wtorek, 22 marca 2016

(Harry Potter... chyba) Analizatornia Pod Nadgryzionym Księżycem #6 cz.2

Zanalizowały: Kapelusznik i Kot, wspierane dzielnie przez: Roberta i Sebastiana.   

Skrzaty w balecie , Dumbledor urządza mieszkanko pinezkami i nowa porcja z dupy wziętych zaklęć, czyli Sevmione cz2!

 Ohayo!
Po jeszcze dłuższej przerwie niż ostatnio powracamy z częścią drugą analizy o Hermionie zbawiającej świat swymi eliksirami. Tym razem czekają na was takie atrakcje jak: balet, ognisko i zdrada, więcej kisielku i sugestie tak durne że aż bolą. O zaklęciach nie wspominając... Tak czy inaczej zapraszamy do przeczytania naszej kolejnej pseudoanalizy (błagam Cię Shun Camui jeśli to czytasz to miej litość)!
*patrzy z politowaniem* Litość? A co to?

Morderstwo zostało popełnione we wtorek, 28 lipca 2009 roku pod tym adresem:
(http://sevmiona.blox.pl/html)

 

 

  Zbyt wiele wie… - pomyślała – Mam nadzieję, że kiedyś mi pan to wybaczy… - Już miała rzucić zaklęcie zapomnienia, ale poczuła, jak ktoś napiera na jej bariery umysłowe. Odparła go z całych sił, ale przeciwnik był silny, więc zaczęła formować fałszywe wspomnienia w swoim umyśle,
 Kiedy ona do cholery nauczyła się używać legilimencji?

jednocześnie stwarzając barierę wokół prawdziwych i odpychając przeciwnika. Dopiero po paru sekundach zorientowała się, że przeciwnikiem był Snape.
- Niech pan przestanie! – krzyknęła, a nacisk zelżał, by po chwili powrócić ze zdwojoną siłą. Uderzyła Snapea z otwartej dłoni w twarz i dopiero wtedy nacisk znikł. – Nie mam zamiaru przepraszać, bo zasłużył pan na to. Obliviate mentis memoria ego Cruciatus*. – powiedziała na głos,
 O ile zakład, że zżynała z tłumacza?
 O kisiel.
Wysoka stawka...
Wchodzę!

 a oczy Snapea na chwilę zaszły mgłą. – Coś jeszcze, czy po bezczelnej próbie włamania się do mojej głowy mogę już iść? – powiedziała wyraźnie zdenerwowana, a profesor jedynie skinął głową – Nie powiem o tym dyrektorowi, więc udajmy, że to nie miało miejsca, profesorze. Do widzenia.
Zaraz... Co, proszę słucham?!
Acha. Takaż to bezinteresowna osóbka! Nie powie dyrektorowi o próbie włamania się do jej umysłu, bo pytał by pewnie o przyczynę i znalazł ślady zaklęcia Obliviate. Ha Ha, Nie.
Rozumiem, że Snape'a w cale nie zainteresowało CZEMU w ogóle miałby się włamywać do jej umysłu?! W końcu usunęła tego powód...
 
Do widzenia. – rzuciła na odchodnym i trzasnęła drzwiami. Nie mogła uwierzyć, że rzuciła zaklęcie zapomnienia na Mistrza Eliksirów. I w dodatku skomplikowane zaklęcie, bo musiała delikatnie usunąć tylko jedno wspomnienie.
*wybucha niekontrolowanym śmiechem przez ogólną beznadziejność i nielogiczność tego opka* 
 O rany... Merysuizm aż wycieka...

 Spojrzała na zegarek i biegiem puściła się w kierunku Sali od obrony przed czarną magią. Wpadła do pomieszczenia kilka sekund po dzwonku. Podeszła do swojego stałego miejsca i skinęła profesorowi Ludusowi na przywitanie i usiadła.
Kto to do bora zielonego jest?
*sprawdza w wikipendji LINK*
 Eeem... Kiedy miasto w Rumunii zyskało tytuł profesora?
No bo why fuck not.
 
 Wyjęła różdżkę z torby i położyła ją na ławce, uprzednio rzucając na siebie zaklęcie rozpraszające.
Musiała przemyśleć parę spraw.
 *zdezorientowana* Skoro chciała coś przemyśleć, to po wuja kazała zaklęciu się rozpraszać...
Mogła zatrudnić naszą babcię, prawda Kocie?
Albo mojego pięcioletniego brata... *oddam w dobre ręce i jeszcze dopłace*
 
 Oparła brodę na dłoniach i niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w tablicę. Przecież w końcu Snape domyśli się, że rzuciła na niego zaklęcie zapomnienia, a wtedy będzie musiała powiedzieć mu o wszystkim
Jeśli Snape w tym opku nie jest kompletnym imbecylem, to pewnie już się domyślił...

- … panno Granger? – usłyszała, jakby z oddali. Podniosła głowę o spojrzała na nauczyciela
- Przepraszam, czy może pan powtórzyć? – poprosiła
- Oczywiście… Że nie, ty upośledzona debilko. Pytałem, czy może nam pani zademonstrować zaklęcie Oppungo.
Kurcze, a mi tak zawsze odpowiadają... *foch*
A ma to zrobić ona, a nie nauczyciel ponieważ? 

- Jak najbardziej… - powiedziała i machnięciem różdżki zmieniła garść pinezek w małe ptaszki, po czym wycelowała różdżką w bliżej nie określonym kierunku i od niechcenia dźgnęła różdżką powietrze, mówiąc przy tym – Oppungo… - ptaszki rzuciły się w kierunku nauczyciela, a Hermiona machnięciem różdżki je zatrzymała – Przepraszam, nie wiedziałam, że pana zaatakują. – powiedziała i wróciła do rozmyślań, odnawiając urok rozpraszający.
Acha, czyli nauczyciel nie zamierza skomentować faktu iż jego uczennica posłała na niego stado wściekłych kanarków, tak?
To urok, czy zaklęcie, Hmmm? (Bo wbrew pozorom różnica jest całkiem duża...) Ktoś tu się plącze w zeznaniach, skarbie... 

 Gdy zabrzmiał dzwonek, wyszła z Sali, niczym duch
 Przez ścianę...? O.o
Ja też tak chce!!!
 



 i udała się do biblioteki. Przesiedziała w dziale ksiąg zakazanych do kolacji. Niechętnie wyszła z czytelni i zeszła do Wielkiej Sali. Zjadła posiłek i już miała wychodzić, gdy…
...posiłek postanowił zrobić to samo. 

- Panno Granger, chciałbym panią prosić o przyjście do mojego gabinetu po kolacji- powiedział dyrektor i wrócił do jedzenia, a Hermiona spojrzała ze zdumieniem na przyjaciół i poczekała do końca kolacji, po czym wolnym krokiem ruszyła w stronę gabinetu dyrektora.
Dyrektor osobiści do niej podszedł, czy po prostu wydarł się przez całą Wielką salę?
 Acha... Już widzę, co się szykuje. Hermiona dostanie jakiś kolejny zarąbisty skill, np. zostanie prefektem naczelnym Gryffindoru, dostanie własne dormitorium, przyłączy się do Zakonu Feniksa, albo dowie się, że jest córą Voldemotra... Albo coś w tym stylu. 
Zawsze kuźwa to samo... *Itachi wallpalm*

 Chimera sama odskoczyła, nie pytając o hasło,
 Szlachta nie potrzebuje haseł.
 
 więc mogła spokojnie wejść do gabinetu dyrektora.
Gdybym ja zobaczyła skaczącą chimerę, zdecydowanie nie zdobyła bym się na "spokojne" wejście... Ale ja to tam dziwna jestem. Nie zwracajcie uwagi :)
Gdy weszła, zobaczyła, że gabinet został znacznie powiększony i że są w nim obecni wszyscy członkowie Zakonu Feniksa. Uśmiechnęła się do siebie, a widząc gest dyrektora, zapraszający ją do zajęcia miejsca obok niego, spełniła jego prośbę.
Może jej jeszcze swoje miejsce oddasz Albusie?
Nie podoba mi się dokąd to zmierza...
 
- Hermiono, czy chcesz należeć do Zakonu Feniksa? – kiwnęła głową – W takim razie możesz się czuć pełnoprawną członkinią… Tylko, bardzo cię proszę, nie mów o tym swoim przyjaciołom
 
Eee... Co...? Eee? 
 Popłakałam się na tym fragmencie... Przysięgam, na moją licencję Huncwota, że nie czytałam tego, przed napisaniem powyższego komentarza! 
+Tylko po to  ściągnął do Hogwartu cały zakon? Pogrzało go? Rozumiem, że nikt nie miał w tym czasie jakiejś arcyważnej misji, prawda?
Hahahahaha... Wyobraźcie to sobie:
"- Zdzisiu, chcesz wstąpić do Akatsuki? - Zdzisu kiwną głową - W takim razie możesz czuć się pełnoprawnym członkiem... Hidan, przynieś koledze płaszczyk. Itachi, Konan, firmowe paznokcie. Tylko z życiem mi tu ludzie!"
Nie mam siły tego skomętować...
 
- powiedział Dumbledor, a Hermiona tylko skinęła dyrektorowi w podzięce. Dyrektor wygłosił krótkie przemówienie, po czym większość członków złożyła mu raporty. Gdy zapadła cisza staruszek zwrócił się do najmłodszej czarownicy w ich gronie
- Hermiono, będziesz pomagała Severusowi w robieniu eliksirów i jednocześnie uczyła się magomedyki. – Hermiona i Snape parsknęli w identyczny sposób, okazując tym, że prędzej się pozabijają, niż będą współpracować
*po kilku głębszych*
Poem tak...
 
– Oh, dajcie spokój. Nie bądźcie... *hik* dziećmi... *hik*... To tylko dla dobra Zakonu… Severusie, wiem, że Hermiona jest twoją najlepszą uczennicą i postaraj się okazać jej szacunek…
 Niu niu niu... Be Severus. Be.

 To samo dotyczy Ciebie, Hermiono. – para, której to dotyczyło ponownie parsknęła – Zachowujecie się jak dzieci. Severusie, potrzebujesz pomocy, dobrze o tym wiesz…
Czy tylko ja zwizualizowałam sobie  parę koni?
Severus. Pomocy. Taaaak...
Nieeee...
 
