymy.
Rozdział 2.
Wstał o świcie. Czuł,że to będzie niezwykły dzień. Jak co
dzień zjadł śniadanie,umył się i ubrał.
Na śniadanie miałeś spacje. Prawda?
A gdzie lekki makijaż i półgodzinna sesja uwielbienia przed
lustrem? No halo?!
Zszedł po schodach na dół.
A nie zszedł na górę? Jesteś pewna?
Zastał tam Gajusza czytającego jakąś opasłą księgę. Podniósł
znad niej wzrok i zobaczył Merlina.
O! Pacz! Kto by się tego spodziewał!? O.O
-O,już wstałeś,to dobrze.Pójdziesz dziś znów do Artura i
zmienisz mu opatrunek. Jesteś w końcu jego sługą i to twój obowiązek opiekować
się nim
Eee… Nie prawda. To bardziej jego obowiązek, jako
przyjaciela. No trudno… Go go truloff!!!
Dalej dalej magiczne paluszki Merlina!
Ale zrozumcie staruszka! Wnuki mu
się marzą, a znając zajebistość Merlina… Za 9 miesięcy wynajmą Lancelota jako
niańkę.
On nie żyje…
Milcz!
– powiedział i nie dając mu nic powiedzieć,wrócił do
czytania.
Czarodziej westchnął tylko,wziął bandaże i wyszedł. Nie
zauważył przebiegłego uśmiechu swojego opiekuna. Wchodząc do komnat
księcia,zobaczył,że ten już nie śpi. Uśmiechnął się na jego widok i powiedział
Już nawet mi się nie chce wspominać o tych nieszczęsnych
spacjach… Gary Stu musiał być głodny.
Głodny nowych doznań oczywiście.
- Miło cię znów widzieć, Merlinie.
Ostatnio zauważył,że Artur jest dla niego zbyt miły jak dla
sługi. Jednak na razie postanowił nic z tym nie robić.
Mądry chłopiec. Dają, to bierz.
-Zjadłbyś śniadanie,panie?- zapytał. (jaki rym xD
dop.autorki) Tsa...>.<”
-Janie. Oczekuję jajek na bekonie i trzech misek
owsianki na już. No! Raz, raz…
, potem masz mi wypolerować
zbroję, wyczyścić buty, urządzić striptiz na rachunek aŁtoreczki, wyczesać
konia i przespać się ze mną.
Artur uśmiechnął się lekko na
samą myśl o striptizie. Już od dawna czuł do chłopaka coś więcej niż
tylko sympatie.
Zniesmaczenie? Nienawiść? Obrzydzenie? Litość?
Może on czuł coś OD chłopaka? Na przykład smród.
Nie mógł tego okazać,w końcu był księciem,jednak coraz
częściej czuł,że nie może już tego ukrywać. Właśnie dziś miał zamiar to
ujawnić,a przynajmniej przed obiektem swojego zainteresowania.Pożądał
go,tak,ale nie tylko. Kochał wszystko co należało do Merlina.
Z wszami łonowymi włącznie.
Kochał jego wielkie zęby, wrzody na tyłku i mały palec
u stopy, który był dziwnie dłuższy od pozostałych.
Od jego kruczoczarnych włosów aż po końce jego stóp. Jego
usta wydawały się idealne do pocałunków.
*rzyga*
-Może zjesz ze mną?-zapytał wesoło.
-J-Już jadłem-zająknął się czarodziej,jednak
wiedział,że z przyszłym władcą nie można
dyskutować. Westchnął, już chyba po raz dziesiąty w tym dniu.
Gdzie się nagle podziała cała asertywność Merlina?!?!
Służyła jako polewa do spacji.
Kiedy on do cholery zdążył się już tak nawzdychać?
-Tak,panie-powiedział
zrezygnowany i wyszedł.
Po 10 minutach wrócił ze śniadaniem.
Usiadł na skraju łóżka i położył tace na aksamitnej pościeli
obok swojego pana. Przyszły król uśmiechnął się do niego zachęcająco. Po
skończonym posiłku przyszła pora na lekarstwa. Jak poprzedniego dnia podał mu
cztery mikstury zrobione przez Gajusza. Potem ściągnął
opatrunek i posmarował ranę maścią. Dziś nie
było z tym takiego problemu jak wcześniej.
Bo on go głaskał po brzuszku! O tak:
Założył nowy bandaż i już miał się
podnosić,kiedy usłyszał swoje imię. Spojrzał na księcia,a ten delikatnie złapał
go za kark i przyciągnął do pocałunku. Był w takim szoku,że nie był w stanie
nic zrobić. Kiedy pocałunek dobiegł końca nie potrafił się odezwać. Artur
zrobił to za niego.
Pocałował go za niego? *_*
Wyssał mu mózg przez usta?!
Widzę to tak:
-Merlinie, ja… przepraszam. Wiem,że nie powinienem był,ale
ja cię kocham-powiedział,czemu towarzyszyło intensywne spojrzenie błękitnych
oczu.
*rzyg*
Spojrzenie zapłakało żałośnie i razem z westchnięciami zastanawiało
się za jakie grzechy musiało tu trafić.
Czarodziej nie wiedział co na to odpowiedzieć,więc po
prostu…wyszedł.
Uciekł!
A to menda!
Koniec rozdziału 2.
Nareszcie!
Wiem,wiem mówiłam,że tak będzie. Nie spodziewam się
pozytywnych komentarzy.
(Ja też nie…)
Ten rozdział pisałam o 8 rano na lekcji angielskiego jednak
to mnie nie usprawiedliwia.
Nie długo dodam następny rozdział.
Nie… Tylko nie to…
Jak już powiedziałam rozdział 3. Mam nadzieje,że wam się
spodoba.
Porzućcie nadzieje ci którzy tu wchodzicie...
Dedykuje go Emily. Bardzo dziękuje,że ktokolwiek czyta to
opowiadanie.
PS. Ten rozdział będzie troszkę romantyczny.
Bardziej niż tamten?! *płacze*
Obawiam się, że tak…
*wymiotuje*
Rozdział 5.
Doprawdy? Ja myślałam, że 3…
Następnego dnia,kiedy Artur wstał od razu przed oczyma
stanęło mu wczorajsze wydarzenie. Nie,nie powinien tego robić,wiedział to,ale
nie potrafił nad sobą zapanować. Usta młodszego chłopaka za mocno kusiły.
*Ucieka
z płaczem*
Wstał z łóżka,ubrał się i czekał. Za pół godziny miał
przyjść Merlin,aby przygotować go do turnieju.
Ale chwilunia, momencik!!! Zwolnijmy trochę. Ty przypadkiem jeszcze
niedawno nie leżałeś jeszcze nieprzytomny?
Nie wiedział czy ma, czy nie ma się spodziewać toteż denerwował się tylko trochę.
Na korytarzu rozległy się kroki,jednak nie przypominały one kroków Merlina.
*wraca z nową siłą na lekach antydepresyjnych*Rozpoznaje go po krokach? Mnie to podchodzi pod
obsesję!
Albo nadmiar nudy...
To na pewno Gajusz przyszedł
zrobić mu lekcję o używaniu tego… i tamtego…
Drzwi otworzyły się
powoli i ukazała się w nich Gwen,służka Morgany. Książę od razu wyprostował się
na krześle.
Bo normalnie siedział zgarbiony jak pingwin.
-O co chodzi?-zapytał.
-Merlin kazał przekazać,że nie będzie mógł dziś
przyjść,panie-powiedziała.
Artur nigdy nie pozwoliłby sobie na takie wymigiwanie się od
pracy jednak tym razem wiedział co było tego przyczyną.
Wrzody na tyłku i spuchnięty język.
Dziewczyna podeszła do niego,kłaniając się lekko.
-Mówił dlaczego?-chciał się upewnić. Ona pokręciła tylko
głową.
-Życzę powodzenia,panie-uśmiechnęła się promiennie i
pocałowała go.
Promienie usmażyły Artura i tak nastał koniec blogaska.
Chciała bym, ale nie… Oni jacyś tacy żaroodporni…
Merlin nacisnął klamkę drzwi do komnat księcia i wszedł.