- Jakoś do tej pory dawałem sobie radę sam, Dumbledor… - powiedział Snape
- Ale do tej pory nie wynalazłeś eliksiru wieloskokowego, który robi się w ciągu dwóch dni, a w dodatku ma dłuższe działanie. – powiedział spokojnie staruszek.
Musimy cie zamienić na nowszy model.
Sorry, tak mamy klimat...
Hermiona to taki Snape z wyższym levelem! I czystymi włosami...
 
 – Dasz też Hermionie wolny wstęp do swojej biblioteki.
 I sypialni... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Leo błagam cie...

– dyrektor posłał uśmiech Hermionie, która o mało co nie zapomniała o oddychaniu.

A szkoda... 
Dżisus krajst. To miało być Sevmione, a nie... Dumbeldormione. *rzyg*
Hermiono (ta prawdziwa), widzisz i nie grzmisz...

- Tego już za wiele, Dumbledor. Właśnie! Wymagasz ode mnie wszystkiego. Nie mam czasu na pracowanie nad ulepszeniem eliksirów.  Granger może ze mną pracować, ale jej noga w mojej bibliotece nie stanie. – powiedział Snape.
Snape widocznie martwi się o swoje zbiory porno...
 
Starał się mówić spokojnie, ale jakoś mu to nie wychodziło. Staruszek uśmiechnął się, jakby osiągnął to, co chciał
Wszystkie hentajce będą jego...
 
- Możecie się rozejść… A… Hermiono, jako prefekt naczelnej należą ci się osobne komnaty. Wybacz, że dopiero na wiosnę, ale tak jakoś wyszło.
Kolejny punkt dla mnie! *niecierpliwie oczekuje ogłoszenia radosnej nowiny o nowym ojczulku Hermiony*
W tym tempie oczekiwałabym raczej ciążowych wieści...
 
 Znajdują się na siódmym piętrze, we wschodnim skrzydle. Wejście stanowią hebanowe drzwi, a obecne hasło to „tutti frutti”.
 Wejścia stanowią hebanowe drzwi, a wyjścia kamienny bidet. Okna natomiast ustanowiła konstytucja niepodległości.

- Dziękuję profesorze… - powiedziała z uśmiechem na ustach i skierowała się do dormitorium dziewcząt w wieży Gryffindoru. Szybko się spakowała i przelewitowała swoje bagaże do nowego pokoju, a właściwie apartamentu. Miał cztery pokoje, kuchnię, łazienkę i drugie piętro, całe wolne, za to na jednej ze ścian były lustra.
Czekamy na wzmiankę o jacuzzi i pokoju gier. To opko jest tak żałośnie blogaskowe, że pozostaje tylko wziąć listę i odhaczać.
Jakie tam jacuzzi... MarySue należy się osobny pałac i kompleks łaźni rzymskich. 
 
 Widocznie ktoś powiedział dyrektorowi o tym, że Hermiona lubi tańczyć.
 O paczcie kolejny absurd: Lustro do baletu. 




Swoją drogą, macie pojecie że coś takiego naprawde istnieje?!
 
 Postawiła bagaże i wyjęła z torby na książki opakowanie pinezek, po czym zaczęła je transmutować w meble i dodatki.
Lu, teraz mogę już płakać, prawda?
*podaje przyjaciółce koronkową chusteczkę wyszyta wszelkim internetowym chłamem*
Tak, prosze.
Swoja drogą, zwróćcie proszę uwagę na zaklęcia pojawiające się w tym opku. Przecież to jest wirtuozeria MarySuizmu! I lenistwa jakby na ty spojrzeć z innej strony... Przecież z jakiegoś powodu czarodzieje w Harrym Potterze nie rzucali jak oszalali zaklęć na wszystko co martwe i żywe! 
 [Wycinamy długi i bezsensowny opis meblowania dormitorliium, przy którym boChaterka popisuje się w każdym zdaniu swoimi z dupy wziętymi zdolnościami, rozpaczliwą ucieczkę Kota i Kapelusznika, oraz ponad półgodzinne biadolenie  o tym, że one już nie zdzierżą. Dziękujemy również Sebastianowi za to jak świetnie potrafi wiązać węzły. Gdyby nie on byłoby już z nami naszych psełdo-analizatorek.]

Gdy skończyła, była godzina jedenasta w nocy, ale wiedziała, że Ginny nie będzie o tej porze spać. Wzięła szybki prysznic, włosy spięła w luźny kok, ubrała się szare dresy i t-shirt,
 *patrzy skonsernowana na swoje ciuchy i fryzure*
Kuźwa...
*idzie się przebrać w jednoczęściowa pando-pidżamke*
*patrzy na siebie i z zadowoleniem stwierdza, że nie ma koka, a jej dresy są czarne*

po czym wyszła ze swoich komnat, uprzednio upewniając się, że hasło działa. Weszła do pokoju wspólnego Gryfonów i zobaczyła przyjaciółkę, siedzącą na fotelu przed kominkiem.
- Hej… Czekałaś? – spytała brązowowłosa, po czym usiadła obok niej. Ruda tylko skinęła głową w potwierdzeniu, a z jej oczu popłynęły łzy. – Ciii… Uspokój się… Wszystko będzie dobrze… Jestem tutaj… - uspokajała przyjaciółkę,
 -D la t-tego...*chlip*... płaczę. I-idiotko...- wyłkała po czym bardzo głośno wydmuchała nos.
 a ta położyła głowę na jej ramieniu. Może będziesz dziś spała u mnie, co? – Ginny pokiwała głową, a Hermiona pomogła jej wstać. Wolnym krokiem udały się do komnat brązowowłosej, a gdy już się tam znalazły, ruda od razu przestała płakać. Rozejrzała się po mieszkaniu prefekt naczelnej z podziwem.
Czekaj... Co przegapiłam? Czemu Ginny płacze? I z jakiej racji znów robią z niej płaczliwą lalunię?!
Hahahaha...haha...Nie.
*wychodzi*
*wraca z nowym mózgiem*
Dobra, teraz jestem gotowa.  
Nie marnuj naszych mózgów!  I tak to nic nie pomorze...

- Dyrektor to ma gust… - powiedziała pociągając nosem
 Urzekła mnie wizja Dumbledora szukającego mebli i firanek dla MarySue...

- Tak naprawdę to ja to urządziłam… - sprostowała starsza z dziewcząt – Herbata, kanapa i kominek, czy herbata, koce i ognisko? – spytała nalewając do dwóch kubków gorącego napoju
Bomba atomowa, kisiel i kocyk. Dokładnie w tej kolejności.
Budyń z arszenikiem, buda dla psa i małe okno. A tak w ogóle to o co chodziło?

- Zdecydowanie herbata, koce i ognisko… - powiedziała ruda, odbierając kubek. Hermiona otworzyła duże, szklane drzwi i wyszła do ogrodu, który na razie był tylko trawiastą polaną wśród drzew.
W planie budowy były jeszcze wcześniej wspomniane łaźnie rzymskie, boisko do piłki nożnej, galeria i parę świątyń GaregoStu.
 Aha... Dziewczyna zrobiła sobie taki drugi pokój życzeń, tylko z jednym krajobrazem?

 Machnięciem różdżki rozpaliła ognisko i wyczarowała kilka poduszek i koców. Dziewczęta usiadły obok siebie i zaczęły powoli sączyć herbatę.
 *Sączenie - polega na przelewaniu mieszaniny niejednorodnej (cieczy i ciała stałego) przez sączek wykonany z bibuły i umiejscowiony na szklanym lejku. *
No dobra Lu! Bierzemy się do roboty! Masz może szklany lejek? 
Eeee... Rura wydechowa może być?

- Harry mnie zdradza… - powiedziała w końcu Ginny. Hermiona, nie wiedząc co ma zrobić wypiła łyk napoju
*odhacza kolejny punkt na liście* "Zrobić z Harrego największego na świecie gnoja, który zdradza Ginny"- Jest!
*zagląda Kotu przez ramię* 
Jeżu... Długa ta lista.
 
- Skąd wiesz? – spytała po dłuższej chwili ciszy
- Widziałam go, jak całuje się z Cho… - mruknęła ruda i zapatrzyła się w ogień – I tak jakoś samo wyszło, że z nim zerwałam… - dodała
No wiesz... Taki prosty związek przyczynowo-skutkowy... 
Harry jest w blogasku> Harry całuje Cho/Pansy/Romilde/Draco/Blaysa :)/Dumbledora/Snapea/Draco/Syriusza/Voldemorta/Leo/Edzia-pedzia> Harry jest be be i zdradza Ginny> Cieba źlobić awantulę i zielwać ź Hallym> Ginny musi wypłakać się Hermionie.

- Powiem tylko, że jestem zaskoczona… -
-Tak? A ja wręcz przeciwnie... :)
 Jakim prawem twoje przewidywania śmiały się nie sprawdzić.

 powiedziała prefekt naczelna i zerknęła na swoją przyjaciółkę – No i jeszcze, że skoro cię zdradza, to nie jest ciebie wart. – przerwała, różdżką napełniła ponownie swój kubek i napiła się z niego – Widocznie jest takim debilem, że nie docenia tego, co ma.
Nie dajcie się zwieść! To na pewno nie Harry! To Kristen Stewart w przebraniu!
Jaaasne, walić to że ona i Potter byli najlepszymi przyjaciółmi!
 
- Masz rację… Pokażę mu, co stracił! - powiedziała twardo Ginny – Ale najpierw się prześpię…z Dumbledorem! (kurcze sama chciałam to napisać...) - dodała sennie, bo oczy już jej się zamykały. Jej głowa sama opadła na ramię przyjaciółki, a po chwili pusty kubek wypadł z jej rąk. Hermiona uśmiechnęła się i zgasiła ognisko.
Stawiam herbatę, że dolała jej do kubka eliksir słodkiego snu,
Wchodzę. Powinniśmy zrobić tablicę wyników...
 Po co? I tak wszyscy obstawiamy to samo.
 

 Przelewitowała rudą do sypialni i ułożyła ją na łóżku. Spojrzała na przyjaciółkę i wyszła z sypialni. Ogień w kominku rozpaliły pewnie skrzaty. Usiadła z podkulonymi nogami na dywanie, opierając się plecami o kanapę. Myślała nad eliksirem, który w jej planach miał niweczyć skutki klątwy cruciatus.
*pstryka przyciskiem na plecach dziewczyny z ON na OFF*
Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.
*cały zadowolony idzie zrobić sobie przerwę* Kocie, chcesz kisiel?
Tak! *biegnie za bratem do kuchni*
*chlip* A ja...?

Rozdział III

*wraca, cała zadowolona, z kubkiem kisielku dyniowego* 
*podaje kisiel Lu* 
Domo ^^

Obudziły ją pierwsze promienie słońca wpadające przez otwarte szklane drzwi. Przeciągnęła się i zauważyła, że nie leży na ziemi, tylko na kanapie i w dodatku jest przykryta kocem.
 I nie zainteresowała się tym, jakim cudem się tam znalazła.
Nie podejrzewam, żeby małej Ginny udało się ją tam przenieść... 
*dyskretnie odhacza punkt: "MerySue budzi się tylko przez promienie słońca"*

Powoli wstała i ruszyła wolnym krokiem do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Owinięta ręcznikiem weszła do sypialni i nie budząc przyjaciółki ubrała się w luźne ubrania. Wsypała garść proszku Fiuu do kominka i uklękła na podłodze, wsadzając głowę w płomienie. Powiedziała głośno „kuchnia” i wylądowała u Adama Małysza. A co? Może on nie ma kuchni?!

zamówiła śniadanie dla dwóch osób do jej komnat.
Nie przejmując się że jakiś biedny skrzat będzie musiał tam z tym śniadaniem (na srebrnej tacy serwowanym) zasuwać.

Podejrzewała, że Gin nie będzie chciała schodzić na śniadanie do Wielkiej Sali, a poza tym była sobota, więc mogły sobie pozwolić na taki luksus.
 To na 1000% nie jest Hermiona!!! Nasza kochana Gryffonka NIGDY nie wykorzystała by tak skrzatów, które pracują w Hogwarckiej kuchni!
*ciężko wzdycha*
Czyli znowu reptilianie. Gdzie ją położyłam tego kałacha...?

W chwili, gdy Hermiona otrzepywała kolana, z sypialni wyszła Ginny, już umyta i ubrana.
- Zaraz będziemy miały śniadanie. – oznajmiła brązowowłosa, siadając na krześle barowym, stojącym przy murku, oddzielającym kuchnię od salonu i zaczęła czytać Proroka, którego sowa musiała zostawić przed jej przebudzeniem. Nie znalazła tam nic ciekawego, więc odłożyła go i usiadła przy stole, naprzeciw Ginny. W tym samym momencie pojawił się Zgredek ze śniadaniem. Pospiesznie nakrył do stołu i zniknął bez słowa, za to z głośnym trzaskiem.
To okropne... *warczy* Jak można było AŻ TAK spłycić Hermionę?! 
Poza tym, czemu akurat Zgredek? W kuchni pracuje około tysiąca skrzatów, a przyszedł akurat on?! 
Nom... Nie zabawniej było by wysłać wiecznie pijaną Mrużkę?
Sama bym się pofatygowała, pod warunkiem że mogłabym czegoś im tam do tego śniadania dosypać.
Powiedzmy...  Rycyny?
*głosem niewiniątka* Ale panie władzo, ja nie miałam pojęcia, że ta kobieta miała alergię na arszenik! 

- Która jest w ogóle godzina? – spytała ruda
- Nie przejmuj się godziną… Dziś sobota, zapomniałaś?
Jeśli masz jakieś własne plany, bądź spotkania to masz z nich teraz natychmiast zrezygnować. Jest sobota, więc twój czas i życie podporządkowane jest MarySue. Get it?

- Nie, ale jestem przyzwyczajona, że w soboty o dziewiątej spotykam się z Harrym… - powiedziała Ginny, po czym zrobiła się smutna. W ciszy zjadły śniadanie. Gdy były już najedzone i Hermiona posprzątała ze stołu, rozległo się głośne pukanie to drzwi. Dziewczyny spojrzały po sobie zdumione, a Hermiona wstała i je otworzyła. O mało co nie zeszła na zawał, kiedy zobaczyła, że przed nią stoi Mistrz Eliksirów.
Co ona się tak stresuje...? Komornik- to jeszcze rozumiem, ale TruLove?
Nie rozumiesz! Nie spodziewała się tego, więc nie zdążyła jeszcze wygenerować swojego firmowego, fiołkowego zapachu... Poza tym nie zrobiła jeszcze- o zgrozo- letkiego makijarzu! 

- Nierozsądnie… - powiedział – Mogłem być wrogiem… - syknął – Za pół godziny w pracowni…
I załóż tę czerwoną bieliznę!
Yhm... Bo wróg chodził by sobie tak po prostu po Hogwarcie i stukał ludziom do drzwi... -.-' 

- Jasne, profesorze. – odparła z niechęcią
Miała nadzieję że dzisiaj nałoży jednak gacie z pandą...
Robert!
No co? Gacie z pandą zawsze w modzie!
 Masz gacie z pandą? *zainteresowana* 
*odpływa do sfery marzeń o Robercie w gaciach w pandy* *po czym orientuje się, że chodziło o jego gacie* *rumieniec*
*facepalm* Czytelnicy nie musieli tego wiedzieć...
Kto?  

- A i tak by pan tu nie wszedł. – dodała, gdy Snape już odszedł.
- Sorry Gin… Będziesz musiała spędzić ten dzień beze mnie… - oznajmiła przyjaciółce
- A co? Randka z nietoperzem z lochów? – powiedziała ruda, o mało co nie dusząc się z śmiechu.
Zoofilia?
*poklepuje Leo pocieszająco po plecach* Wiemy, że byś chciał... Niestety, nie tym razem. Na pocieszenie możesz wziąć mojego lizaka!
*grzebie w kieszeni*...nie...przenośne bagno... nie... ognioplujki pomarańczowe... nie... 
*wyciąga lizaka o smaku żelek z logiem SOT na papierku* 
Masz. 
*zjawia się znikąd i odgryza Kotu rękę wraz z lizakiem*
*piszczy* Ej! Tio był mój liziak!!!
E... Masz drugiego! *grzebie w drugiej kieszeni*

- Nie śmiej się… Myślisz, że się cieszę, że do niego idę? – spytała brązowowłosa
- No… I to jeszcze jak… - powiedziała Gin, nadal się śmiejąc
- Nie moja wina, że Dumbledor kazał mi warzyć z nim eliksiry… - powiedziała do śmiejącej się przyjaciółki
- No dobra… - powiedziała, po czym starała się przestać śmiać, przez co, co chwilę wyrywało jej się parsknięcie, aż w końcu nie wytrzymała i znowu zaczęła się śmiać – Nie wytrzymam! Ty i Snape! Zakochana para! – ruda przewróciła się ze śmiechu i tarzała się po podłodze.
 *wyobraża sobie Ginny-prosiaka tarzającego się po podłodze*

- Ginewro Weasley! Przywołuję cię do porządku! – krzyknęła brązowowłosa, wręcz idealnie naśladując głos matki wyżej wymienionej. Gin natychmiast wstała i rozejrzała się z przerażeniem po pokoju i dopiero po chwili zorientowała się, że to nie jej matka wypowiedziała tamte zdanie.
Ha. Ha. Kumasz? Element komiczny -.-' 
Tia... *ziew*
 
- Nigdy więcej tego nie rób! – powiedziała z wyrzutem
- Jasne, jasne… A teraz wybacz… Czeka mnie, jak to sama sprytnie ujęłaś, randka z nietoperzem z lochów… - powiedziała i sama się zaśmiała, słysząc jak to idiotycznie brzmi.
Co sprytnego było w tym określeniu?
*idzie po biały sweterek i knebel* 

- No widzisz!? Sama się śmiejesz!
Nie słoneczko. To tylko moja torturowana jaźń. -.-
- No dobra… Wynosimy się stąd… - powiedziała i pociągnęła rudą do wyjścia. Zabezpieczyła swoje kwatery zaklęciami i odprowadziła Ginny do schodów prowadzących pod portret Grubej Damy, po czym ze skwaszoną miną ruszyła do lochów. Kiedy znalazła się przed drzwiami pracowni, kulturalnie zapukała, a w momencie w którym usłyszała ostre „wejść” wiedziała już, że ten dzień do najprzyjemniejszych nie będzie należał.
 C'est la vie...
Carpe diem!
Eee... *z wielkim wyszczerzem, w cale nic nie sugerując* Memento mori!

Weszła spokojnym krokiem do pomieszczenia i zobaczyła ze czterdzieści kociołków z gotującą się bazą do eliksiru wielosokowego.
Będą tym karmili cały Hogwart, czy jak?
A teraz otwieramy buzię... No już! Zrób "Aaa..." Dumbledorku!
 
- Robisz dwadzieścia kociołków wielosokowego… - poinformował ją – Według twojego przepisu… - dodał od niechcenia. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i żeby jej było łatwiej, rzuciła czar na kociołki tak, że gdy ona dodawała coś do jednego, to działo się to z innymi. Po półtorej godziny miała gotowe te eliksiry.
*lenistwo level 1000* Ja tez cem!
- Skończyłam…
- Skończyłaś? – powiedzieli w tym samym czasie, na co dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła. – Świetnie. – powiedział tak wściekle, jak tylko mógł. – Przynajmniej nie muszę czekać nieskończenie długo… Przelej je teraz do szklanych buteleczek. – rozkazał, a brązowowłosa wykonała posłusznie to zadanie. Rzuciła jeszcze nietłukący czar na nie i ustawiła równo na stole.
A czar dobrze wykonał swoją pracę i klapnął miękko na flakoniki. Jeśli nic nie stłucze przez następny miesiąc, może dostanie podwyżkę! Co prawda łatwiej by mu było, gdyby przestali nim ciskać na lewo i prawo, ale...
Jak by nie można było napisać "urok zapobiegający tłuczeniu się"... *wzdycha*
- To wszystko? – spytała, spoglądając w stronę nauczyciela. Zauważyła, że dłonie mu się trzęsą, a żeby to zignorować, to zacisnął je z całej siły na oparciu krzesła.
 Nie jestem lekarzem, ale chyba nie powinien tego ignorować... Parkinson w jego wieku?
Pomyślałam dokładnie o tym samym...
*Sebastian robi sobie przerwę, bo jego słabe serce nie zdzierży dłużej tej głupoty*

 Krzyknęła tryumfalnie w myślach. W końcu będzie mogła prowadzić obserwacje!
 Super, teraz Hermiona została neurologiem! Co jeszcze nas czeka?