Zobaczył tam coś co wstrząsnęło nim do głębi. Artur całował jego najlepszą
przyjaciółkę. To on szedł do niego żeby wyjaśnić tą sprawę z pocałunkiem i
powiedzieć mu,że on także coś do niego czuje,a teraz widzi jak całuje się z
Gwen. Potraktował cię jak szmatę podpowiedziała mu jego podświadomość.
Ja myślę, że bardziej jak męską dziwkę, ale wedle
uznania…
Hmm... Całkiem fajna ta podświadomość... Na testach i sprawdzianach
też podpowiada?
Próbował powstrzymać cisnące się do oczu łzy. W końcu tamci
oderwali się od siebie. Przełknął rosnącą gule w gardle i chrząknął. Teraz
Artur go zauważył. Wyraz jego twarzy wyraźnie wskazywał,że jest zdziwiony. Gwen
odchrząknęła cicho.
-To ja już pójdę-powiedziała i wyszła.
Śmiejąc się szatańsko.
Pierwszy odezwał się Artur.
-Słyszałem,że miałeś dzisiaj nie przyjść-powiedział lekko
zmieszany.
-Tak,al jednak przyszedłem-odpowiedział Merlin,siląc się na
spokój.
Podszedł do stołu,na którym leżały zbroja,miecz,tarcza i
hełm. Założył to wszystko na księcia nie odzywając się przy tym ani słowem czym
irytował Artura.
Jak śmiał?!
-Co do tego co się wczoraj stało-zaczął,ale Merlin mu
przerwał.
-Zapomnijmy o tym.
Proszę zapomnijmy. I nigdy już do tego blogaska nie wracajmy.
Nie odrywał przy tym wzroku od okna,za którym roztaczał się
widok na cały Camelot.
Zamek znajdował się w chmurach, czy to raczej Camelot się skurczył?
Myślę, że raczej jedno i drugie… Poznaj moc blogaska!
-Teraz,panie musisz zająć się Gwen-dodał,nadal na niego nie
patrząc.
I wtedy Artur wreszcie zrozumiał. Chłopak widział
pocałunek,który został na nim wymuszony. Stanął przed Merlinem i złapał go za
brodę,zmuszając go żeby spojrzał mu w oczy.
-Jeśli widziałeś wszystko to musiałeś widzieć
A jak nie to się dowiesz czy tego chcesz czy nie...
Czy tylko ja tam widzę: „Jeśli widziałeś, to musiałeś
widzieć.”?
też,że to nie ja zacząłem,i że nie chciałem
tego-powiedział,patrząc w hipnotyzujące oczy swojego sługi.
Ten nic na to nie odpowiedział,tylko odwrócił wzrok. Książę
westchnął i puścił jego twarz
Twarz pozbawiona punktu oparcia upadła na podłogę z żałosnym
plaśnięciem.
Hipnotyzujące oczy powiadasz...
-Życzę powodzenia,panie-powiedział chłopak i wyszedł z jego
komnat.
Po turnieju musiał jeszcze zostać na uczcie.
Ale.. Co? Kiedy? Jak?
Mnie nie pytaj. Jeszcze nie rozgryzłam wcześniejszego
zdania…
Była jak zawsze wspaniała,ale tym razem stoły pełne pysznych
potraw nie robiły na nim wrażenia. Nie myślał o niczym innym niż o tym jak ma
przeprosić Merlina. Miał pewien pomysł,musiał go tylko zrealizować.
Powinnam się bać?
Tak. Ja trzęsę portkami… Ze strachu oczywiście.
Na uczcie specjalnie nic nie pił mimo usilnych próśb swojego
ojca. Po skończonej kolacji [tak to nazwijmy]
Albo nie nazwijmy.
Droga aŁtoreczko.
Skoro nawet ty nie masz pojęcia jak
to nazwać, to skąd my mamy wiedzieć, czy nie siedzieli w starej stodole, a za
stół nie służyła im krowa?
poszedł szybko do swoich komnat. Zabrał kartkę,na której
napisana była wiadomość,
Eee.. Przepraszam że się powtarzam ale: kiedy?
Najwyraźniej aŁtorka ma level100
w zaginaniu czasoprzestrzeni...
a potem zakradł się do królewskich ogrodów. Było w nim wiele
pięknych kwiatów,ale on tylko wiedział gdzie rosną najpiękniejsze.