 – Profesorze? – spytała, gdy nie otrzymała odpowiedzi.
- Co mówiłaś, Granger? – spytał ostro
- Czy to już wszystko, profesorze… - powtórzyła
- Na razie tak… - powiedział – Dyrektor poprosił nas o opracowanie krótszej wersji Veritaserum. – dodał od niechcenia
- Jeżeli nie chce pan, żebym panu pomagała, wystarczy powiedzieć. – powiedziała brązowowłosa
 Jakby nie chciał to by nic nie mówił...
Jak ty się jeszcze wiele musisz nauczyć o naszym kochanym psorku...

- Nie powiedziałem tego. – zaprotestował
- Umiem czytać pomiędzy wierszami. I wiem, że chciałby pan, żeby tak było.
oh... 
do prawdy nigdy bym się nie Zoriętowała...
może pomyślisz o zorGanizowaniu 
mszy pochlebnej w Imię twojego ego?
wieczerza z muzyką i taŃczącymi myszkami
też była by dobra.

Co tu wyczytałaś, księżniczko?

- Słuchaj, Granger, to, że tkwimy w jednym pomieszczeniu od dwóch godzin i jeszcze się nie pozabijaliśmy, to cud.
 Albo porostu dobre wychowanie, ale co ja tam wiem...
Nie. To cud. Ja na jego miejscu dawno bym ubiła...

Ale nie licz na więcej takich cudów, bo ja nie mam zamiaru znosić cię dłużej, niż jest to konieczne! – powiedział podniesionym głosem
 
 To co się durniu odzywałeś, porostu ją stąd wyrzuć. W sumie i tak nie wiem po co ona była mu tam potrzebna. Mieli przecież tylko PRZYGOTOWAĆ, a nie OPRACOWAĆ eliksir. Snape nie mógł zwyczajnie rzucić takiego samego zaklęcia jak Hermiona i pozamiatane?
No jak to po co? Potrzebował niewolnika do pracy! Bo jak inaczej byś wytłumaczył fakt, że wszystko robiła sama?

- Nawet o tym nie myślałam! Gdyby nie moje notatki, to byłby pan dopiero na etapie ślazu!
Tymczasem poziom tego opka wszedł w etap wiewiórki. Ale o czym my mówimy?
*patrzy z powątpiewaniem* Eee... Mnie to wygląda na poziom ameby.
 
– również podniosła ton – Niech się panu nie wydaje, że jest pan wszechwiedzący!
- Dla twojej wiadomości, nie mam czasu na opracowywanie nowych formuł, bo jestem szpiegiem i kilka razy w tygodniu dostaję kilka cruciatusów! A uwierz mi, że po takiej sesji nie łatwo jest się skupić na czymkolwiek – krzyknął, a ręce znowu zaczęły mu drżeć.





 Po sesji to ogólnie człowiek nie może się na niczym skupić, tylko modli się aby zdać. Ewentualnie przyjmuje postawę pt: "skoro napisałem to pozamiatane", i idzie wszystko opić.

Ale poważnie, co ten biedny Snape tam robi jako szpieg skoro tyle razy mu sie obrywa? No nie mówcie mi że jest takim debilem i ciągle daje sie złapać...
 Eee tam... Facet popostu podbiera kisiel śmierciożercom w przebraniu skrzata domowego.
Ten tego... Czy tylko ja zwróciłam uwagę na to, że straszny i okrutny mistrz eliksirów spowiada się małoletniej Gryfonce? Nikogo to nie dziwi?

 Hermiona nie wiedziała co ma powiedzieć, czy zrobić. Po prostu tam stała i wpatrywała się oniemiała w swojego nauczyciela. Wątpiła, by powiedział o tym komukolwiek, oprócz niej i dyrektora. Nie była nawet pewna co o dyrektora! Zauważyła, jak zaciska pięści, żeby zminimalizować drżenie rąk.
- To od Cruciatusa, prawda? – spytała cicho,
Nie tak se po prostu się trzęsie...
Efekt uboczny depresji potrafieniowejdoopka

 a gdy zobaczyła, że patrzy na nią morderczym wzrokiem – nie zrezygnowała – Niech pan odpowie, proszę… - powiedziała, a profesor tylko skinął głową. – Myślał pan już nad tym maksymalnym skróceniem czasu ważenia Veritaserum? – spytała udając, że ich wymiana zdań nie miała miejsca.
- Tak… Notatki znajdziesz w dolnej szufladzie biurka… - powiedział tonem, który zupełnie do niego nie pasował. Był jakiś taki… miły? Nie… To nie możliwe.
 Właśnie. Ta smarkula zmusiła go właśnie do zwierzeń i odsłonięcia swojej słabej strony. W tym momęcie powinny posypać się strzały...
A potem tylko ukryć zwłoki i pozamiatane. 
*z daleka, kopiąc duuuużą dziurę wrzeszczy* To ubił już, czy nie?! Mam kopać dalej?!
Brązowowłosa wyjęła dwie kartki zapisane schludnym pismem. Gdzieniegdzie słowa były skreślone, lub poprawiane. Przeczytała szybko to, co zapisał Snape i powiedziała tylko
- Przecież tu już wszystko jest…
- Cóż za spostrzeżenie. A może myślała pani, że Mistrz Eliksirów nie potrafi przerobić eliksiru? – powiedział, a jego słowa wręcz ociekały jadem
Z tego co pamiętam to przed chwilą mówiłeś że nie masz czasu bo cruciatusy, szpiegostwo itp...
*rozbawiona* I myślisz, nasza kochana aŁtoreczko, że gdyby to było takie kuźde proste, to nie zrobiono by tego już kwadrylion lat wcześniej? Nie? To pomyśl!
- Jeżeli już pan to zrobił, to po co mi pan o tym mówił? – spytała rzeczowo – Chciał pan coś sobie, albo mi udowodnić?
- Nie tym tonem, Granger! – oburzył się mężczyzna
- Pan mówi tym samym!
- Dziesięć punktów od Gryffindoru!
I koszyk ciastek od Sebastiana!
 Ej! To były moje ciastka! *robi smutną minkę*
- A pewnie! Skoro nic już pan nie może zrobić, to odejmuje pan punkty! A ja myślałam, że tę odrobinę inteligencji, to pan ma! – krzyknęła mu prosto w twarz i wyszła szybkim krokiem z lochów
- Dziś o 20! – zdążył jeszcze krzyknąć za nią, chociaż nie miał pewności, czy usłyszała.
 Ola! Mamy jutro kartkówkę!
*wrzeszczy za dziewczyną, choć wyszła jakieś pół godziny temu*
Uff... Zdążyłam. Tylko ciekawe, czy usłyszała...?
 Nawet nie zachodząc do swoich komnat, ruszyła do biblioteki. Poprosiła panią Pince o pióro, atrament i pergamin, po czym zakopała się w książkach na temat eliksirów przeciwbólowych. Zrobiła listę składników, których mogłaby użyć przy swoim eliksirze. Po dwóch godzinach wyszła, zastanawiając się, skąd mogłaby wziąć część z nich… Nie zauważyła, że ktoś idzie naprzeciwko niej i najnormalniej w świecie na niego wpadła.
To koniec!!! *mdleje z wycieńczenia*
*odholowuje zdechłą siostrę do domu*

Ale na kogo wpadła to się już nie dowiecie, bo mamy dość tego opka!  Robert chyba nawet dostał uczulenia na Potterowe blogaski... Zamiast tego ogłaszamy konkurs! Ponieważ w dalszej części tego opka dzieją się rzeczy niebywałę np: główni bohaterowie przenoszą się na dwór króla Artura, czy Grangerowie okazują się być patologicznymi pijakami, to by nie marnować tak zacnego materiału zapraszamy was do napisania własnych analiz, które potem opublikujemy na naszej stronie. Na zwycięzców czeka chwała i... etto... Kisiel?
Wasze analizy prosimy przysyłać na naszego maila: stare.jedze@gmail.com
Zapraszamy!!!

środa, 13 stycznia 2016

InuYasha (InuYasha)

 

Tak... Dziś w sklepie pojawiła się nowa pozycja, a mianowicie InuYasha. Jest to pół youkai, pół człowiek którego przeszłość ryzuje się w ciemnych barwach. Oszukany przez człowieka-demona(nie, on nie jest tym samym co InuYasha) kradnie klejnot Shikon no Tama za co zostaje zapieczętowany przez swoją ukochaną: Kikyo. Żeby wam zbyt wiele nie spojlerować powiem tylko, że obudziła go Kagome (dziewczyna, która cofnęła się w czasie, wpadając do dziwnej studni i jest reinkarnacją Kikyo). Jeśli ktoś jest ciekaw, jaką to historię pokarze nam ten bochater, gorąco zapraszam do oglądania. Grafika jak na starsze anime jest świetna i co najważniejsze: Kagome nie jest typową heroiną! *zakochana w tym anime*


Całość: 2500a
Głowa: 500a
Każda inna część ciała do negocjacji.

~Kapelusznik&Kot Company

piątek, 8 stycznia 2016

Coś do posłuchania


Prezet od Gekona!

 Jak zapisane jest w naszej konstytucji (czyt; regulaminku) obiecałyśmy publikować dziwne opowiadania na naszym blogu. I oto nadchodzi pierwsze opowiadanko od Gekona!!! Co prawda przysłała nam je wieki temu... Ale z okazji tego że robię porządki na postanowiłam je tu wreszcie udostępnić! A więc zapraszamy na pierwszą zrytą miniaturkę!!!
Wielkie podziękowania dla Gekona i Natalii Sajpelt.
http://k43.kn3.net/taringa/4/2/9/6/4/5/0/gabytandil98/5A4.gif?4375



https://www.wattpad.com/176278688-fanfic-dla-niezrównoważonych-psychicznie-3-lekcja

czwartek, 7 stycznia 2016

Najlepszego!














Dzisiaj 08.01.2016r!
Zgadnijcie ile Olga kończy latek?!
Najlepszego kochanie! Dziękuję ci, że ze mną wytrzymujesz<3
birthday happy birthday pusheen birthday cake
 (Ich też zaprosiłam! Pacz jak się wystroili!(no dobra... trochę im pomogłam))
Jeszcze raz najlepszego!


Zapychacz

Za siedmioma lasami, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, strumykami i pagórkami, za doliną teletubisiów oraz domkiem siedmiu krasnoludków, po lewej stronie górki bólu istniało dobrze prosperujące królestwo, zwane Plastelinolandią. Król rządził tam mądry i sprawiedliwy, pomijając fakt, że miał tylko pięć lat. Niecałe dwa lata temu umarł jego ojciec, ostatnią wolą rozdzielając królestwo pomiędzy dwóch synów: Anafonię i Alicję. I w tym momencie trzeba wspomnieć, że mężczyzna ten marzył o córce... A wracając do tematu: Była to jedna z najgorszych decyzji jego żywota, ponieważ od urodzenia bracia prowadzili ze sobą zażarte boje. A to jeden trzepnął drugiego grzechotką, a to tamten oddał toporem... Jak można się domyślić ich królestwa znajdujące się po dwóch stronach górki bólu różniły się jak lewy i prawy twix. Tam, gdzie u Alicji panowała demokracja, tamu u Anafonji "władza ludu" pozwalająca mieszkańcom na wolne wybory i tego typu, nikomu nie potrzebne rzeczy. Największą jednak różnicą był fakt, że jeden z władców był fioletowym, a drugi różowym misiem gumisiem! Zadziwiające nieprawdaż?! Drugie królestwo, rządzone sprawiedliwie i mądrze przez starszego z braci: Anafonię nosiło miano Mhrrocznego Zakątka Pubusia Kuchatka. A legęda głosi, że żądzić oni tak będą po wsze czasy, czyli puki im się nie znudzi (Co może stać się dość szybko, w końcu to tylko dzieci) a wtedy wrócą do swoich pokoi i zasną przytuleni do misiów.
A teraz niniejszym oświadczam, że ta historia nie ma prawa wnieść nic do waszego życia(no może oprócz choroby psychicznej) i jest tylko zapychaczem czasu, ponieważ Kapelusznikowi nie chce się usiąść do analizy
Arigatou z całego kokoro.
~(znudzona i śpiąca)Kot :*
A teraz pokarzę wam jak fajnie jest spać w jednym(wąskim) łóżku razem z Olą, Robertem i Sebastanem!

sobota, 5 grudnia 2015

(Harry Potter...chyba) Analizatornia pod Nadgryzionym Księżycem #6

Zanalizowały: Kapelusznik i Kot, wspierane dzielnie przez: Roberta i Sebastiana.


Uwaga! Eliksir, co profesora zmienia w hipisa i tęczowe kociołki!

Witajcie witajcie!
Po dłuższej przerwie Kot i Kapelusznik powracają z nową porcja bzdur i... Wszystkiego innego, bo nie wiem jak inaczej nazwać cały ten bezsens...
Ale nie wściekajcie się za bardzo (taki żart i tak wiemy że nikt tego nie czyta)!
A więc nie przedłużając, żebrzemy o komcie (czymkolwiek są)! *podstawia koszyk z napisem "na komcie", wypełniony babeczkami, śrubkami i różnego rodzaju częściami samochodowymi*
Darowizny proszę wkładać tutaj.
*uradowana* Jest! Zawsze chciałam to zrobić!
(*zagląda ciekawie* Eh... Przyznajcie się, po prostu nie macie pojęcia czym są te całe "komcie")
*prycha* Znawca się znalazł...
Ale wracając do analizy. Przedstawiamy wam opko typu " Sevmione"! (Tak, my też nie wiemy co pociągającego dla aŁtoreczek może być w starym nietoperzu... *rzyg*). Ale z okazji tej analizy, specjalnie dla was, odkurzyłyśmy nasze mundurki i przeniosłyśmy się z powrotem do Hogwartu.
Indżojcie!!!

Morderstwo zostało popełnione we wtorek, 28 lipca 2009 roku pod tym adresem:
(http://sevmiona.blox.pl/html)

Rozdział I

- CO JA MÓWIŁEM O SKÓRCE BOOMSLANGA, PANIE POTTER!?
-ŻE W ZBYT WIELKICH ILOŚCIACH POWODUJE AUTOMATYCZNE WŁĄCZENIE CAPSLOCKA?! 
-Że od zbyt dużej dawki zostajesz Trulaverem?

 – Snape wydarł się na całą klasę, jak zwykle narzekając na chłopca-który-przeżył.
Serio? Nie masz ciekawszych powodów do narzekania?
A co powiesz na:
Polityków.
Szkołę.
Francuski.
Fizykę.
Blogaski.
Filery w Naruto.
Brak czasu.
Że Lili Cię zfredzonowała.
Że masz tłuste włosy.
Że musisz uczyć te bandę debili.
Że Malfoy wyżłopał twój zapas ognistej.
Niedobory szamponu do włosów.

 Harry zarumienił się i mruknął pod nosem:
-Notice me senpai... >. <
Hinata? *.*

 - Że wystarczą dwa płatki… - opuścił głowę, żeby nie patrzeć w oczy profesorowi
- A ile pan ich dodał? – spytał jadowicie.
-Ooosiemm!!!- krzyknęła zachwycona Lu.
-Dziesięć!!!- zawyła Kot, dorzucając do kociołka jeszcze dwa (No co? Przecież dopiero powiedzieli wyraźnie: bla bla bla... dwa płatki...bla bla bla... dodał ich...bla bla...)
-Ale to nie było do was...- zauważył siedzący w tylnej ławce Robert.
- Cicho siedź debilu, rozmawiam!- wrzasnęła Lu na brata.
-panie plooofesoze... Dlaciego ta bleja tak bulgocie?- spytała patrząc na dno swojego kociołka.
-panie plooofesoze... Dlacego to  jeś takieee luziowe?- dodała, szturchając wylewającego się gluta palcem, Kot.
-Dodałyście za dużo brokatu - odpowiedział mrużąc oczy nauczyciel - i gumy balonowej jeśli o tym mowa...

Chłopak z blizną na czole mruknął coś niezrozumiale – Nie słyszałem, Potter!
- CO JA MÓWIŁEM O SKÓRCE BOOMSLANGA, PANIE POTTER!? – Snape wydarł się na całą klasę, jak zwykle narzekając na chłopca-który-przeżył. Harry zarumienił się i mruknął pod nosem:
- Że wystarczą dwa płatki… - opuścił głowę, żeby nie patrzeć w oczy profesorowi
- A ile pan ich dodał? – spytał jadowicie. 
...
Mam dejavu...
*sprawdza czy Kot dobrze przekopiowała tekst*
Nu stoi jak byk!
Hehehehe...
*zagląda do kadzidełka* Noup. Żadne z tych ziół nie miało prawa nam zaszkodzić.

Chłopak z blizną na czole mruknął coś niezrozumiale – Nie słyszałem, Potter! – zagrzmiał
Snape nie usłyszał Harrego, bo jakiś chłopak z blizną na czole zaczął mruczeć niewyraźnie...?

- Cztery. – wyszeptał skruszony Harry
- A więc co by się stało, gdybym nie rzucił zaklęcia zastoju na pański eliksir? – spytał,
-Emm... No chyba ruszył by.- zauważyła mimochodem Kot, dosypując garść żelek do kociołka.
- Musiałabym go zjeść...? - zasugerowała Kapelusznik, zmuszając swoja odpowiedzią Snape'a do zastanowienia się w jaki sposób udało się jej przeżyć na tym świecie przez piętnaście lat...
*dyskretnie odsuwa kociołek Pottera od siostry*

a każde jego słowo brzmiało tak przerażająco, że sam bazyliszek by się ich nie powstydził
Bazliszki gadają...?
AŁtoreczka musiała je czymś zarazić!!!
*nakłada koszulkę z napisem "ratujmy bazliszki" i idzie protestować przed wylęgarnią aŁtoreczek*

- Wybuchłby. – mruknął od niechcenia czarnowłosy
No to o co ten Snape się tak wścieka? To chyba dobrze nie?

No jak to o co? Przecież pan Potter na myśl o wybuchu zaczyna się nudzić.Ja bym wysłała do specjalisty i z dobroci serca dała lizaka.

- Właśnie. A więc chce pan narażać życie całej klasy? – spytał Snape,
TAK!!!
Jak najbardziej panie psorze!

 na co Harry pokręcił tylko głową, (no weź...)  chociaż w środku cały się gotował
Para leciała mu z uszu i zaczął przenikliwie gwizdać, ale nie powiem którym otworem...
Płuca lekko al dente, jednak serce już prawie się rozgotowało... A sos jeszcze nie gotowy!
(Hanibal Lecter?)


– dwadzieścia punktów od Gryffindoru – syknął – Może to cię… nauczy pokory i odpowiedniego przyrządzania narządów wewnętrznych. Jak śmiałeś rozgotować serce? Toż to bluźnierstwo przeciwko sztuce kulinarnej!
Miejmy nadzieje ze nie spaprał gałek ocznych...
*głodna*

- Skończyłam, panie profesorze… - odezwała się brązowowłosa czarownica, przerywając tym znęcanie się nad jej przyjacielem
- Skończyła pani, panno Granger? – spytał
 z ironicznym niedowierzaniem, a jednak tak jadowicie, że klasa przeraziła się, że coś jej zrobi.
*zaczyna zbierać jad nauczyciela do butelki*
...
No co może się przydać!
Dodajmy go do kociołka! *uradowana wlewa pół flakonika, i obie z fascynacja patrzą jak zawartość  zaczyna się mienić wszystkimi kolorami tęczy*

 Profesor podszedł szybko do jej stanowiska i zerknął na jej kociołek – Według instrukcji eliksir powinien być gotowy za półtorej miesiąca… - syknął
Po czym warkną, spluną, bekną i na koniec pierdną bowiem nie znał tak wyrafinowanych form komunikacji jak zwyczajne "mówienie".
Przez opary idioctwa unoszące się po całej klasie Severus stwierdził, że pierdoli to wszystko, zostanie hipisem. To tylko efekt uboczny obcowania z naturą.