AŁtorka mu szepnęła.
Pff… Mapkę mu rozrysowała.
Poszedł tam i odnalazł swój ulubiony-najczerwieńszą różę
jaką widziało oko ludzkie.
Za to oczy psie widziały już ładniejsze. Ale szczerze. Trochę mnie
przeraża to samobieżne i świadome oko.
Ej… A ta róża to tam jedna, sama taka bidna rosła?
Szybko wyszedł stamtąd i ukradkiem podszedł do okna
Merlina,które było jakieś 3 metry nad ziemią.
Dla pewności sprawdził szkolną linijką.
Włożył kartkę do kieszeni,różę oskubał z kolców i włożył w
zęby po czym zaczął się wspinać. Było mu ciężko,ale nie poddawał się. Wskoczył
cicho przez okno i rozejrzał się po
pomieszczeniu. Wyglądało jak każda zwykła izba.
Siedziba Mary Sue bez aksamitów i czarnych atłasów?!
Niedopuszczalne!!!
Stało w niej łóżko,regał z książkami,jakiś stolik i szafa na
ubrania. Widać było jednak,że jej właściciel z niej nie korzysta,bo ubrania
walały się po podłodze.
Na miejscu Artura pomyślałabym że ktoś wyrzucił zawartość szafy
podczas przeszukiwania pokoju. Chyba że Artur ma w zwyczaju podglądać Merlina i
przyzwyczaił się już do tego syfu.
Nie chcę cię martwić, ale chyba tak właśnie jest.
Nagle zauważył jakąś księgę pomiędzy odzieżą. Podniósł ją i
otworzył na pierwszej lepszej stronie.
Zobaczył jakieś niezrozumiałe,prawdopodobnie po łacinie
Niezrozumiałe co...?
Yyy… Kiedy wpisuję w wikipendję „Księga po łacinie”
wychodzi mi Tora. Co mam o tym myśleć?
słowa,ale nie to było najważniejsze. Jego wzrok przykuło
jedno słowo-zaklęcie.To nie może być prawda. Tylko nie on-myślał
Kim jest "on-myślał" i co robi w tym blogasku?
Nie wiesz kim jest on-myślał? Jak możesz!? Zbezcześciłaś
ten blogasek!
*szept*
…kto to…?
*szept* …nie wiem…
Rozgryzłam to! Minus można też interpretować jako nie. ON-MYŚLAŁ= ON NIE MYŚLAŁ!!
zrozpaczony. Odłożył księgę na jej miejsce i położy róże
razem z kartką na stoliku. Wyszedł z powrotem na dwór tym oknem. Jak by kuźde dżwi w zamku nie było. Wrócił do
siebie,starając się nie myśleć o tym czego się dowiedział
AŁtorka nadal blokowała mu dostęp do mózgu.
rozebrał się i wsunął pod czerwoną,aksamitną pościel.
-Dobranoc,Merlinie-powiedział jeszcze i zasnął zmęczony
wrażeniami dnia.
Artur ma omamy czy Merlin (nie daj Boże) znajduje się w jego łóżku,
albo pod?
Eeee.. Niespodzianka!?
Następnego dnia,kiedy czarodziej otworzył oczy zobaczył coś
czerwonego leżącego na stole. Krew Nie
przypominał sobie żeby coś tam zostawiał. Podniósł się niechętnie i podszedł do
niego. Leżała tam wspaniała róża i jakaś karteczka. Wziął ją do ręki i
przeczytał
,,Merlinie,musimy wszystko sobie wyjaśnić. Przyjdź do mnie o
21:00.
Artur.”
Wyczuwam pedofila...
Leo?
Westchnął cicho i usiadł na łóżku. Jedno było pewne… Musi
zobaczyć co Artur ma do powiedzenia.
Nie, nie musi… On po prostu chce.
Koniec rozdziału 3.
No i proszę. Mam nadzieje,że się spodoba.
Nie. Nie spodoba się. Twoje nadzieje zostały pogrzebane razem z zarżniętym kanonem.
Bardzo… Jesteś nam winna
odszkodowanie. *patrzy na siostrę łkająca w kącie*
To koniec! *ucieka ze zgrabnością tego kota*