 Co oznacza, że nie stosowała się pani do niej, mam rację?
- Tak, panie profesorze. W pierwszej fazie eliksiru zamiast całych much siatkoskrzydłych dodałam tylko ich skrzydła (Oczywiście mając w głębokim poważaniu fakt, że większy wpływ na eliksir ma sama mucha, dzięki której eliksir ma takie działanie, a nie inne. Nauczycielka od Chemii prześwięciła by mnie, gdybym napisała jej na sprawdzianie, że po wuja tlen ma być dwuwartościowy, skoro jedynka jest ładniejsza.), co spowodowało dziesięciokrotnie szybsze ugotowanie ich (Tych much, których nie dodała), więc podstawę miałam gotową w ciągu dwóch dni. Jeszcze zamiast całej dawki sproszkowanego rogu dwurożca użyłam tylko pół, a drugie pół zastąpiłam Kamieniem Saargo, czym zakończyłam proces warzenia. W dodatku mój eliksir działa trzy razy dłużej niż tradycyjny eliksir wielosokowy. – powiedziała bez zająknięcia.
 you're wrong
Wszystko fajnie słoneczko, ale nie zapomniałaś możne o skorce bolmslanga, ślazie, pijawkach i ptasim rdeście?
Takie tam... Składniki.
Czy ona w ogóle przeczytała przepis? 
*kręci zdegustowana głową* Idioctwo się szerzy, moja droga. I to w zastraszającym tempie.
Nie idioctwo... Gorzej- MarySuizm. Ale co na to poradzić...
Granat odłamkowy i głodny tygrys... Dokładnie w tej kolejności.

Nigdy nie bała się Mistrza Eliksirów, choć wiedziała, że cały zamek ma takie odczucia wobec niego.
Cały zamek...
Z Dumbledorem, murami, panią Norris i innymi nauczycielami włącznie, tak?
Kiedy szedł korytarzem ściany usuwały mu się z drogi, a okna trzęsły framugami. Normalnie mu to nie przeszkadzało, jednak schody, które uciekały przed nim w popłochu doprowadzały go do białej gorączki...

 Szanowała go, jako nauczyciela. Jako jedyny nie prawił im o niebezpieczeństwach czyhających na nich poza szkołą, tylko wpajał wiedzę do ich opornych głów, mając cichą nadzieję, że jakieś wójwieco jednak ich pożre. Spojrzała mu prosto w twarz, na co niewielu z nauczycieli by się odważyło i dostrzegła lekki podziw w jego oczach,
A to na pewno nie była odraza? Weź sprawdź jeszcze raz...
Albo to nie były jego oczy.
Przypadkiem wzrok jej się omsknął i trafił na oczy Malfoy'a, dyskretnie podziwiającego się w przenośnym lusterku pożyczonym od Pansy.
To znaczy, że większość nauczycieli w trakcie rozmowy uciekało wzrokiem i rumieniło się jak płochliwa dziewica? Toż to nie Hogwart!

jednak wiedziała, że profesor jest zbyt dumny, by przyznać punkty pannie-wiem-to-wszystko.
- Dziesięć punktów od Gryffindoru za nie trzymanie się instrukcji. – powiedział, ale już nie tonem, który przyprawiał o dreszcze, jednak wciąż chłodnym. Uczniowie tego domu mruknęli z oburzeniem, ale Hermiona w głębi duszy cieszyła się.
Tak naprawdę przechwytywała wszystkie utracone przez Griffindor rubiny i prowadziła wieczorami nielegalne interesy z goblinami, ale o tym nikomu...
Była tajniakiem ze Slytherinu...

– I zostaniesz po lekcji, żeby posprzątać salę. – tym razem jęknęła cicho, ale spokojnie przelała eliksir do kilku fiolek, które schowała do torby, uprzednio rzucając na nie zaklęcie nietłuczące.
Rzucone zaklęcie (jak to bywa przy przekręcaniu zaklęć) zmieniło cały zapas eliksiru w pomidorową.

Jedną z nich (opisaną jej imieniem i nazwiskiem) postawiła na biurku profesora i spokojnie czekała do dzwonka.
 I tutaj objawia się niekompetencja nauczyciela, który po skończonej pracy powinien kazać jej chociażby posprzątać stanowisko.

Gdy klasa wyszła z pomieszczenia zebrała wciąż napełnione kociołki na stole stojącym pod ścianą
Zaraz... a uczniowie nie powinni przypadkiem przelać swoich... "wyrobów" od fiolek?
Ich nie były tak idealne. Proszę cię, chcesz marnować czas nie-Snape'a na sprawdzanie prac nieidealnych?! *patrzy z dezaprobatą* No wiesz?!

i już miała chować różdżkę do torby, gdy Snape powiedział
- Możesz użyć magii… - Hermiona spojrzała na niego ze zdumieniem
- Słucham? – spytała z niedowierzaniem 
-No proszę pana... Jak pan tak może? Jak ja się teraz na oczy koleżankom pokażę...? Tak bez żadnej wzruszającej i traumatycznej historii o tym jak to własnoręcznie musiałam oczyścić dziesięć kociołków, z czego jeden dość niepokojąco mieniący się kolorami tęczy...
- Masz jakiś problem z tęczą...?- mruknęła Lu ukradkiem chowając do torby swojego tęczowego misia.

On musi być hipisem! Nie widzę na to innego logicznego wytłumaczenia...
  - Czy ja wszystko muszę powtarzać dwa razy? Czy po prostu przez to gniazdo na głowie nic nie dochodzi do twoich uszu!? – powiedział podniesionym tonem
I tu na usprawiedliwienie Hermiony z własnego doświadczenia stwierdzam, że to bardzo możliwe.
Warczy, syczy i wrzeszczy...
Czy tylko ja mam wizję tej kałamarnicy z "Noc w muzeum 2"?

- Nie, ja tylko… - zaczęła, ale Snape jej przerwał
- Myślałaś, że nietoperz z lochów nie ma litości i zawsze każe uczniom sprzątać bez pomocy magii?
Noo...
*przypomina sobie wszystkie szlabany za czasów kiedy chodziła jeszcze do Hogwartu*
W 99.99% tak właśnie było.  Tylko raz jak zaatakowała mnie zawartość jednego słoika dostałam pozwolenie na użycie różdżki.
Pamiętasz Kocie?
Z tego co pamiętam, to ty pierwsza ją zaatakowałaś...
Ale nie dziwię ci się... Wyglądała tak smacznie... *ślini się*

– powiedział spokojnie, co dla brązowowłosej stanowiło nowość – Jeżeli tak, to nie myliłaś się. Chociaż jeżeli wolisz to zrobić używając mugolskiego sprzętu, to masz go tam… - wskazał na małe drzwiczki prowadzące zapewnie do komórki, albo jak uczy panna E. L. James, do czerwonego pokoju. Hermiona nie odpowiedziała, tylko machnęła krótko różdżką i klasa lśniła od czystości.
 Czystość pokrywała wszystko niczym brokat, jak rozumiem.
Łoo.... Zaklęcie brokacące... Muszę to opatentować.
pixie dust disney magic peter pan wendy
  Już miała wychodzić, gdy głos nauczyciela ją zatrzymał
Głos stanął w przejściu, w czapce policjanta, z gwizdkiem i lizakiem, nie pozwalając jej zrobić nawet kroku.

- Dlaczego to zrobiłaś? – spytał cicho,
I posłał jej spojrzenie przepełnione miłością i cierpieniem...
Oh wait.
Pomyliło mi się ze Zmierzchem. :)
-Jak to dlaczego?- zdziwiła się.- Przecież profesor dopiero powiedział, że mogę...
-Cholera... A miałem taką nadzieję, że jednak pójdziesz do tego pokoju, no bo wiesz... Od 40 lat nie udało mi się nikogo wyrwać, a Mcgonagall nie jest zbyt chętna. Poza tym ta kobieta chyba kręci na boku z Dyrektorem...

 a ona odwróciła się do niego i spojrzała na niego ze zdumieniem na twarzy
Zdumienie - nie wiadomo kiedy przyczepione przez aŁtoreczkę do czoła Hermiony "Kropelką", zatrzepotało smętnie, poruszone przez przeciąg w lochach.
Spojrzała na niego, odwróciwszy się do niego i nachyliła się do niego, szepcząc do niego, że jednak jedno niego w zdaniu w zupełności wystarczy.

- Bo wiem, że kończą się zapasy tego eliksiru z powodu wojny, a jest on potrzebny w dużych ilościach i strasznie długo się go robi.
Dlatego też masz prawo eksperymentować i Merysuizować na lekcji.
That make sens...
*kiwa głową*
 Nie. Fcale...

 - wiedziała, że profesor chciałby o coś poprosić, ale jest na to zbyt zarozumiały.
 Westchnęła cicho i machnęła krótko różdżką, powodując pojawienie się na jego biurku skopiowanych notatek dotyczących eliksiru i jego ostateczny sposób przygotowania, po czym wyszła z sali, z uśmiechem na twarzy.
Poziom MarySuizmu przekroczył wszystkie możliwe granice.
Mam wrażenie że za chwilę Hermiona zacznie udzielać Dumbeldorowi korepetycji z transmutacji...
A potem nauczy starą Hooch jak latać na miotle...
Właśnie! A nam pokażę jak robić epickie błędy ortograficzne na dyktandach!!! Ale co to to nie kochana... Z takim talentem jak u mnie i u Kota to trzeba się urodzić!!!

 Szybkim krokiem ruszyła w stronę schodów prowadzących do wieży Gryffindoru, po drodze natykając się na dyrektora. Powiedziała kulturalnie dzień dobry, przypomniała, że umówili się na korepetycje o 19.00 i z uśmiechem szła dalej. Przed obrazem grubej damy przybrała maskę wściekłości i powiedziała hasło (farmazony) i weszła do pokoju
 i zarzuciła włosy na ramię.
 i westchnęła teatralnie.
 i rzuciła się ze schodów w ramiona ukochanego, ale ten się nie wyrobił i Hermiona przywaliła w podłogę.  :)
 Marzenia...

wspólnego rzuciła torbę na podłogę koło fotela, po czym usiadła z naburmuszoną miną. Widząc to jej przyjaciele podeszli do niej i usiedli na pobliskiej kanapie
- Podziwiam Cię normalnie… - powiedział w końcu Ron – Snape…
- Nawet o nim nie wspominaj. – przerwała mu „wściekła” Hermiona
Natomiast Hermiona wściekła siedziała cicho w kąciku, nie chcąc się narażać.

- Jasne, jasne… - powiedział – Ale jakoś szybko cię wypuścił…
właśnie spodziewaliśmy się pikantniejszych scenek... *sugestywnie rusza brwiami*
Robercie braciszku pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?
Masz na myśli tę w której obiecałaś że jak nie będę się przyzwoicie zachowywać to wypatroszysz mnie, przebierzesz w strój baleriny i powiesisz na choince?
Tak tę.
hmm... nie, nie pamiętam. ;)
*wyobraża sobie Roberta w stroju baleriny* Boże, broń! Fe...
A ja bym to chętnie zobaczył...
Wiem że byś chciał... *nachyla się z ponętnym uśmiechem nad Sebastianem i...*
STOP!!!
Żadnego yaoi przy czytelnikach!!!
Rozejść się, rozejść! *wciska się bezczelnie pomiędzy zakochanych*
*jęczy zawiedziona, chowając aparat do torby*

- Bo nie wiedział, że umiem czarować bez różdżki… - powiedziała tonem o temperaturze zera bezwzględnego
Ludzie litości...
Phi... Na ładne oczka, to każdy potrafi...

- Zachował się niesprawiedliwie odejmując punkty i każąc ci sprzątać salę… - powiedział Harry
- Wiem… Chociaż miał trochę racji… Mogłam przecież coś zrobić sobie i klasie ulepszając ten eliksir. – powiedziała
A nie pomyślałaś o tym wcześniej ponieważ...?
Myślała nad tym jak się nie pieprzyć z okaleczaniem i krzywdzeniem i od razu całą klasę zanichilować! Zuch dziewczynka...
Czyli pominęła najciekawsze...

- A ty znowu go bronisz… - oburzony ton Rona wskazywał na to, że nie przepada za profesorem
Ale tylko ton sugerował taką niedorzeczność... Tak naprawdę Ronald i reszta Weasleyów byli zagorzałymi miłośnikami nauczyciela eliksirów i razem z Filchem co wieczór odśpiewywali mu pod oknem serenady miłosne. 
Inna sprawą że Snape  mieszkał w lochach ale po znajomości Artur był wstanie wszystko załatwić...
harrypotterremix

- Nie bronię, tylko stwierdzam fakt. Pracowałam nad tym wszystkim w klasie a nie w muzeum sztuki współczesnej i mogłam nieźle ją uszkodzić, gdyby nie zaklęcia rzucone na mój kociołek... a tak w ogóle, to skończmy ten temat. Idę…
- ...do biblioteki. - dokończył za nią Harry. Spojrzała na niego chłodno i zarzuciła torbę na ramię, po czym wyszła z pokoju wspólnego.
 -To moja kwestia!- warknęła na odchodnym
Ruszyła do gabinetu profesor McGonagall. Zapukała trzykrotnie, a gdy usłyszała pozwolenie na wejście, otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia.
- Aa… Panna Granger… - powiedziała profesorka – Co panią do mnie sprowadza? - spytała
- Chciałabym prosić o pani pozwolenie do skorzystania z działu ksiąg zakazanych… - powiedziała – pisze wypracowanie na pewien temat i nie mogę znaleźć informacji potrzebnych do zakończenia. – to akurat było kłamstwem
- Oczywiście… Uważam też, że powinnaś mieć nieograniczony wstęp do tego działu,
I zamek na wyłączność, prywatne kształcenie, i harem trulofów.
Nie marudź. Minerva po prostu ma nadzieję, że któraś z tych zaklętych ksiąg ją:
A. Zje.
B. Wciągnie.
C. Spopieli.
D. Nałoży na nią jakąś klątwę
E. Inne tego typu, nieistotne rzeczy
[Niepotrzebne skreślić]

bo ostatnio bardzo często przychodzisz po pozwolenie, a nie chcę mi się za każdym razem go pisać… - Hermiona uśmiechnęła się w duchu
- Nie wiem, czy zasłużyłam, pani profesor… - powiedziała z niepewną miną
Najświętszy ramenie, czy tyko mi stanęła tu przed oczami scena z Tomem Riddlem i Slughornem?
Nie. Uwierz mi, nie tylko...
-No bo widzisz... Byłam ostatnio w dziale ksiąg zakazanych...


- Zasłużyłaś, moja droga… - powiedziała starsza kobieta i podała jej kartkę – Miłego dnia życzę…
- Dziękuję pani profesor i wzajemnie. – odpowiedziała i ruszyła szybkim krokiem do biblioteki. Błyskawicznie odnalazła panią Pince i wręczyła jej kartę z uśmiechem,
Podejrzane te jej uśmiechy.
Kartka ta była krewną Deidary z Akatsuki...
Albo porostu przetramsmutowanym Deidarą. Biedny Deidara...

 po czym wparowała do działu ksiąg zakazanych.
Po drodze trzaskając drzwiami.

 Wzięła książki, które miała już upatrzone od dłuższego czasu, usiadła przy jednym ze stolików i zagłębiła się w lekturze, co parę minut robiąc notatki. Była dopiero w szóstej klasie, a już stworzyła kilka niezłych eliksirów,
I dostała nagrodę nobla z czterech dziedzin i rozwiązała problem globalnego ocieplenia i głodu na świecie,  tak wiemy aŁtorko co nam chcesz przekazać...
He...Hehehehe... Hehehehehe... he... Ona żartuje, prawda? *nadzieja*
Ty... Jak tak dalej jej dobrze pójdzie to nasz cały szatański plan zniszczenia świata weźmie w łeb!
"Robert&Dunderstych spółka ZŁOo"... To były dobre czasy.

dlatego chciała być mistrzem, jednak wiedziała, że pochwały od swojego nauczyciela nie dostanie. Otrzeźwiała dopiero, kiedy zegar na ścianie zaczął wybijać północ. Merlinie! Nie jadła nic od czasu śniadania!
 I nie musiała. Przecież każdy wie, że Mery Sue odżywia się wyłącznie energią kosmiczną, a pija ambrozję, którą dostała w prezencie od bogów.
Ewentualnie krew swoich ofiar... TFU! Chciałam powiedzieć Trulofów.
Pani Prince pozwoliła jej siedzieć tam tak długo?
Chyba że...
*ostrożnie wychyla się zza regału skąd razem z Kotem obserwowały Mary Sue*
Słuchaj Zuza... Chyba nie myślisz że te zwęglone resztki to...
...
Jakby ci to powiedzieć... Przynajmniej teraz wiemy na kim Hermioną testowała swoje eliksiry.
Pani Prince! *wesoło podbiega do zwęglonego truchła* Fajny makijaż. Jak dla mnie trochę zbyt ekstrawagancki jak na bibliotekarkę, ale może być...
Jestem pełen podziwu dla naiwności tego dziecka...  Machnięciem różdżki odesłała książki na ich miejsce i chyłkiem wymknęła się z biblioteki, w ostatniej chwili łapiąc swoje notatki.
Uciekamy z miejsca zbrodni co?

TYLKO NIE PANI PRINCE!!!
*lamentuje nad zwęglonymi resztkami bibliotekarki*
ONA JEDNA MNIE TU TYLKO LUBIŁA!!!!
NIEEEEEE!!!!
*zdziela się z liścia*
Ogarnij się kobieto!
Dobra kocie myśl. Co robimy zazwyczaj jak kogoś spaliny?
Eee... No z tego co pamiętam mnie przerobiłaś na piernik i próbowałaś pożreć...
*rozważa*
Odpada. Pani Price nawet jako piernik nie nadawała by się do skonsumowania. Jakieś inne opcje?
Hmm... Możemy ją polać tęczową zawartością naszego kociołka!!!
Co?! To najdurniejszy pomysł jak w życiu...!
...
Albo w sumie co szkodzi spróbować. Wój raczy wiedzieć co nam mogło wyjść z tej mieszaniny...
Sebastian zasuwaj do lochów!
Nie możesz mi rozkazywać!
Ale mogę cię przefarbować jak będziesz spał! 
Albo pokazać Robertowi zdjęcia z ostatniej imprezy... 

Rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i szybko, ale ostrożnie ruszyła do wieży Gryffindoru. Niełatwo było obudzić grubą damę, ale w końcu jej się to udało, a ta bez proszenia o hasło wpuściła ją.
Nie musiała sprawdzać kto to, aurę Mary Sue wyczuwała z daleka.
Jee tam... Po prostu złote dzwony obwieszczały jej przybycie.

Hermiona wzięła szybki prysznic, uprzednio kopiując notatki i chowając je. Położyła się w łóżku, nie budząc dziewczyn, po czym zasnęła.
Kolejna z pstryczkiem "ON-OFF" na plecach?

Rozdział II

Obudziło ją lekkie szturchanie. Przewróciła się na drugi bok, starając się nie zwracać uwagi na to, że ktoś nią lekko potrząsał - Mionka wstawaj…
Za pół godziny śniadanie… - na słowo „śniadanie” zaburczało jej w brzuchu, więc pomału otworzyła oczy.
Następnym razem spróbuj z "pizza" albo "kisiel" efekt murowany.
*nadal głodna*

Zobaczyła Ginny, siedzącą na brzegu jej łóżka. – Gdzieś ty właściwie była od twojej ostatniej lekcji? Chłopacy powiedzieli, że jesteś w bibliotece, ale nie znalazłam cię tam…
 Bo chłopacy kłamią z natury, nie to co chłopcy, którzy są wzorem szczerości i prawości w blogaskach.

 - Byłam w bibliotece…
Obudziło ją lekkie szturchanie. Przewróciła się na drugi bok, starając się nie zwracać uwagi na to, że ktoś nią lekko potrząsał
- Mionka wstawaj… Za pół godziny śniadanie… - na słowo „śniadanie” zaburczało jej w brzuchu, więc pomału otworzyła oczy. Zobaczyła Ginny, siedzącą na brzegu jej łóżka. – Gdzieś ty właściwie była od twojej ostatniej lekcji? Chłopacy powiedzieli, że jesteś w bibliotece, ale nie znalazłam cię tam…
- Byłam w bibliotece…
Ile razy ona ma zamiar "być" w tej bibliotece?
Iiiiiiii.... znowu.
Dejavu!!!

 - mruknęła zaspana Hermiona i ruszyła wolnym krokiem w stronę łazienki, nie zwracając uwagi na to, że dziewczyn z jej roku już nie ma.
Ją tam się nie znam ale biorąc pod uwagę fakt że szła do łazienki to chyba dobrze że nikogo tam nie było nie? Chyba że Hermioną i jej koleżanki myją się grupowo...
 snape shrug gif Imgur

Nałożyła pastę na szczoteczkę do zębów i przed ich umyciem powiedziała – Tyle, że w dziale ksiąg zakazanych…
A żeby to powiedzieć, bezwzględnie musiała stać jak ten jełop ze szczoteczką w ręku? 
Strzeż się klątwy książki niemytego talerza! (Jeśli nie wiesz o co chodzi, cofnij się w analizie do fragmentu z profesor Mcgonagall. ^)
- Nie dasz sobie spokoju z tym eliksirem, prawda? – mruknęła ruda. Hermiona wypłukała usta i spryskała twarz wodą.
Do tego zabiegu potrzebowała specjalnego rozpylacza, ponieważ jak powszechnie wiadomo, Hermiona była rośliną.

- Nawet nie zaczęłam go robić… - powiedziała – Ja tylko zbieram informacje. – dodała i nałożyła na siebie mundurek szkolny, po czym na to narzuciła pelerynę.
Taką zajumaną Batmanowi. (*>*)
Ej! Tylko my i Damian mamy prawo biegać w pelerynce Batmana! Oddawaj!!!
*wyrywa pelerynę*
 

- Ale chcesz go zrobić, prawda? – spytała Ginny
- Tak… Bo dzięki niemu może przeżyć wiele osób. – powiedziała przeciągając jedynie błyszczykiem po ustach.
Stawiam, że to nie błyszczyk, tylko trucizna.
My już znamy te sztuczki...
Racja! Może to próbka tego tajemniczego eliksiru? Skoro używa go boChaterka,(zakładając, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i Mery umrze...) to faktycznie może on uratować wiele istnień...

- Śmierciożerców między innymi… - wtrąciła ruda
- Oj przestań… - powiedziała Hermiona, pakując się na lekcje do obiadu – Myślisz, że mam zamiar paplać o tym na prawo i lewo?
Tak.
Ale o tym z dupy wziętym eliksirze, czy o lekcjach, które wszamiesz na obiad?

– spytała lekko poirytowana, bo nigdzie nie mogła znaleźć książki do zielarstwa. (Tej szczególnie smacznej...)
- Nie, ale to i tak wkurzające, że mam to utrzymywać w tajemnicy nawet przed Harrym i Ronem…
- Obiecałaś… - powiedziała, z tryumfalną miną wkładając podręcznik od zielarstwa do torby *mlask mlask*
Olu, tyle razy ci mówiłam: nie jemy boChaterów w czasie trwania opowiadania! Zostaw rękę Dracona w spokoju.
- Wiem… Dlatego nikomu nie powiem… Chodź na śniadanie…
- Dzięki Gin… - Hermiona uśmiechnęła się i zarzuciła torbę na ramię. Jej sekret był bezpieczny.
Albo tej torby... Zależy jak patrzysz...
 Bo schowała go do tej torby.
Sekret i Ginny oczywiście.

Zeszły na śniadanie *odhacza zejście na śniadanie na liście blogaskowych standardów.*, gdzie spotkały Harrego i Rona. Hermiona była tak głodna, że nałożyła sobie cały talerz jedzenia i bez zająknięcia go zjadła.
Paczcie jaka twarda! Zjadła cały talerz i nawet nie zakwiliła z powodu poranionego języka!

- No co? - spytała, gdy zauważyła ich zdumione spojrzenia – Od wczorajszego śniadania nic nie jadłam…
- No tak… - powiedzieli na trzy cztery
Harry miał cztery, Ginny trzy, a dla biednego Rona, co był głupi i miał wszy nawet jedynki zabrakło! 
*wizualizuje sobie tą scenę:*
H: No dobra, to teraz razem, tak jak ćwiczyliśmy! Trzy...Czte... RY!
H/R/G: Nooo taaaak...
H: *patrzy z pogardą* Ginny! Znów spóźniłaś się o jedną nanosekundę! A tyle razy już to ćwiczyliśmy!

- Sorry za to zniknięcie, ale zaczytałam się… - powiedziała i wstała od stołu. – Harry, Ron, chodźcie już… Zaraz mamy zielarstwo…
Ruszać dupy plebsie! Mary Sue już zjadła, nic tu więcej nie macie do zrobienia!!!
-Eh.... no dobra...- powiedzieli Harry i Ron patrząc smutno na talerze pełne nietkniętego jedzenia- skoro Mery Sue tak karze...

Lekcje minęły w dość spokojnej atmosferze, choć na zielarstwie było dość błotniście, bo śnieg już prawie stopniał, powodując uwodnienie Hogwardzkich błoni.
Dobrze, że nie odwodnił. Swoją drogą, to to brzmi trochę tak, jakby mieli tam potop...
Przepraszam, ale muszę:

Po obiedzie czekały ich jeszcze podwójne eliksiry o obrona
O Dumbledore w piwnicy!
O Kot w butach!
O, "o" mi się zawieruszyło!
przed czarną magią. Jeszcze przed dzwonkiem cała klasa była ustawiona pod salą. Równo z dzwonkiem weszli do pomieszczenia i usiedli na swoich zwykłych miejscach.
Szli grzecznie za rączki, a kiedy weszli do klasy zgodnym chórem zaintonowali:
 "DZIEEEEŃ-DOOOOO-BRYYYYYY!!!" 
Na co Zuza i Olga zachrapały zgodnie w swojej ławce zmęczone całonocnym wskrzeszaniem Pani Prince.

Snape wstał
- Ponieważ pierwszą fazę macie już za sobą, resztę eliksiru uwarzycie według tych – tu machnął ręką, a na tablicy pojawił się przepis na dalszą część mikstury – instrukcji. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem,
To wszyscy zginiecie w epickim masowym wybuchu. Jak nie, to po prostu udusimy się od oparów z tego nie sprawdzonego eliksiru. Tak czy inaczej efekt będzie ten sam...
excited happy harry potter holiday autumn

to dziś pod koniec lekcji powinniście skończyć wasze eliksiry. – w klasie rozległ się pomruk zdziwienia. Hermiona spojrzała na tablicę i zobaczyła tam własny przepis. Uśmiechnęła się tryumfalnie – Panno Granger, na dzisiejszej lekcji ma pani wolne… - rozległy się szepty niedowierzania, na co brązowowłosa wyjęła z torby część notatek, które zrobiła w bibliotece i zaczęła je czytać. Zaznaczała ważniejsze fragmenty, a część usunęła różdżką. W pewnej chwili drgnęła, bo poczuła zapach mugolskich męskich perfum.
Ciekawe czym różnią się perfumy mugolskie od tych czarodziejskich...? Te drugie pachną zdechłą rybą i wyciągiem z gruczołów śluzowych ropuchy?

 Zacisnęła zęby i starała się przykryć notatki ręką, jednak jej to nie wyszło
- Ciekawe spostrzeżenia, Granger… - mruknął tak, że tylko ona mogła go usłyszeć i odszedł od jej stanowiska. Zaklęła w myślach, po czym pospiesznie schowała swoje notatki. Od dalszego przebywania w towarzystwie Snapea uratował ją dzwonek, a przynajmniej tak myślała.
Tak na prawdę, przebiegły dzwonek, wpadł do sali i związał ich taśmą klejącą! Mwachachacha...!!!

- Granger, zostaniesz po lekcji… - powiedział tonem pozbawionym jakichkolwiek miłych uczuć.
 Ten dzwonek powiedział?! On knuje z Dumbledorem... Ja to wiem! 
Uwzięli się na to becikowe...

Ponownie zaklęła w myślach, ale posłusznie została. Cała klasa wyjątkowo szybko się ulotniła.
Mówiłam! To przez te opary...
*wraca spać do swojej gigantycznej kuli dla chomika*
Nikt mnie nigdy nie słucha...
Ja cię słucham! *stłumiony głos dochodzi spod wielkiego akwarium na głowie Kota, które zarąbała kiedyś Spongebobowi* – Co to do jasnej cholery miało być!? – krzyknął tak, że aż podskoczyła
- Zapiski z biblioteki… – powiedziała i twardo spojrzała mu w oczy - …panie profesorze. – dodała, nie odwracając wzroku od jego oczu
Mrrr... Prawie jak te długie, zmysłowe spojrzenia Roberta i Seba... (Których w cale nie fotografuję...Fcale!)
 Siostrzyczko ty moja kochana. Powiedz mi proszę: Czy ja o czymś nie wiem? *podejrzliwy*
Daj spokój z tych waszych spojrzeń można by nakręcić kolejne siedem części "Zmierzchu"...
I obkleić zdjęciami całą piwnicę wielkości sześciu boisk do piłki nożnej!

- Na cholerę ci teksty o skutkach Cruciatusa!? – tym razem była przygotowana na wybuch, więc nawet nie drgnęła.
Powiedzcie mi proszę, że ona nie czytała zapisków, które próbowała utrzymać w sekrecie, w samym środku lekcji eliksirów... Mistrzem  strategii to ona nie zostanie...
Wie pan panie psorze... Przez ten cały badziew lecący z radia człowiek tęskni czasami za poezją śpiewaną.
*zgodnie nucą*
Ooo Maaa-aj- ka! Nie jeeeestem cie-eeebie... Wa-a-a-a-aart... Na na na na na...

I tą bombą zakończyły pierwszą część tej analizy...
Musicie nam wybaczyć lenistwo zobowiązuje. Więcej na razie nie dam rady.